Kabul zwolni 72 więźniów uznanych przez USA za zagrożenie
Afgańskie władze mają dowody wystarczające na osądzenie jedynie 16 z 88 więźniów uważanych przez Stany Zjednoczone za zagrożenie dla bezpieczeństwa. Kabul zamierza wkrótce zwolnić pozostałych 72 osadzonych - poinformował rzecznik prezydenta Hamida Karzaja.
Stany Zjednoczone zdecydowanie sprzeciwiają się temu posunięciu, ponieważ według Waszyngtonu więźniowie uczestniczyli w atakach, podczas których ginęli lub odnosili obrażenia żołnierze sił amerykańskich i wojsk koalicji.
Nie mają żadnych dowodów
Afgańskie władze twierdzą, że nie mają żadnych dowodów przeciwko 45 z 88 osadzonych w więzieniu w Bagram koło Kabulu, zwanym afgańskim Guantanamo. Nazwiska kolejnych 27 więźniów są tylko cytowane w raportach; przeciwko tym osobom brakuje formalnych dowodów.
Jak czytamy w komunikacie urzędu prezydenta, władze zamierzają zwolnić więźniów, przeciwko którym nie ma dowodów, oraz ponownie zająć się sprawami 16 pozostałych osadzonych.
- Nie możemy pozwolić na to, by niewinni obywatele Afganistanu byli przez wiele miesięcy i lat przetrzymywani bez procesu i bez żadnego powodu - powiedział agencji Reutera rzecznik prezydenta Aimal Faizi. - Wiemy, że niestety miało to miejsce w Bagram. Jest to niezgodne z prawem i narusza suwerenność Afganistanu. Nie możemy już na to pozwalać - dodał.
Decyzja Kabulu - jak zauważa Reuters - pogorszy stosunki między dwoma krajami, już i tak poważnie nadszarpnięte po tym, gdy Karzaj w grudniu ub.r. odmówił w ostatniej chwili podpisania gotowego już porozumienia z Amerykanami o pozostawieniu po 2014 r. kilkunastu tysięcy zachodnich żołnierzy i utworzeniu dziewięciu baz wojennych USA. Ogłosił, że nie podpisze umowy, nawet gdy zalecenie takie wydała specjalnie w tym celu przez niego zwołana i posłuszna mu Loja Dżirga, wielkie zgromadzenie starszyzny plemiennej i politycznej.
Ostatniego dnia posiedzenia Dżirgi Karzaj niespodziewanie oznajmił, że umowę podpisze, jeśli Amerykanie spełnią jego dodatkowe warunki, a najlepiej, gdyby zajął się tym dopiero jego następca, wybrany w planowanych na kwiecień wyborach.
Amerykanie krytykują afgańskie władze
Amerykańscy senatorowie, którzy w ubiegłym tygodniu odwiedzili Afganistan, krytykowali ewentualne zwolnienie więźniów, mówiąc, że pogorszy ono stosunki na linii Waszyngton-Kabul. Unikali jednak odpowiedzi na pytanie, czy doprowadzi to też do wycofania z kraju wszystkich żołnierzy zachodnich.
Podczas wizyty w Afganistanie republikański senator Lindsey Graham podkreślał, że bojownicy z Bagram "mają krew na rękach". Jego zdaniem są oni odpowiedzialni za śmierć 60 żołnierzy wojsk koalicji i 57 Afgańczyków.
Zwolnieniu więźniów sprzeciwił się też dowódca międzynarodowych wojsk w Afganistanie generał Joseph Dunford. Twierdzi on, że będzie to niezgodne z porozumieniem dotyczącym przekazania władzom afgańskim kontroli nad więzieniem w Bagram.
Ten zakład karny został oddany w ręce Afgańczyków w marcu 2013 roku, podczas uroczystości, w której uczestniczył prezydent Karzaj. Jego zdaniem przekazanie więzienia w Bagram władzom w Kabulu symbolizowało wysiłki Afgańczyków na rzecz odzyskania suwerenności.
Rzecznik Faizi ocenił, że uwolnienie więźniów jest wewnętrzną sprawą Afganistanu, niezwiązaną ze stosunkami z USA.
Jak wyjaśnia agencja AFP, uwalnianie talibskich więźniów jest czasami przedstawiane jako gest mający na celu odblokowanie procesu pokojowego między Kabulem a rebeliantami. Jednak dotychczas zwalnianie osadzonych nie miało wpływu na ten proces, a lokalni przedstawiciele władz przyznają, że po uwolnieniu talibowie znowu chwytają za broń.