Jest dochodzenie ws. incydentu podczas wykładu prof. Magdaleny Środy
Wszczęto śledztwo w sprawie najścia grupy zamaskowanych osób na wykład Magdaleny Środy na Uniwersytecie Warszawskim. - Będziemy próbować ustalić ich tożsamość - mówi prokurator.
W lutym grupa ok. 50 zamaskowanych osób wtargnęła do auli Audytorium Maximum Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie Magdalena Środa miała wygłosić wykład pt. "Moralność życia publicznego". Agresorzy mieli na twarzach maski konia, małpy, klauna; wyrwali drzwi do sali, po czym tańczyli i krzyczeli: "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę". Doszło do przepychanek z ochroną, następnie interweniowała policja; dwie osoby ukarano mandatem. Nikt nie został ranny.
- W poniedziałek Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście Północ wszczęła dochodzenie w kierunku przestępstwa naruszenia tzw. miru domowego" - powiedział we wtorek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Dariusz Ślepokura. Art. 193 Kodeksu karnego przewiduje grzywnę, karę ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku dla tego, kto "wdziera się do cudzego domu, mieszkania, lokalu, pomieszczenia albo ogrodzonego terenu albo wbrew żądaniu osoby uprawnionej miejsca takiego nie opuszcza".
- Te osoby wbrew żądaniu osoby uprawnionej nie opuściły terenu uczelni; będziemy próbować ustalać ich tożsamość - dodał Ślepokura. Wyjaśnił, że w ramach postępowania sprawdzającego prokuratura otrzymała od rektora UW szczegółową informację o zajściu; ponadto prokuratura uzyska nagranie od jednej z telewizji.
Według piśmiennictwa prawniczego, wdarcie się do danego obiektu to wejście przy użyciu przemocy, np. przez odepchnięcie siłą gospodarza lub wyłamanie drzwi. Przyjmuje się, że "nieopuszczanie obiektu" następuje m.in. wtedy, gdy sprawca znalazł się w danym miejscu legalnie, ale potem stał się osobą niepożądaną i mimo żądania uprawnionej osoby nie opuścił go.
Rzeczniczka Uniwersytetu Warszawskiego Anna Korzekwa oceniła, że to incydent niespotykany na uniwersytecie od wielu lat. - Warto, żeby osoby, które walczą o wolność słowa na uniwersytecie, zdjęły maski, zostawiły swoje sprzęty w szatni, usiadły w sali i próbowały dyskutować, a nie przerywać wykład. To do niczego nie prowadzi poza szumami, niepokojem - mówiła.
Premier Donald Tusk mówił, że jest poruszony informacją o incydencie. - Uważam, że stała się rzecz straszna, choć nikt nikogo nie pobił - podkreślił premier. W ocenie premiera jeśli będzie się okazywać obojętność wobec takich zdarzeń, "to na pewno za tydzień lub za miesiąc ci sami lub inni zamaskowani osobnicy wejdą i kogoś uderzą, a jeszcze później uderzą profesora, który zdecydował się na taki wykład, a który nie odpowiada ich dość plugawym gustom".