"Jesteśmy przygotowani na trudne pytania Obamy"
– Stosunki Polski ze Stanami Zjednoczonymi to nie katastrofa. Prezydent USA przyjeżdża do Warszawy i to na dwa dni – powiedział w Brukseli Radosław Sikorski w specjalnym wywiadzie dla TVP Info, komentując opinię opozycji w tej sprawie. Wynikła ona w czasie sejmowej dyskusji sprzed tygodnia nad jego exposé. Wtedy opozycja nazwała stosunki polsko-amerykańskie katastrofą.
Radosław Sikorski jest innego zdania i uważa, że Polska jest przygotowana na trudne pytania prezydenta Baracka Obamy, np. w sprawie restytucji mienia żydowskiego.
– Nauczcie się kochać Polskę taką, jaka jest – te słowa skierował Radosław Sikorski do opozycji podczas exposé w Sejmie dotyczącego założeń polskiej polityki zagranicznej.
– Polska nie dzieli mienia na żydowskie i nieżydowskie. Nie myślimy w tych kategoriach. Kwestia restytucji mienia to kwestia, która się w Polsce dzieje. Nasze sądy nie ferują przecież wyroków w zależności od wyznania, czy narodowości sądzących – podkreślił minister.
Dodał też, że Polska podpisała w przeszłości umowy z 12 krajami, w tym z USA i wypłaciła na ich podstawie wielomilionowe odszkodowania. – One obowiązują i my wygrywamy procesy sądowe na ich podstawie – mówił Sikorski.
Przypomniał też, że w 1960 roku USA przyjęły od Polski 40 mln dolarów i zobowiązały się, że to one obdzielą odszkodowaniami swoich obywateli. – I że przyszłe roszczenia będą kierowane do rządu amerykańskiego – dodał.
Radosław Sikorski odniósł się też do sytuacji w Libii. – Mamy w tej sprawie spór polityczny. Rząd poparł cele rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ, czyli ochronę ludności cywilnej, a w przyszłości zadeklarował zaangażowanie się w misję humanitarną. Prawicowa opozycja w postaci Prawa i Sprawiedliwości zadeklarowała, że powinniśmy natychmiast uznać Radę Tymczasową w Bengazi i zaangażować się w operację wojskową. Rząd tak nie uważa – mówił.
Według niego misja humanitarna niekoniecznie musi oznaczać obecność w Libii polskich żołnierzy, a bardziej wsparcie przy przekazywaniu pomocy humanitarnej dla organizacji charytatywnych, czy też dla następnego rządu libijskiego.
Szef MSZ powiedział też, że nie żałuje polityki, jaką Polska prowadziła wobec Białorusi. – Właściwe pytanie jest takie, czy warto było spróbować nakłonić reżim do złagodzenia rygoru. Moim zdaniem warto było, bo dziękowali za to opozycjoniści białoruscy. Kampania wyborcza była trochę lepsza niż wcześniej, choć oczywiście liczenie głosów było już takie samo jak zawsze – ocenił Sikorski.
Dodał też, że prezydent Alaksandr Łukaszenka musi zrozumieć, że nie może tak traktować swojego społeczeństwa, jeśli chce bliższych relacji z Unią Europejską i dalszej pomocy finansowej dla swojej gospodarki. – Prezydent Łukaszenka wybrał na razie drogę represji, ale pogoda dla dyktatorów jest coraz gorsza – zakończył minister spraw zagranicznych.
– Tym, którzy za najwyższy stopień patriotyzmu uważają oskarżanie rządu wyłonionego w demokratycznych wyborach o służalstwo wobec obcych, o kondominium, bifinlandyzację, o zaprzaństwo i zdradę mówię: opamiętajcie się – apelował minister Sikorski podczas swojego wystąpienia w sejmie, przypominając wcześniejsze wypowiedzi polityków opozycji na temat polityki zagranicznej naszego kraju.
Ci, którzy dzisiaj w Polsce rządzą, Polski całkowicie nie kochają
Szef PiS po wystąpieniu min. Sikorskiego, zwołał konferencję pod hasłem „Droga donikąd – fiasko polskiej polityki zagranicznej". Tłumaczył tam, że nie było go, bo nie chciał słuchać po raz kolejny „o dorzynaniu watach". O miłości do Polski deklarowanej przez Sikorskiego powiedział: – My uważamy, że ci, którzy dzisiaj w Polsce rządzą, Polski całkowicie nie kochają i jej szkodzą.
Kaczyński wyliczył zarzuty w stosunku do rządu odnośnie polityki zagranicznej:
- rezygnacja z przywódczej roli wobec części krajów postsowieckich.
- klęska w relacjach z Niemcami. Nadal budowany jest gazociąg północny i „Widoczny znak" – berlińskie centrum mające upamiętnić niemieckich wypędzonych.
- Według Kaczyńskiego Sikorski niedostatecznie walczy o pozycję Polski w UE, o czym ma świadczyć m.in. zbyt mała liczba stanowisk dla Polaków w unijnych instytucjach czy powstawanie Europy dwóch prędkości (w strefie euro i poza nią).