PolskaJurek: Zizou puściły nerwy, ale nam nie

Jurek: Zizou puściły nerwy, ale nam nie

Zizou zareagował gwałtownie, ale musiało dojść do prowokacji. Natomiast zmiana premiera nie jest niespodziewana. Od wielu miesięcy krytykowano PiS za to, że prezes partii nie staje na czele rządu. Potrzebne było nam wzmocnienie rządu. Szczególnie w sytuacji, gdy atakuje nas niemerytoryczna opozycja, a dodatkowo nadchodzą ataki z zewnątrz. Teraz będziemy mieli znacznie lepszą koordynację koalicyjną - powiedział Marek Jurek, marszałek Sejmu, w audycji "Salon Polityczny Trójki".

10.07.2006 11:36

Salon Polityczny Trójki: Panie marszałku, czy wczorajszy finał mundialu wygrała lepsza drużyna?

Marek Jurek: Trudno powiedzieć. Przez długi czas byłem sceptyczny wobec tego czy rzuty karne są jakimkolwiek miernikiem, ale jednak myślę, że od wielu lat każda drużyna przygotowuje się do tego, żeby je sprawnie wykonywać. Bramkarze trenują na pewno obronę karnych, więc jakiś sprawdzian to jest. Myślę, że Włosi o tyle zasłużyli, że mieli jednak tę poprzeczkę, to jest takie pół bramki. Francuzi grali ładniej.

A komu Pan kibicował?

- Kibicowałem Włochom do czasu tego smutnego wydarzenia. Potem już strasznie mi było szkoda Francuzów, bo to musiał być jakiś bardzo przykry incydent dla Zidane'a, skoro zareagował tak gwałtownie. Szkoda.

Ciekawe jak tę noc przeżył "Zizou". Współczuje mu Pan?

- Szkoda mi ich było na koniec, szkoda jego, dlatego, że taki akcent na koniec kariery na pewno w ogromnym stopniu wkładał poczucie odpowiedzialności o to, żeby w ostatnim meczu wypaść dobrze. I taka historia. Może dowiemy się jakiś kulis, chociaż z drugiej strony możemy się też niczego nie dowiedzieć, bo Zidane był zawsze człowiekiem dyskretnym, nie uprawiał gwiazdorstwa w żadnym wypadku.

Może to jest dla niego na tyle przykra sprawa, że nie będzie chciał o niej mówić.

- Trudno, żeby Materazzi chwalił się tym, czym sprowokował, co powiedział, a coś tam musiało być, skoro ktoś cofa się dwa kroki do tyłu, więc zobaczymy.

Jedno jest pewne, puściły mu nerwy. W polityce też trzeba trzymać nerwy na wodzy. Czy to, że akurat w tym momencie następuje niespodziewana zmiana na fotelu premiera, to jest także dowód, że komuś puściły nerwy?

- Nie. To nie jest zmiana niespodziewana.

"W tym momencie"- mówię.

- Skoro od wielu miesięcy krytykowano PiS za to, że prezes partii nie staje na czele rządu i w sytuacji, w której z jednej strony rząd był bardzo brutalnie, niemerytorycznie, atakowany - mamy do czynienia z bardzo niemerytoryczną opozycją. Z drugiej strony, gdy zakwestionowano autorytet najwyższych władz państwa i ataki na Polskę przyszły z zewnątrz, to potrzebne jest wzmocnienie rządu tzn. zagwarantowanie skutecznej współpracy w koalicji, skutecznej obrony polityki rządu wobec jego oponentów w kraju, w konsekwencji w polityce zagranicznej. Po prostu, rząd dobrze administrujący, ale jeszcze na dodatek bardzo silny rząd, prowadzący sprawnie politykę polską i w tych warunkach Jarosław Kaczyński zdecydował się objąć kierownictwo rządu, zgodnie zresztą z oczekiwaniami opinii publicznej, formułowanymi bardzo szeroko przez prasę, przez opozycję, przez kolegów z PiS. No niezupełnie. Dlatego, że na początku, po wybranych wyborach, co dzisiaj przypominają gazety, Jarosław Kaczyński mówił, że on nie zafunduje
rodakom, żeby mieli we władzach dwóch braci.

- Wszyscy oczekiwali, że prezes partii stanie na czele rządu. Powtórzymy raz jeszcze. W trakcie kampanii wyborczej PO ułożyła sobie taką figurę polityczną, że najpierw będzie stawiać ultymatywnie żądania, żeby Jarosław Kaczyński stanął na czele rządu, a potem będzie w trakcie kampanii prezydenckiej, było 4 tygodnie odstępu czasu między wyborami parlamentarnymi a prezydenckimi, będzie atakować prezydenta o to, że jego brat jest desygnowanym premierem. I Jarosław Kaczyński w tych warunkach pokazał: nie, proszę bardzo, ja ustępuję i co więcej, zaproponował idealnego premiera dla obecnej opozycji tzn. dla PO, z którą wtedy była nadzieja na współpracę. Mimo to, okazało się, że przez te osiem miesięcy trwało nieustanne, niemerytoryczne bombardowanie rządu. W żadnej płaszczyźnie polityki zewnętrznej czy wewnętrznej opozycja nie okazała się partnerem, który wznosi się ponad interes partyjny, ponad racje propagandowe. I w tych warunkach, skoro dochodzi do takiej bardzo ostrej konfrontacji, potrzebny jest rząd, który
będzie bardzo zdecydowanie bronił swej polityki w debacie wewnętrznej i konsekwentnie prowadził ją na zewnątrz i dla takiego rządu najlepszym premierem jest premier Jarosław Kaczyński.

A konkretnie, to co się zmieni według Pana w rządzeniu państwem? Na czym będzie polegała ta siła?

- Przede wszystkim będziemy mieli znacznie lepszą koordynację koalicyjną, bo rząd musi być koalicyjny. I zamiast równolegle i sporadycznie odbywających się konsultacji z opozycją będziemy mieli normalną współpracę wewnątrz Rady Ministrów z liderami partii opozycyjnych zasiadającymi w rządzie. To jest rzeczywiście funkcjonalnie lepsze.

Przeczytaj cały wywiad

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)