ŚwiatJest wybuchowy i ma cięty język - to on pokieruje PE?

Jest wybuchowy i ma cięty język - to on pokieruje PE?

Na rozpoczętej w Strasburgu pierwszej w tym roku sesji PE ustępujący przewodniczący Jerzy Buzek ogłosił nazwiska kandydatów na nowego szefa europarlamentu. Już wiadomo, że Polaka na tym stanowisku zastąpi niemiecki socjaldemokrata Martin Schulz.

Jest wybuchowy i ma cięty język - to on pokieruje PE?
Źródło zdjęć: © AFP | PASCAL PAVANI

16.01.2012 | aktual.: 16.01.2012 21:14

Wybór Schulza eurodeputowani mają potwierdzić we wtorek.

Przed ogłoszeniem przez Buzka nazwisk kandydatów europosłowie minutą ciszy uczcili pamięć zmarłego 18 grudnia 2011 r. prezydenta Czechosłowacji i Czech Vaclava Havla oraz hiszpańskiego polityka Manuela Fragi Iribarne, który zmarł w niedzielę.

Ponieważ mija połowa pięcioletniej kadencji PE, zgodnie z tradycją zmienia się jego przewodniczący, a także inni członkowie prezydium i szefowie komisji oraz delegacji.

Poza Schulzem, eurodeputowanym z ramienia SPD i dotychczasowym liderem socjaldemokratów (S&D) w PE, kandydatami na szefa europarlamentu są: brytyjski konserwatysta Nirj Deva (z Europejskich Konserwatystów i Reformatorów - EKR) i brytyjska liberałka Diana Wallis (z frakcji liberałów i demokratów ALDE). Jednak to Schulz może być pewny, że zostanie wybrany.

Ponad dwa i pół roku temu dwie największe siły polityczne w PE uzgodniły porozumienie techniczne. Zakładało ono, że w pierwszej połowie kadencji PE kierować miał chadek z Europejskiej Partii Ludowej (EPL), a w drugiej socjaldemokrata z Grupy Postępowych Socjalistów i Demokratów (S&D). W 2009 r. socjaldemokraci jednomyślnie poparli Buzka i nie wystawili swojego kandydata. Podobnie teraz EPL nie wystawia swego kandydata.

Schulz znany jest z dość wybuchowego charakteru i ciętego języka, zwłaszcza w krytyce prawicowych polityków. Jego prezydentura, jak sam przyznał, będzie mieć inny - zapewne mniej koncyliacyjny - styl niż przewodnictwo Buzka.

W tym tygodniu w Strasburgu wybrani zostaną także wiceprzewodniczący PE i kwestorzy. Stanowiska te, podobnie jak stanowiska szefów niektórych komisji parlamentarnych, wybiera się zgodnie z metodą stosowaną w systemach wyborczych opartych na proporcjonalnej reprezentacji z listami partyjnymi (tzw. zasada d'Hondta). Pierwszeństwo wyboru mają największe grupy polityczne, a w nich najliczniejsze delegacje narodowe.

Dlatego zasiadająca w EPL Platforma Obywatelska może liczyć na więcej niż inne polskie delegacje. Jacek Protasiewicz (PO) ma być jednym z 14 wiceprzewodniczących PE, Danuta Huebner decyzją partii pozostanie na stanowisku szefowej komisji regionalnej. Marek Siwiec (SLD) też ma być wiceprzewodniczącym PE z ramienia S&D, ale Lidia Geringer de Oedenberg z tej samej frakcji będzie musiała pożegnać się z funkcją kwestora. Wbrew staraniom PiS nie udało się zdobyć dla Ryszarda Legutki nominacji na wiceprzewodniczącego z ramienia EKR. Pozycja Polaków w tej frakcji, do niedawna bardzo silna, osłabiła się wraz z podziałami w polskiej delegacji i odchodzeniem z PiS kolejnych europosłów.

Podział kadencji PE na połowy jest nieformalny i nie wynika z traktatu. W PE w przeciwieństwie do parlamentów narodowych nie ma większości rządzącej - Komisja Europejska, którą w uproszczeniu czasem porównuje się do rządu Unii, składa się bowiem z komisarzy z różnych rodzin politycznych, wskazywanych przez rządy akurat rządzące w danym kraju. By ułatwić zarządzanie PE i wybór władz, partie polityczne tuż po wyborach uzgadniają więc między sobą, kto i w której części kadencji stanie na czele PE. Ponieważ poprzednim szefem PE był Niemiec Hans-Gert Poettering (z EPL), socjaldemokraci zgodzili się, by po Niemcu nie powierzać tej funkcji od razu kolejnemu Niemcowi (Schulzowi), tylko najpierw Polakowi.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)