Jurek Owsiak: Nie dajmy się podzielić politykom. Przetrwajmy jeszcze rok
To był najgorszy rok w polityce, od kiedy pamiętam. To jest jakiś cud, że nasz kraj pracuje, wyrabia nadwyżkę budżetową, gospodarczo bardzo dobrze się rozwija. Nasza fundacja też dobrze prosperuje. To wszystko idzie ku lepszemu. Nie dajmy się podzielić politykom - mówi Jurek Owsiak w rozmowie z Ewą Koszowską. We wtorek wieczorem potwierdzono, że tegoroczny przystanek się odbędzie.
25.07.2017 | aktual.: 26.07.2017 12:37
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ewa Koszowska: Masz bardzo duże szanse, żeby odsunąć PiS od władzy, nie kusi cię to?
Jurek Owsiak: Nie będę tego komentował.
Dlaczego? Widziałeś sondaż?
Widziałem, ale to są rzeczy gdzieś z cyklu "gdzieś w dalekiej galaktyce". Przejdźmy do kolejnego pytania.
Co przychodzi ci do głowy, gdy słyszysz, że 63 proc. młodych ludzi chce głosować na PiS?
Te sondaże są dla mnie nieistotne. I nie są motorem do moich działań. Widzę rzeczywistość swoimi oczami na Przystanku Woodstock. Widzę mnóstwo ludzi, których nie pytam o przynależność polityczną. Nigdy tego nie robiliśmy, nigdy w to nie wnikaliśmy. Widzę kilkusettysięczny tłum reprezentujący polską młodzież, który współorganizuje z nami świetny festiwal i wzbudza ogromne zainteresowanie. To dzięki tym ludziom zbieramy rekordową sumę pieniędzy na finale WOŚP.
Czy ta sama młodzież, która - według ciebie - reprezentuje ludzi rozsądnych, światłych, mądrych, fajnych głosuje na PiS?
Nie wiem. Młody człowiek może głosować z różnych powodów: bo dzięki temu może zostać sędzią, albo dostaje 500+, dzięki czemu jego życie się polepszyło, może zadaje sobie pytanie, czy Unia Europejska to dobra droga dla Polski. A może poczuł jakiś powiew sprawiedliwości społecznej, który według niemu dzięki PiS nastąpił. Ilość działań partii rządzącej jest ogromna i nie wszystko da się wrzucić do jednego garnka, jako wielkie zło. Może komuś coś w tych działaniach odpowiada i pod tym kątem stoi po ich stronie.
Z drugiej strony proszę popatrzeć, co się stało. W poniedziałek prezydent Polski zawetował dwie ustawy związane z Sądem Najwyższym. To właśnie postawa młodych Polaków, którzy masowo brali udział w protestach zdecydowała o, moim zdaniem, wecie prezydenta. To nie spacerowicze i... Nie chciałbym nawet wymieniać inwektyw, z jakimi się spotkali. Była to bardzo świadoma tego, co się dzieje, polska młodzież.
Dlatego jestem nieufny do wszelkiego rodzaju badań - to jest też odpowiedź na twoje pierwsze pytanie. Jestem totalnie nieufny, ponieważ Polska, która z tych badań wynika, jest krajem niemalże zadowolonym. A ten kraj jednak ciągle się boryka z zapytaniami od obywateli - co dalej?
Na swoim Facebooku napisałem, że prawdziwa cnota krytyk się nie boi. Jeżeli ktoś uważa, że wszystko robi dobrze, to niech burzy mury, otwiera bramy, otwiera drzwi i zrzuca plomby. Niech wszystko będzie otwarte, niech wszystko będzie open dla tych, którzy chcą zapytać, co jest po drugiej stronie.
A jak się zmieniają ludzie, którzy przyjeżdżają na przystanek Woodstock? Czy największą grupę ciągle stanowi młodzież?
Tak, młodych ludzi jest najwięcej. Ale jak się to wszystko zmieniało widać doskonale w dokumencie "Przystanek Woodstock - Najgłośniejszy Film Polski", który pokażemy na festiwalu. Skróciliśmy teraz ten film o 40 min, przemontowaliśmy pewne sceny i pokazaliśmy ludziom: "zobaczcie, jacy byliście 13 lat temu". W tle widać polonezy, małe fiaty. Troszeczkę inaczej jesteśmy ubrani, ale tworzymy niesamowitą kolorową społeczność. Większość z tych młodych ludzi teraz ma własne rodziny. Są ojcami, matkami, różnie poukładali sobie życie. Jaka jest różnica między tamtą młodzieżą a dzisiejszą? Pozornie żadna. Krzyczą, bawią się, taplają się w błocie, tak samo rozgorączkowani skaczą pod sceną. Ale na pewno nie widzieli takiego świata, jak dzisiejsi Polacy na Woodstocku.
Na zdjęciu: Woodstock 2016
Czyli?
Dzisiejsza młodzież jest bardziej doświadczona, z całego świata przyjeżdża do nas na festiwal. Inaczej podróżują, więcej jeżdżą, znają języki. Biorą urlop w restauracji w Londynie, żeby przyjechać do nas i potem wrócić. Tak jakby mieszkali w Rzeszowie. Odległość nie stanowi dla nich problemu. Są totalnie inaczej umiejscowieni w świecie. To jest zmiana o 180 stopni. Dlatego aż nie chce się wierzyć, że 63 proc. młodych ludzi chce głosować na PiS. Ale jeśli tak jest, to trudno.
Szukam motywu, dla którego polityka PiS-u aż tak bardzo by przekonywała młodych ludzi, bo mają przecież możliwość bycia w świecie i widzieć, że otwartość, dyskusja to jest taki czynnik demokracji, który jest też postępowy. Bo w ten sposób szukamy różnych wyjść. Nie można się zamykać na te wyjścia. A życie w Polsce pokazuje, że chociażby dyskusja o sądach, jest dyskusją zamykającą. PiS nie pozwala na głosy, które dochodzą z zewnątrz. To jest coś, czego ja nie akceptuję.
Dlatego ci młodzi ludzie różnią się światopoglądem na pewno. Ale są tak samo kolorowi. Sam jestem ciekawy, jak będą reagowali ludzie pod sceną na film "Przystanek Woodstock". Czy się tam będą odnajdywać, śmiać ze swoich strojów - "tego już się nie nosi", "już tacy nie jesteśmy". Teraz mamy telefony komórkowe...
Telefony zdominowały Woodstock? Wszyscy chodzą wpatrzeni w ekrany komórek, tak jak ma to miejsce na ulicach czy w autobusach?
Nie (śmiech). Komórkę trzeba naładować w specjalnych strefach, nie każdy ma na to czas. Telefon jest instrumentem na Woodstocku. Specjalna aplikacja zawiera mapę festiwalu, harmonogram koncertów czy woodstockowe aktualności. I tyle. Sam jestem chory, jak widzę ludzi, którzy siedzą obok siebie i zamiast rozmawiać, patrzą się w telefon. Jestem zdziwiony, jak widzę uchodźców, którzy siedzą na tych sowich łódkach i dzwonią. Nie wiem do kogo.
Młodzi ludzie są dzisiaj na festiwalu bardziej wyluzowani, pozytywni, otwarci. 15 lat temu do mikrofonu nie mówili nic poza tym, że chcą pozdrowić babcię. To był taki utarty szlak. Zatykali się na widok kamery, nie mieli doświadczenia. Dzisiaj kiedy podchodzimy do nich z kamerą odpowiadają pełnym zdaniem, są otwarci. To są inni, mądrzejsi ludzie. Nie ma szans, żeby się cofnęli. Z każdym rokiem jest coraz lepiej.
Rok temu pytałam o to, dzisiaj zapytam znowu: Woodstock 2017 może być ostatnim Przystankiem?
Nad przystankiem Woodstock zebrały się czarne chmury. I to z wielu stron. Pan minister Błaszczak wydał szaloną opinię na temat festiwalu, na którym nie był. Tu nie chodzi przecież o to, że go nie lubi, bo nie ma go za co nie lubić. Ktoś po prostu musiał mu źle przekazać informacje. Bo przecież nawet policja zawsze oceniała Woodstock pozytywnie. Ale czarne chmury zbierają się też z przyczyn od nas niezależnych.
Masz na myśli zagrożenie terrorystyczne?
To, co się w maju stało w Manchesterze było czymś niewiarygodnym. To jest nieprawdopodobne wręcz, że człowiek w takim miejscu szuka zrealizowania tak absolutnie szalonego pomysłu.
Jeżeli coś może zabić festiwal, to raczej nie zakładam, że to będzie urzędnik. Urzędnik może nam przeszkadzać, nagadać bzdur, bo z tym mamy cały czas do czynienia. Ale szybko to prostujemy. Ale złe czasy mogą zabić festiwal. Tylko czy rozwiązaniem na te złe czasy jest to, że się pochowamy? To też nie jest wyjście z sytuacji..
Na krótko przed strzelaniną w Paryżu byłem tam na wakacjach. Siedzieliśmy w tym samym klubie, w którym doszło do zamachu. Nie da się przewidzieć, że cos takiego będzie miało miejsce. Paryż jest pełen turystów, kolorowych ludzi, którzy tam mieszkają, którzy cię mijają na ulicy. Pełno knajp, kawiarni, pizzerii. Wszystkie narodowości świata. Każdy z tych ludzi może być zagrożeniem. Jedynym wyjściem, by nie zwariować, to nie myśleć o tym. Nie ma na to siły.
Żadne z miast, w którym były zamachy terrorystyczne, nie zamknęło się. Filadelfia nie powiedziała: więcej nie biegamy. Manchester nie powiedział: więcej nie gramy. Chwilę potem był koncert. I my też nie będziemy się chować. Polakom powinno zależeć na tym, żeby pokazać światu, jaki to jest niezwykły koncert, jakie to jest niezwykłe miejsce, szczere i otwarte. Doceniają to artyści, którzy do nas przyjeżdżają po raz kolejny i mówią, że takiego miejsca nie ma na świecie. I z tego powodu nie wierzę w to, że to będzie ostatni Woodstock. Robimy go po raz 23. Wierzymy w to, że jednak zwycięży przekaz, jaki mamy, nad złością, nad fochem. Dlatego pragnę, żebyśmy my - jako Polacy - nie dokładali jeszcze do pieca. Lepiej pomóc, robić coś razem i podpisać się pod tym wszystkim, niż gdybać, jak robi to minister Błaszczak i inni posłowie PiS. Festiwalu nie można już odwołać…
Poseł PiS Stanisław Pięta uważa, że można. I gorąco do tego namawia. "Organizowanie tak dużej imprezy w czasach, w których do ataków terrorystycznych dochodzi tak często, to igranie z ogniem" - mówi.
Oczywiście, poseł ma rację. Ale rozszerzmy tę jego mądrą wypowiedź na inne dziedziny życia. Gromadzenie się w dużych supermarketach w czasach, kiedy mamy terroryzm, to naprawdę wielkie ryzyko. Wchodzenie na perony kolejowe w czasie wakacji, gdy jest ogromne natężenie ludzi, to jest ryzyko. I tak byśmy mogli ciągnąć, zatrzymując się na imprezach sportowych. Nawet poseł Pięta wie, ci którzy chcą zrobić coś złego, nie chwalą się tym. Są skryci, coś gdzieś próbują wnieść, doprowadzić do groźnej dla nas sytuacji. Wymyślanie, że na niebie w dzień świeci Słońce, a w nocy Księżyc, to są tak niezwykłe prawdy, że nogi uginają się pod taką myślą (śmiech). No wiadomo, że mamy z tym problem. W takim razie ja mam pytanie do pana posła Pięty.
Proszę pytać, może poseł przeczyta.
Jak pan może nam pomóc, żeby nasze życie wyglądało normalnie? Żebyśmy nie musieli zabronić wszystkim kąpieli, bo przecież ludzie kąpiący się topią. Czy mamy nie wsiadać do samochodu, bo możemy mieć wypadek? Nie ma złotego środka na to. Jeśli pan poseł uważa, że Woodstock to takie wielkie zagrożenie, to jaką receptę ma na tysiące pikników, które mają miejsce w całej Polsce? Na ogromną liczbę różnych spotkań, koncertów, które się odbywają w naszym kraju? Ryzyko powstaje w stosunku tylko do jednej imprezy? To ryzyko powinno być alertem dla wszystkich imprez, które odbywają się w Polsce.
I jak jest alert dla każdej imprezy, to ja się pytam, jak inni się do tego przygotowują. Bo my przez to, że zostaliśmy "namaszczeni" odpowiedzialnością jako ci "jedyni”, jesteśmy przygotowani w każdym calu. Barierki przed sceną, sprawdzanie plecaków, miejsca, do których nie można wchodzić z alkoholem, miejsca wolne od pojazdów. Nawet my za sceną będziemy się poruszali tylko dwoma czy trzema samochodami. Będę także sprawdzany.
W jaki sposób?
Będę musiał wyjść z samochodu, do którego zajrzy specjalny człowiek i sprawdzi, czy wszystko jest w porządku. Samochód opuszcza specjalną strefę i za każdym razem, gdy do niej wróci, czynności zostaną powtórzone. Obrót wszystkimi przepustkami jest o wiele bardziej szczelny niż w latach poprzednich.
To jak to jest, że wy twierdzicie, że "impreza ma bardzo dobrą opinię policji już od kilku tygodniu”, a minister Błaszczak twierdzi, że "opinia policji w sprawie festiwalu Woodstock jest druzgocąca"?
Minister nie umie czytać ze zrozumieniem. I tylko tyle. My te opinie policji upubliczniliśmy. Policja zrobiła to samo. Opinia jest opisem dnia dzisiejszego, tego, co może się zdarzyć. Nie zapominajmy, że oprócz ataku terrorystycznego jest szereg innych zagrożeń o których nikt nie mówi, bo nie zdaje sobie sprawy, na czym taka impreza polega. Rząd chwyta się tylko jednego czynnika, żeby te imprezę zdyskredytować.
Jakie to są zagrożenia?
Na przykład warunki pogodowe. Od wielu lat mamy kontakt z IMGW. Non stop dostajemy od nich aktualne komunikaty. Był taki rok, że w naszą stronę pędziła ogromna wichura. Komunikowaliśmy ze sceny, by ludzie nie stali przy dużych konstrukcjach. Na szczęście przeszła bokiem w ostatniej chwili.
Mieliśmy do czynienia też z ogromnym zimnem. Termometry wskazywały 5 stopni. Rozdawaliśmy koce. Albo folie do przykrycia, gdy padał deszcz. Nasze służby są ciągle w gotowości. Cały czas kontrolują, czy wszystko jest w porządku. Czy ktoś nie zasłabł albo nie leży w miejscu, gdzie jest zbyt gorąco. Sanepid sprawdza wodę, czy nie dostała się do niej np. bakteria coli. Walczymy z handlarzami jedzenia, którzy poza terenem festiwalu sprzedają jedzenie. Próbujemy ich przegonić, co nie jest łatwe.
Nasze wszystkie służby działają tam, gdzie jest ten tłum ludzi. 1570 - tylu policjantów nam obiecano. To jest więcej niż rok temu. To jest dla nas super wiadomość, bo u nas policja nie stoi przed sceną. Tam nie ma żadnych funkcjonariuszy. Oni nie zabezpieczają koncertu, tylko wszystko to, co się dzieje dookoła. To, co w naszą stronę zmierza. Jeśli ja dostaję wiadomość, że zatrzymano samochód z dilerami, to super. To jest bardzo dobra wieść. Nie dojechali, zatrzymano ich w cholerę.
I panie pośle, jak się zakończy szczęśliwie festiwal, wyślemy - znowu - kilkaset tysięcy ludzi do swoich domów z poczuciem, że świat nie jest opanowany przez terrorystów. Jeżeli nie chce pan być postrzegany jako ten, który mówi tylko głupie rzeczy, ale jako ten, który troszczy się o Polaków, to proszę przyjechać do nas i pomóc nam. Niech pan stanie na którejś z bramek i mówi ludziom, jak trzeba się na Woodstocku zachować. Niech pan odbędzie taką szychtę ośmiogodzinną, to pan nam pomoże. Pan stanie i będzie tym, który powie: "może być zamach terrorystyczny, proszę uważać".
Na Woodstocku jest obecna polityka?
Pewnie, że tak. Jak mogłoby jej nie być. "Amnesty International", która w tym roku także zawita na Woodstock to jest przecież ogromna polityka. Czy Greenpeace nie jest organizacją polityczną? Rozmowa z panem Rzecznikiem Praw Obywatelskich Adamem Bodnarem to jest standard wiedzy, którą powinniśmy mieć i która na przystanku Woodstock też się pojawia. Oczywiście, uciekamy od sytuacji, kiedy na scenie miałby się pojawić polityk z partii. Ale bardzo dobrze wspominam spotkanie woodstockowiczów z prezydentami Bronisławem Komorowskim i Joachimem Gauckiem z Niemiec. Do tej pory odcinamy super kupony od tego.
Bardzo liczę w tym roku na dobrą rozmowę z Rzecznikiem Praw Obywatelskich. Nie pojawia się on ot tak bez przyczyny. Polityka, którą w tej chwili obserwujemy, to jeden wielki znak zapytania. Młodzi ludzie mają wiele pytań i potrzebują odpowiedzi. Będzie też pan sędzia (kiedy go zapraszaliśmy nie mieliśmy pojęcia, że będzie tak gorąco w związku z sądami). Będzie tez puszczony film o Aleppo, to przecież tez jest polityka. Naszymi gośćmi będą też o. Paweł Gurzyński, bardzo mądry człowiek, czy Bartłomiej Topa - aktor, który użycza swojej twarzy w akcjach społecznych.
Rok temu, w czasie spotkania z Jerzym Stuhrem, padło pytanie od kogoś z publiczności, czy ludzie filmu powinni się mieszać w politykę. "(…) Nie zgadzam się na łamanie prawa i kłamstwo. Takie mam prawo, nawet chyba obowiązek" - podkreślał Stuhr.
I ma rację. Wszyscy jesteśmy wciągnięci w politykę. Nasza rzeczywistość jest polityką, WOŚP jest polityką. Robimy coś, co zastępuje działanie rządu. To jest polityka, tego się nie da uniknąć. Będzie też gen. Mirosław Różański...
...który przekazał WOŚP swój kompletny mundur oraz flagę z manewrów Anakonda.
To był piękny dar. Nie wierzę w to, żeby generał opowiadał, jak spędza wakacje, czy łowi ryby i jak się żyje na emeryturze. Na pewno będzie pytany o wiele ważnych rzeczy związanych z naszą Ojczyzną. Jest to człowiek niezwykle rozsądny w swoich ocenach. Jest teraz człowiekiem prywatnym i podejrzewam, że to będzie bardzo ciekawa rozmowa.
Będzie też dominikanin ojciec Adam Dobrzyński, kiedyś fan heavy metalu. Bardzo śmiało wypowiada się o wielu rzeczach. Mówi dosadnie o Smoleńsku, że to nie żadna wieczornica smoleńska, tylko wiec polityczny. Ja też będę przemawiać na końcu. Nie możemy się brać za łby, musimy przeczekać ten rok.
A potem następny...
To był najgorszy rok w polityce, od kiedy pamiętam. Dlatego nie chcę odpowiadać na pierwsze i drugie pytanie, bo nie mam do tych sondaży żadnego stosunku. To jest jakiś cud, że nasz kraj pracuje, wyrabia nadwyżkę budżetową, gospodarczo bardzo dobrze się rozwija. Nasza fundacja też dobrze prosperuje. To wszystko idzie ku lepszemu. Nie dajmy się podzielić politykom. Przetrwajmy jeszcze rok. Czytam w "Wysokich Obcasach" wywiad z Wilhelmem Sasnalem. Wspaniały człowiek, którego bardzo podziwiam. Kiedyś dzwoniłem, parę lat temu, do niego, żeby u nas wystąpił na ASP. Powiedział: "nie Jurek, ja nie jest żadnym celebrytą". I jakoś się to wszystko rozeszło. Facet, który wszystkie obrazy sprzedaje, który odniósł absolutny sukces. Mieszka w Polsce, ale coraz bardziej boli go to, co tu widzi. Ale nie wyjeżdża, bo kocha ten kraj. Ja też kocham ten kraj. K…a, dlaczego to robimy?
Na zdjeciu: Wilhelm Sasnal
Polityka to ciągłe obiecywanie i nie spełnianie tych obietnic. W czasie kampanii politycy wychodzą i obiecują: to, to, to i to zrobimy. Potem coś się spier…i i przepraszają. Może następnym razem się uda. Taka jest polityka. Ja nic nie obiecuję. Robimy swoje. Zbieramy pieniądze, a potem kupujemy to, to, to i to. Dlatego dwa pierwsze pytania mnie nie dotyczą. I nie będą dotyczyć. My z załogą mówimy: zrobiliśmy fajny festiwal. Gołym okiem widać, że w polityce nie ma przyjaźni. Jak się czują posłowie PiS w Sejmie, przeciwko którym ktoś protestuje?
Z ich wypowiedzi wnioskuję, że raczej ich to nie rusza.
Nie sądzę. Miałem przeciwko sobie jednego szaleńca, blogera. Ty myślisz, że jak on pisał posty, w których mnie oskarżał, to się śmialiśmy? Jeden jedyny, który się uparł na nas i cały czas coś przeciwko nam wymyślał. Teraz ktoś inny jest celem jego ataku. Coś strasznego. Zastanawialiśmy się, czy go znamy, czy coś mu zrobiliśmy. A to był jeden człowiek przeciwko nam. Przed Sejmem masz setki, tysiące ludzi.
To jednak trochę inna sytuacja. Ci ludzie stoją tam i protestują w słusznej sprawie.
Oczywiście, że tak. Co nie wyklucza, że wcale przyjemnie im z tym nie jest. Ale sami sobie na to zasłużyli. Kiedy idę ulicą, ludzie przybijają ze mną piąteczki. Kupuję chrupki w sklepie i gadam sobie z ludźmi, którzy mnie zaczepiają. Czy któryś z posłów pójdzie do sklepu chrupki kupować? Nie, bo oni są pozamykani. Wszyscy. Cały ten Sejm jest oderwany od rzeczywistości. Spotykają się tylko na comiesięcznych wiecach i wzajemnie nakręcają nienawiścią. A poza tym nie mamy ich dla siebie.
Życie codzienne to jest pan Tusk, z którym ludzie sobie robią selfie. K...a, idę Brukselą, idzie Tusk... ja pierdzielę(śmiech). A za nim co, idzie kombajn żołnierzy? Nie! On po prostu pędzi do roboty, bo tam nie ma nawet gdzie samochodu zaparkować, więc musi iść z buta.
Każdy jest mile widziany na Woodstocku? Dyrektor Lasów Państwowych też może przyjechać i wytłumaczyć, dlaczego jego zdaniem trzeba wyciąć drzewa zaatakowane przez kornika?
Oczywiście, że tak, niech mi da szansę. Niech sie do nas odezwie. Mamy listę gości, najpierw piszą ludzie, kogo by chcieli.
Które nazwisko pada najczęściej?
No tam padają takie nazwiska... Andrzej Lepper! Błagam, nie piszcie, że chcecie Leppera. Lepper już nie żyje! Chcą byłego korespondenta TVP i TVN w USA Mariusza Maxa Kolonkę. Rozrzut jest ogromny. Chcą Nelę, małą podróżniczkę, chcą Magdę Gessler, chcą aktorów, chcą też polityków oczywiście. My cierpliwie zaczynamy pisać. Musimy mieć tych gości dużo więcej, bo ktoś nie przyjedzie, bo mu coś wypadnie albo zmieni zdanie i się nie pojawi.
Napisaliśmy w tym roku do jednego z komentatorów prawicowych. Nie będę zdradzać, do kogo. Cisza kompletna, nie odezwał się. To jest właśnie clue tej sytuacji. Że kiedy już by przyszło do takiego zaproszenia, to posłowie prawicowi by go nie przyjęli. Tutaj odwagi nie ma. Tu nawet nie ma co pisać, nie ma co udowadniać.
Część jest taka, która odpowiada nam przez swoich agentów i rozmowa z nimi jest - można powiedzieć - chłodna. Część się zgłasza, a później gdzieś znika. Zaprosiliśmy Marylę Rodowicz na Woodstock.
Nie zgodziła się?
Nie odpowiedziała. Dałaby koncert w namiocie ASP, który by pękł. I trzy razy tyle osób byłoby obok. Wszyscy by zaśpiewali "Małgośkę", którą śpiewamy od 50 lat. Wszyscy by ją ukochali, wszyscy by zawyli, a my byśmy to świetnie nagrali. I wydalibyśmy płytę, która byłaby najbardziej znaną płytą w Polsce.
Wybrała Opole we wrześniu, co jest po prostu koszmarem. Jest to klęska prezydenta Opola, że w ogóle się wziął za to. Mimo że płacę abonament telewizyjny, to nawet nikt mi nie powiedział, ile to kosztuje. Pewnie jakieś bajońskie sumy. To jest moim zdaniem zło. Ale wracając do tego, że każdy może wystąpić na Przystanku... Dzisiaj dla pana od lasu byłoby za późno. Ale pewne rzeczy na pewno by nas zainteresowały. Nie wszystkie.
Do nas się zgłaszają nadbudówki partii politycznych - nie, dziękujemy. Ugrupowania religijne Bliskiego Wschodu, Dalekiego Wschodu i z kosmosu - nie, dziękujemy. Wybieramy 60 organizacji, które chcemy, żeby były i żeby tym ludziom wytłumaczyli coś, na czym nam zależy, co poszerza ich zakres wiadomości. Było Ministerstwo Leśnictwa przez parę lat z przeciekawym namiotem z fantastyczną wystawą. Teraz nie chcą, nawet się nie zgłosili. Mnóstwo ludzi z tego korzystało.
Poczta Polska stawiała przepiękny, ogromny namiot, gdzie prezentowała polskie znaczki, gdzie każdy mógł kupić znaczek, nalepić go na pocztówkę i wysłać. Rok temu już Poczta zrezygnowała, więc kupiliśmy sami znaczki i nakleiliśmy na nasze pocztówki. Coś niewiarygodnego, przecież to jest biznes i oni z tego zrezygnowali.
Mamy bardzo prosty dekalog, z kim w ogóle nie będziemy rozmawiać. Nie rozmawiamy z organizacjami faszystowskimi. Potrafi przyjechać jakiś świr z wystawą antyaborcyjną i próbuje się z nią wcisnąć i sami woodstockowicze go wyganiają: my tu jesteśmy z dziećmi, bierz to i wynocha stąd. Na tym to polega.
A jak jest z dziennikarzami. Woodstock jest otwarty dla wszystkich?
Zgłosiła się telewizja Republika i będzie na Przystanku. Nie mamy żadnych obostrzeń, że ktoś ma nie przyjechać. Nawet telewizja z Korei Południowej się zgłosiła. Kiedyś na finał WOŚP Al Jazeera się do nas zgłosiła. My bierzemy wszystkich. Tylko jest jasny regulamin - jeżeli pracujesz, to musisz spełniać pewne warunki. Bierzesz kamerę pod pachę i, oczywiście, możesz nakręcić jakieś zło, bo to zło na przystanku Woodstock też na pewno jest. Ale także bierzesz odpowiedzialność za to, w jaki sposób to później komentujesz, wypuszczasz, jaki to znajduje wyraz w stosunku do całego festiwalu.
Jaki będzie 23. przystanek Woodstock?
Fajny. Ponad 100 koncertów, ponad 60 organizacji pozarządowych, a dokładnie 816 imprez w trzy dni, Woodstock zaczyna żyć od 10 rano. Człowiek jest budzony jogą, a kładzie się spać o 3 w nocy. Zresztą Woodstock w ogóle nie śpi. Przeżyj imprezę na trzeźwo. Miej przy sobie PESEL, możesz go zapisać na kartce, nie musisz nosić przy sobie dowodu. Pamiętaj o tym, żeby dbać o siebie, o innych, zapomnieć o używkach. Jesteśmy tutaj restrykcyjni. Jeżeli ktoś zostanie zatrzymany z narkotykami, ziołem, musi ponieść konsekwencje. Regulamin jest prosty: bez żadnych butelek, bez ciężkiego alkoholu, bez butli gazowych, nie ma otwartego ognia. Cała reszta zależy od was. Nie denerwujcie się, że jedziecie z całą rodziną. Wręcz przeciwnie, przyjmijcie to jako atut. Z rodziną łatwiej wejść do kolejki. Dzieciak jest przepustką, żeby podejść pod samą główną scenę. To będzie wspaniałe przeżycie, poczujecie wielką moc przyjaźni i wsparcia, bo na tym polega Woodstock.
A może wszyscy powinniście wysłać zaproszenie dla posła Pięty. Jeśli się tak martwi, niech przyjedzie i zobaczy na właśnie oczy, jak wygląda festiwal. Pomoże nam, żeby wszystko wyszło dobrze. W przeszłości wsławił się swoimi wypowiedziami i, chcąc nie chcąc, bardzo nam pomógł. Mamy dla niego bardzo ciepłe uczucia. Wiemy, że chce pan trzymać fason z kolegami i koleżankami z PiS-u, ale ja panu coś powiem. Niech pan wyluzuje, założy hawajską koszulę, nikt pana nie pozna, a zobaczy pan, jaka to fajna imprezka. Zaliczy ją pan i inaczej będzie patrzył na świat.
Rozmawiała Ewa Koszowska, WP Opinie
Jerzy Owsiak - polski dziennikarz radiowy i telewizyjny, showman, działacz charytatywny i społeczny. Znany jest przede wszystkim z kierowania Fundacji Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, którą założył i jest prezesem tej fundacji od początku jej istnienia tj. od 1993 roku. Jest głównym pomysłodawcą i realizatorem corocznego Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, która obecnie jest jedną z największych akcji charytatywnych w Europie. Twórca Przystanku Woodstock, który w tym roku odbędzie się w dniach od 3 do 5 sierpnia.