Jest relacja świadka wypadku pod Gościnem, w którym zginął 11‑latek i jego dziadek
W wypadku, do którego doszło 1 maja pod Gościnem (woj. zachodniopomorskie), zginął 11-latek i jego dziadek. Kobieta, która prowadziła samochód, opowiada, jak doszło do tego tragicznego w skutkach zdarzenia. Z jej relacji wynika, że straciła panowanie nad autem w momencie, gdy jej mąż, który siedział z tyłu, dostał ataku agresji. - On nagle po prostu wpadł w szał - mówi w TVP Info 38-latka.
09.05.2015 | aktual.: 09.05.2015 15:04
Do wypadku doszło po godzinie 19.00 na drodze krajowej numer 162, między Bartkowem a Gościnem, niedaleko Kołobrzegu. Jak mówił wtedy mł. asp. Tomasz Kwaśnik, rzecznik policji w Kołobrzegu, 38-letnia kobieta kierująca autem osobowym marki mercedes zjechała do przydrożnego rowu. Tam pojazd dachował.
Od tamtego czasu nad wyjaśnieniem przyczyn zdarzenia pracuje policja i prokuratura. Jednak rodzina skarży się na działania służb. Okazuje się, że żadna z kobiet dotychczas nie została przesłuchana. 38-latka, która kierowała samochodem, twierdzi, że powodem wypadku było zachowanie pijanego męża, który razem z jej ojcem i synem, siedział na tylnej kanapie.
- Nagle po prostu wpadł w szał. Zaczął bić mojego tatę, nos mu rozwalił, syna uderzył, mamę moją zaczął wyzywać, bić - opowiada żona napastnika. - Straciłam panowanie nad kierownicą, ale próbowałam wyjść z tego poślizgu, żeby po prostu nas wszystkich nie pozabijać. Się nie udało - dodaje.
- W pewnym momencie córka powiedziała "mamo, dzwoń na policję", a on tak szalał. Mnie uderzył, tak tym siedzeniem walił, w głowę ją uderzył, szarpał za włosy. Wypadł jej aparat, okulary jej spadły - relacjonuje druga z kobiet, która podczas jazdy siedziała na miejscu pasażera.
Okazuje się, że prokuratura chciała przesłuchać kobiety zaraz po wypadku, ale wtedy obie były pod wpływem środków przeciwbólowych i uspokajających, dlatego na złożenie zeznań nie zgodzili się lekarze. Jednak od tragicznego zdarzenia minęło już kilka dni, a nikt z grupy śledczych poszkodowanymi się nie interesuje. Dodatkowo rodzina skarży się, że napastnik, mąż 38-latki, nachodził ich w szpitalu. Agresywny pasażer groził i straszył kobiety, dlatego były zmuszone do wynajęcia ochrony, która pilnuje, aby mężczyzna nie miał możliwości ponownego zbliżenia się do poszkodowanych.
Po nagłośnieniu sprawy w mediach, prokurator prowadzący sprawę, wezwał kobietę, która podczas wypadku prowadziła auto, w poniedziałek na przesłuchanie. Jej mąż nadal przebywa na wolności. Okazało się także, że rodzina miała tzw. niebieską kartę, dla rodzin zmagających się z przemocą domową.