Już nie cieszy jak dawniej

Wspaniały styl Rosińskiego nie wystarczy, by odświeżyć „Thorgala”

12.11.2007 | aktual.: 12.11.2007 09:42

Plan był następujący: album „Ofiara” miał zakończyć przygody Thorgala i rozpocząć opowieść o Jolanie, jego najstarszym potomku. Zmianie na stanowisku głównego bohatera towarzyszyła również zmiana scenarzysty. Van Hamme wyraźnie zmęczony krytyką ostatnich albumów abdykował na rzecz współautora „Zemsty hrabiego Skarbka”. Yves Sente i Rosiński albumem „Ja, Jolan” nie rozpoczęli jednak nowej serii, bo historia ukazuje się jako kontynuacja „Thorgala”. Rosiński zapowiedział jednocześnie, że rodzina Jolana wróci w następnych tomach. Wszystko wskazuje więc na to, że zapowiadane wcześniej zmiany były trochę na wyrost i służyły głównie celom marketingowym. Z drugiej strony trudno się spodziewać, aby ktoś rezygnował z tytułu, który przez 30 lat przynosił uznanie i zapewniał komercyjny sukces. Tylko że ta zachowawczość z pewnością nie przyniesie pożytku serii pod względem artystycznym.

„Thorgal” to jedna z najstarszych serii na rynku europejskim. W trakcie swoich przygód słynny Aegirsson przeżył już chyba wszystko, co tylko można było wymyślić – podróżował w czasie i przestrzeni, płodził kolejne dzieci i w cudowny sposób uchodził z życiem z największych tarapatów. Czy zostało zatem jeszcze coś ciekawego dla jego syna? „Ja, Jolan” pokazuje, że twórcy mogą mieć z tym problem. O ile zmiana szaty graficznej na bardziej malarską, znaną z „Hrabiego Skarbka”, robi ogromne wrażenie, o tyle scenariusz niczym się już nie wyróżnia. A doskonała kreska i wysmakowana kolorystyka nie są w stanie odświeżyć serii. „Ja, Jolan” jest bowiem przewidywalny od pierwszej strony. Manthor, wygnaniec ze świata bogów, którego czytelnicy poznali w „Ofierze”, postanawia zaopiekować się młodym wikingiem. Ten musi jednak wcześniej przejść próbę, rywalizując z innymi kandydatami pragnącymi dostać się pod skrzydła Manthora. Sente przedstawia przerabiany na dziesiątki sposobów rytuał inicjacji, a my, obserwując kolejne
zmagania, i tak dobrze wiemy, że Jolan wyjdzie z nich zwycięsko. Jedyne, co można zaliczyć na plus scenarzyście, to wprowadzenie narratora w pierwszej osobie. Tymon Tymański śpiewał kiedyś, że brazylijski serial już nie cieszy jak dawniej. „Thorgal” to też serial, który szybko się nie skończy. Miejmy nadzieję, że trafią się jeszcze odcinki na poziomie „Alinoe” czy „Władcy gór”, bo na razie rzeczywiście już tak nie cieszy.


Grzegorz Rosiński (rysunki), 
Yves Sente (scenariusz)
„Thorgal”, Odcinek 30. „Ja, Jolan”, Egmont, Warszawa 2007, s. 48, 22,90 zł

Sebastian Frąckiewicz

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)