"Jesteś mi obcym człowiekiem". Tak SB podsłuchiwała kłótnie Macierewicza z żoną
Małżeństwo Antoniego Macierewicza w latach 70. przeżywało bardzo poważny kryzys - tak wynika z ujawnionych w nieautoryzowanej biografii polityka podsłuchów SB, które zachowały się w IPN. Mimo że rozwód był blisko, żona pozostała przy Macierewiczu i już zawsze stała za nim murem. Autorzy książki ujawniają także, że Macierewicz po wyjściu z podziemia dostał gwarancję bezpieczeństwa od otoczenia Czesława Kiszczaka.
Wirtualna Polska przedpremierowo publikuje fragmenty książki Anny Gielewskiej i Marcina Dzierżanowskiego "Antoni Macierewicz. Biografia Nieautoryzowana".
– Mam tego wszystkiego dosyć. Z obecnego układu między nami mam tylko same czarne strony – wyrzuca Macierewiczowi żona. Jest kwiecień 1977 roku, Antoni właśnie wrócił z aresztu. Macierewiczowie mają już w mieszkaniu podsłuch, SB notuje ich rozmowy i kłótnie.
– Ja na razie znoszę to, że ciebie zamykają. Bądź sprawiedliwy. Choć zamykają ciebie, a nie mnie, to skutki twojej działalności widoczne są na mojej osobie. A nie mam tego, czego można się spodziewać po drugim człowieku. Chętnie zamieniłabym ciebie na kogoś innego, ale to wiązałoby się ze zmianą teściowej, a tego wolałabym uniknąć. Jesteś mi obcym człowiekiem, nie ma ciebie 48 godzin, a ja sprawuję wszystkie obowiązki pani domu. Wpuszczam i wypuszczam znajomych, tłumaczę, a ty przychodzisz i stwierdzasz, że zaraz musisz wyjść. Ile razy mam mówić, że to sobie wypraszam? Chciałabym, żebyś nie miał, Antku, do mnie pretensji, ale przy twoim stosunku do mojej osoby ja nie widzę powodu, żebym to nadal znosiła. Gryzę się tym, że między nami jest taki stosunek, jaki jest, i mój stosunek w tej kwestii nie ulegnie zmianie. Znoszę twoje różne gesty i chamskie zachowanie, które ludzie w tej chwili widzą. Moi znajomi mi mówili, żebym o kulturze swojego męża nie wspominała i żebyśmy do nich z tego powodu nie przychodzili. Więc widzisz, mocniejszego stwierdzenia nie mogłam usłyszeć.
W połowie maja SB odnotowuje, że nadal dochodzi do kłótni. Żona narzeka, że Macierewicz daje na utrzymanie zaledwie 2 tys. zł, a przecież myślą o zamianie mieszkania. Ponieważ figurant ignorował wypowiedzi żony, stwierdziła ona, że jeśli on w najbliższym czasie nie zmieni swego stosunku, to wystąpi o przeprowadzenie rozwodu.
SB dokładnie rejestruje i analizuje te małżeńskie kłótnie, bo liczy, że ewentualny rozdźwięk między Macierewiczami da się wykorzystać do inwigilacji Antoniego. Ale pretensje Hanny do męża to tylko chwilowy kryzys. Wkrótce przyzwyczai się do roli żony opozycjonisty. Zawsze będzie stała za nim murem, choć to na jej głowę spadnie utrzymanie i prowadzenie domu. Będzie znosić jego areszty, zatrzymania, a później internowanie i ukrywanie się w podziemiu.
(…)
Niemal natychmiast po wyjściu Macierewicza z podziemia wśród działaczy opozycji pojawiają się informacje, że dostał on nieoficjalne gwarancje bezpieczeństwa od bliżej nieokreślonego otoczenia generała Kiszczaka. Warunki ujawnienia się mieli mu wynegocjować mecenasi Olszewski i Chrzanowski.
– To była w podziemiu powszechna wiedza, choć nie pamiętam w tej chwili, kto konkretnie mi o tym powiedział – opowiada Krzysztof Król, wówczas działacz Konfederacji Polski Niepodległej. – Wiązaliśmy to z jego głośnym artykułem z "Głosu", w którym wzywał do pojednania z Ludowym Wojskiem Polskim. Uznaliśmy, że to taka jego danina złożona władzy po to, żeby się móc bezpiecznie ujawnić.
O sprawie słyszeli też Ludwika i Henryk Wujcowie. – Zasadniczo wtedy były dwie metody wychodzenia z podziemia – zaczyna Henryk. – Heniu, pozwól, że ja opowiem – wchodzi mu w słowo Ludwika. – Przecież ty wtedy siedziałeś. W 1983 roku było już jasne, że formuła ukrywania się powoli się kończy. Po pierwsze, utrudnia działalność. Po drugie, uniemożliwia normalne życie. W końcu ile można żyć poza domem. Podstawową metodą wyjścia z podziemia było przyjście do domu i obdzwonienie znajomych, o których było wiadomo, że mają podsłuch.
– Dzwoniło się na przykład do Kuroniów – dopowiada Henryk. – Witek Łuczywo zadzwonił akurat do mnie – wspomina Ludwika. – „Jestem
już w domu, możemy się spotkać”. Po takiej akcji SB przychodziło, zwijało delikwenta na komendę, gdzie pro forma odbywało się przesłuchanie. Milicja informowała, że należy przestrzegać prawa stanu wojennego, proponowała podpisanie lojalki, odmawiało się i wracało do domu. Oczywiście, było pewne ryzyko, że się nie wróci. Pomysłodawcą drugiej metody był mecenas Jan Olszewski. Umawiał się z otoczeniem Kiszczaka, że ukrywający się działacz pod opieką adwokata zgłosi się na milicję, a oni gwarantują, że go przesłuchają i wypuszczą.
Henryk Wujec: – Tę drugą metodę uważano za niehonorową, ale w gruncie rzeczy nic w niej strasznego nie było. Z tego, co wiemy, właśnie tym sposobem ujawnił się Antoni. Ludwika Wujec: – Szczegółów nie znamy. Sprawę mógł też negocjować mecenas Chrzanowski, bo oni wtedy współpracowali. Ja tej metody nie potępiam, może nie przynosiła ona zaszczytu, ale życie jest skomplikowane, czasem trzeba było tak postąpić.
Podobną wersję przedstawia w pisanej w 1991 roku książce Spoko! czyli kwadratura koła Jacek Kuroń: Ukrywający się w podziemiu Antoni Macierewicz ujawnił się. To był wynik porozumienia z SB, wynegocjowanego przez mecenasów Chrzanowskiego i Olszewskiego.