Jojo, Nielot i Żelek, czyli kto jest kim w polskim sejmie
"Rzeczpospolita" zajęła się pseudonimami polskich polityków. Niewiele osób może wie, że mamy w sejmie Jojo, Nielota i Żelka.
06.10.2009 | aktual.: 06.10.2009 11:26
Po aferze hazardowej, w której dużo mówiło się o Miro, Grzesiu i Zbyszku (tak - według stenogramów z podsłuchów CBA - biznesmeni mówili o Mirosławie Drzewieckim, Grzegorzu Schetynie i Zbigniewie Chlebowskim),"Rzeczpospolita" postanowiła przyjrzeć się bliżej pseudonimom polskich polityków. Okazuje się, że większość posłów ma jakiś przydomek.
Jest kilka sposobów na utworzenie pseudonimu. Najprostszym jest przekręcenie nazwiska. Chlebowski bywa więc nazywany Chlebem, Drzewiecki – Drzewkiem. Joachim Brudziński od podstawówki przezywany jest Jojo, Waldy Dzikowski to Dziki albo Waldemar, Jacek Kurski – Kura, Julia Pitera – Pantera, Tadeusz Cymański – Cynamon, a Jolanta Szczypińska – Szczypa, choć dawniej, gdy obnosiła się z podrabianą torebką Chanel, przezywano ją również Coco. Prezydent Lech Kaczyński i szef PiS Jarosław Kaczyński niezmiennie określani są mianem Kaczorów. Z kolei na premiera Donalda Tuska mówią Donek lub Ryży.
- Pod przezwiskami kryje się często jakaś głębsza mądrość – mówi "Rzeczpospolitej" Wiesław Gałązka, specjalista od marketingu politycznego. Zdaniem politologów praźródła pseudonimów należy szukać w czasach, gdy obecni politycy działali w podziemiu. Dzisiaj jednak przydomki pełnią inną rolę niż konspiracyjna. Umiejętnie dobrany pseudonim potrafi sprawić, że polityk zapadnie w pamięć wyborców.
Pseudonimy często wymyślają też rywale z wrogich partii. Najczęściej chodzi o to, by ich polityczni konkurenci zapadli w pamięć w sposób negatywny. Przykłady takiego postępowania można było obserwować podczas posiedzeń sejmowych komisji śledczych. W listopadzie szef komisji ds. nacisków Sebastian Karpiniuk z PO nazwał posła PiS Arkadiusza Mularczyka Jolą Rutowicz komisji śledczej. Od tej pory Mularczyk nosi przezwisko Jola.
"Rzeczpospolita" pisze też, że wśród posłów PO krąży przezwisko Nielot, którym określają korpulentną posłankę PiS Marzenę Wróbel. Z kolei parlamentarzyści PiS Sebastiana Karpiniuka przezywają Żelowym Czopkiem lub Żelkiem, ze względu na błyszczącą fryzurę.
Eksperci twierdzą, że złośliwe pseudonimy nieprzypadkowo często pojawiają się w komisjach śledczych. Najczęściej nadawane są bowiem tam, gdzie występuje otwarty konflikt i rywalizacja.
Zdarza się, że politycy otrzymują ksywki związane z ich zabawnymi bądź kontrowersyjnymi zachowaniami. Odkąd ujawniono, że rzecznik rządu Paweł Graś mieszka za darmo w willi niemieckiego przedsiębiorcy, zaczął być nazywany Cieciem albo Aniołem, co nasuwa skojarzenia z niezapomnianą kreacją aktorską Romana Wilhelmiego – dozorcy w serialu „Alternatywy 4”.
Innym przykładem jest Karol Karski z PiS, który swego czasu miał uszkodzić wózki golfowe w hotelu na Cyprze. Od tego czasu nazywany jest Doktorem Meleksem, ponieważ ma stopień naukowy doktora. Pseudonim wymyślili podobno studenci.