Trwa ładowanie...
01-09-2007 10:33

Jesteśmy tym, co zjemy

Rozmowa z dr Anną Zmarzły, specjalistą chorób wewnętrznych.

Jesteśmy tym, co zjemy
d236px7
d236px7

Na stronie kampanii "Nie daj się zjeść chorobie" znalazłam szokujące dane. Według nich w obozach koncentracyjnych odsetek niedożywionych sięgał 70-80%. Najstraszniejsza jest wiadomość, że w polskich szpitalach ten odsetek wynosi od 40 do 70%. W środku cywilizowanej Europy?!

– Termin "niedożywienie" błędnie kojarzy się jedynie z obszarami biedy. Dotyczy on również krajów najbardziej rozwiniętych i zamożnych. Brakuje danych na temat niedożywienia w całej starszej populacji. Przypuszcza się, że to ponad kilka procent społeczeństwa. Wiadomo natomiast, że spośród chorych, którzy trafiają do izb przyjęć polskich szpitali, niedożywiony jest co trzeci. Także w trakcie pobytu w szpitalu pogarsza się stan odżywienia części pacjentów. Podobnie jest zresztą we wszystkich krajach Unii Europejskiej.

Stan chorych pogorszy się w szpitalu? Pod okiem specjalistów?

– Trzeba pamiętać o tym, że ci pacjenci są przygotowywani do badań, przed którymi nie mogą jeść. Albo do zabiegów, przed którymi też jest niezbędna głodówka. W tym momencie utrata wagi to cena za życie. Swoją rolę odgrywa tu też sam przebieg schorzenia – często ból przy chorobie uniemożliwia jedzenie, a leki ratujące życie osłabiają apetyt. I bądźmy szczerzy – nie bez znaczenia jest szpitalna kuchnia...

Ale przecież mówiono nam zawsze, że gdy się choruje, to się chudnie. A teraz okazuje się, że to utrata kilogramów może nas wpędzić w poważną chorobę?

– Właśnie przez ten stereotyp lekarze, pacjenci i opiekunowie nie podejmują walki z niedożywieniem. I nikt nie kojarzy z nim zwiększonej liczby zakażeń, gorszego gojenia się ran i innych powikłań. Rodziny starają się pomóc chorym i przygotowują im posiłki, które powszechnie uważane są za zdrowe, np. rosół, domowe zupki. Taka troska jednak nie wystarcza. Bo tak pomyślana dieta nie zawiera wszystkich niezbędnych substancji odżywczych. A niedożywienie w chorobie może mieć szczególnie drastyczne konsekwencje.

Czyli jakie?

– Z takiego czysto ekonomicznego punktu widzenia powiem, że średnie koszty leczenia niedożywionych chorych są dwukrotnie wyższe niż pacjentów prawidłowo odżywionych. Ale najważniejsze jest to, że ci pierwsi mają mniejsze szanse w walce z chorobą. Nie dość, że rekonwalescencja przebiega u nich dłużej, to jeszcze istnieje większe prawdopodobieństwo powikłań, a w skrajnych przypadkach – śmierci.

d236px7

W cywilizowanym świecie śmierć z głodu? Na oczach rodziny, lekarzy?

– Prawda jest taka, że jak widzimy niedożywione dzieci z ogromnymi brzuszkami w Afryce, to kroi nam się serce. I chcemy pomagać. A czy przyjrzeliśmy się naszym staruszkom? Jak wstrząsająco oni wyglądają? I to nie tylko ciężko chorzy – cierpiący na raka, dializowani. Ten problem dotyka też zwykłych ludzi. Pomyślmy o takim staruszku, któremu przez 40 lat żona robiła śniadania, gotowała obiady i podawała herbatę. Żona umiera, a on wpada w przygnębienie. Nie ma bladego pojęcia, jak zabrać się za przygotowanie posiłku. A poza tym staruszek jest biedny, bo emerytura starcza głównie na rachunki, a przecież trzeba jeszcze jakieś leki kupić. Jednocześnie jest na tyle sprawny i samodzielny, że może mieszkać sam i nie musi dzieciom zawracać swoją osobą głowy. W kilku słowach – nie potrafi sobie nic ugotować, nie ma pieniędzy, ale też i apetytu... * I przestaje jeść.*

– Gdy traci 10% masy ciała, to spada mu odporność i pojawia się niedokrwistość. Po kolejnych 10% coraz wolniej zaczynają się goić rany. Potem staruszek zapada na zapalenie płuc. I cała rodzina przeciera oczy ze zdumienia – jak to zapalenie płuc? Przecież dziadziuś nigdy nie chorował! A dziadziuś dalej je tylko bułkę z mlekiem i chce tabletkę, która załatwi cały problem. Potem traci 30% masy ciała i coraz trudniej mu chodzić. A wreszcie i siedzieć. Jeszcze parę kilogramów mniej i pojawiają się odleżyny. W końcu śmierć. I ten schemat dotyczy zdrowego siedemdziesięcioletniego człowieka. A znajdźcie mi takiego! Ten nasz przykładowy staruszek umrze wcześniej. I o to walczymy. O tą świadomość, że brak jedzenia może zabić.

No tak. A tymczasem u nas wciąż częściej mówi się o otyłości niż o tym, jakie znaczenie ma niedożywienie.

– Trzeba nauczyć ludzi, że utrata kilogramów niespowodowana celowym odchudzaniem ani stresem nie jest niczym normalnym. Gdy tracimy bez powodu 10% masy ciała, to musimy zaalarmować lekarza. W polskim społeczeństwie poziom wiedzy na ten temat jest zerowy. Staruszek na śniadanie je bułkę i popija ją mlekiem. Na obiad – bułkę z mlekiem. Na kolację jogurt dla dzieci. A potem przychodzi do lekarza i chce jakąś tabletkę na poprawienie apetytu. Nie wie o tym, że w niedożywieniu lekiem jest jedzenie, a nie tabletki.

No tak, ale z pacjentami lub ich rodzinami nie rozmawia się o odpowiednim żywieniu. Albo rozmawia się tylko w przypadku chorób wymagających stosowania ściśle określonej diety. O roli żywienia w innych sytuacjach słyszymy mało lub wcale.

– I to jest właśnie zadanie, które stoi teraz przed współczesnymi lekarzami. W nowoczesnej medycynie prawidłowe żywienie, czyli podawanie pacjentowi odpowiednio zbilansowanej diety, jest nieodłączną częścią terapii i ma zastosowanie w większości schorzeń. Na świecie to obowiązek dietetyków, ale w Polsce, gdzie trudniej się dostać na refundowaną wizytę u dietetyka, to zadanie dla lekarzy. W szczególnych przypadkach należy zastosować ambulatoryjne lub szpitalne leczenie żywieniowe – pozajelitowe lub dojelitowe.

d236px7

Jak więc jeść, by być zdrowym? Jak dodamy do tej bułki z mlekiem serek i pomidorka, będzie dobrze?

– Nie, nie. Najważniejsza jest zbilansowana dieta. Z niedożywieniem mamy do czynienia, gdy przedłuża się niedostarczanie choćby jednego ze składników odżywczych. To właśnie dlatego trzeba jeść ryby i mięso, warzywa, owoce, nabiał, produkty zbożowe i oliwę z oliwek.

O słodyczach trzeba zapomnieć?

– Nie bądźmy tak okrutni. Najważniejsze jest to, by pamiętać o umiarze. Podobnie przy mleku. Owszem, jedna szklanka dziennie jest jak najbardziej na miejscu. Ale cały karton niekoniecznie.

A jak ta starsza osoba nie bardzo może przełknąć czegokolwiek poza kaszką i zmiksowaną zupką?

– Nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Takiego staruszka trzeba np. wysłać do stomatologa, żeby ten dopasował protezy, którymi starsza osoba będzie mogła gryźć twarde produkty. A potem trzeba będzie ją nauczyć gryźć. I rodzinę trzeba nauczyć, że takiego bliskiego muszą nakarmić albo przypilnować, żeby zjadł porządny posiłek, jak trzeba, to zmiksowany. Recepta jest jedna: musimy się nauczyć prawidłowo odżywiać. Musimy wiedzieć, że jesteśmy tym, co zjemy, a brak jedzenia oznacza śmierć.

Annna Czujko

d236px7
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d236px7
Więcej tematów