Jest pierwsze sprawozdanie z tegorocznej kolędy. Kapłani ubolewają. "Czekali, aż odejdziemy od furtki"
Kolęda 2020 w niektórych parafiach dobiega końca, więc pojawiają się pierwsze pokolędowe sprawozdania. Franciszkanie z sanktuarium w Łagiewnikach w swoim podsumowaniu pomstują, że aż sto domostw opiera sie założeniu im kartoteki parafialnej. Mieszkańcy mają "izolować się, stawiając wysokie płoty" czy też "wykluczając dzwonki przy bramie".
Publikowane szczegółowe raporty z odwiedzin wiernych "po kolędzie" to już powszechna praktyka stosowana przez polskich duchownych. Można w nich wyczytać ile par żyje bez ślubu, ile rodzin przyjęło księdza, a ile zamknęło przed nim drzwi, ile i od kogo udało się zebrać datków.
Jeden z takich raportów z tegorocznej kolędy opublikowali już franciszkanie z parafii św. Antoniego Padewskiego w Łodzi-Łagiewnikach. Kapłani kolędowali od 29 grudnia do 9 stycznia. Odwiedzili 982 domy, a zostali przyjęci przez 695 rodzin, a więc w 261 domach nie otworzono im drzwi. - Oczywiście, to nie wszystkie domy na terenie naszej parafii - podkreślają. - Wiele domów nigdy nie miało założonych kartotek, gdyż nigdy kapłanowi nie otworzono drzwi na kolędzie. Liczymy, że takich domostw nie objętych jakąkolwiek kartoteką jest w parafii ok. 80 do 100 - grzmią duchowni.
O co chodzi z "kartoteką" kościelną? To dokument, który ma ze sobą duchowny podczas kolędy i zazwyczaj w jej czasie go uzupełnia. Zapisane są w nim informacje o parafianach - ile osób liczy gospodarstwo, kto przyjmował w ubiegłych latach kolędę, oraz ile włożyli do koperty.
"Izolują się, stawiając wysokie płoty"
- W naszej parafii są już mocno utrwalone zachowania. Są takie ulice, gdzie prawie 90 proc. przyjmuje kapłana po kolędzie. Są to ludzie mieszkający z dziada pradziada na terenie tej parafii. Z drugiej zaś strony są takie obszary na terenie parafii, gdzie ponad 75 proc. nie przyjmuje kapłana z kolędą już od szeregu lat. Zdarza się, że czasami od początku zamieszkania w parafii - podkreślają kapłani. I dodają, że osiedlający się w parafii często "nie wchodzą w dialog z parafią, skrzętnie izolując się od nas, choćby nawet poprzez stawianie wysokich płotów czy wykluczanie dzwonków przy bramie".
- Niepokoi rosnący odsetek ludzi deklarujących się jako osoby niewierzące lub nie mające potrzeby kontaktu z Kościołem czy kapłanem. W większości są to nowo osiedlający się w naszej parafii, przy tym są to osoby z wyższym wykształceniem i o dość luźnych poglądach; w bardzo "osobliwy" sposób wyznający wiarę. Widać wśród części parafian wielkie zagubienie doktrynalne. Przykładem może być niewiara w piekło, wiara w animacje duszy wśród zwierząt, nie potrzeba praktyki sakramentów - informują zaniepokojeni kapłani.
I mówią o "bolesnym doświadczeniu" gdy odwiedzani domownicy "udawali, że nikogo nie ma i czekali tylko aż kapłan odejdzie od furtki".
Rozmowy o klimacie, czyli "o wszystkim i o niczym"
A jak już wpuszczają... niewielu pyta o duszpasterstwo i wspólnotę. - Raczej zainteresowanie skupiało się na remontach oraz na sprawach cmentarnych - oceniają franciszkanie.
- W części odwiedzanych domów, jak domniemamy ludzi raczej luźno praktykujących wiarę, rozmowy bywały raczej o wszystkim i o niczym, często o zwierzętach, ekologii, klimacie. Niejedna kolęda bywała z psem lub kotem przy nodze czy na rękach. Osobiście nie jeden raz usłyszałem, że to najważniejszy członek rodziny.To jakiś przedziwny znak czasu-humanizacja zwierząt i odhumanizowanie człowieka - stwierdzają kapłani.
Pewne oburzenie wzbudził również "nowy symptom". - Zwracano się do mnie per "pan" lub "proszę księdza". A przecież od ponad trzech wieków w tym miejscu rezydują zakonnicy a niektórzy parafianie nie wiedzą jak się zwrócić do zakonnika - dodaje kapłan.
CZYTAJ TEŻ: Przyjmujesz księdza po kolędzie. Potem czytasz o sobie i sąsiadach w raporcie parafialnym
Pochwalili się kwotą. Zebrano 33 tys zł
Przy okazji kolędy parafie składają dobrowolne ofiary na utrzymanie wspólnoty kościoła - informują franciszkanie. Mowa o znanej wszystkim "kopercie". Z zasady ofiarowane fundusze wykorzystuje się na opłacanie różnego rodzaju należności w kościele m.in. ogrzewanie czy bieżące remonty.
W tym roku parafianie z Łagiewnik złożyli ofiary w wysokości 32 960 zł. Dzieląc tę kwotę na 695 rodzin, które przyjęły kapłanów, wychodzi niespełna 50 zł na rodzinę.
Według danych Katolickiej Agencji Informacyjnej w ubiegłym roku połowa Polaków przyjęła księdza po kolędzie. To jednak duże uogólnienie, statystyki z poszczególnych parafii bardzo się różnią. W małych, wiejskich parafiach mało kto ośmieli się zamknąć drzwi przed kapłanem i tam odsetek rodzin przyjmujących księdza dochodzi do 90 proc. - tak jest chociażby we wsi Trzemżal (woj. wielkopolskie).
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl