Jest areszt dla podpalacza biura posłanki. Grozi mu do 15 lat więzienia
Trzy miesiące w areszcie spędzi Sebastian K., podejrzany o podpalenie biura poselskiego Beaty Kempy w Sycowie. Mężczyzna usłyszał zarzuty prowadzenia działań terrorystycznych. Grozi mu za to nawet 15 lat więzienia.
40-letni mężczyzna usłyszał zarzut sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób oraz dla mienia w wielkich rozmiarach. Jak podkreślają śledczy, jest to czyn o charakterze terrorystycznym.
Prokurator Robert Tomankiewicz, szef Dolnośląskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej we Wrocławiu potwierdził, że Sebastian K. przyznał się do winy. - Zeznał on, iż działał z powodu przynależności politycznej poseł Beaty Kempy do partii, która współtworzy koalicję rządową - powiedział. Według jego opisu, Sebastian K. wybił metalowym przedmiotem szybę w drzwiach biura poselskiego, rozlał łatwopalną substancję i podpalił wnętrze.
Podpalacz został w czwartek ujęty przez policję. Podczas zatrzymania krzyczał"nienawidzę PiS-u"
Tylko dzięki skutecznej akcji gaśniczej podjętej przez policjantów i strażaków pożar został ugaszony - relacjonował prokurator. Podkreśla się też szybką reakcję męża Beaty Kempy, który szybko zauważył pożar. - Mąż jest bardzo skromny, ale w tym pożarze mogło zginąć wiele rodzin - powiedziała. Dodała także, że "to wszystko odbiło się na dzieciach".
Zeznania oskarżonego publikuje portal wPolityce.pl. W artykule zatytułowanym "Narodziny drugiego Cyby?" (mordercy polityka PiS Marka Rosiaka - przyp. red.) czytamy, że mężczyzna "do tego stopnia nie lubi polityków PiS i Solidarnej Polski", że nie żałuje swojego czynu. "Przede wszystkim nie podobają mi się te ustawy dotyczące zmian w sądownictwie. W telewizji było mówione, ze te ustawy idą tak szeroko, że cała władza będzie w rękach jednej partii. Wyjaśnił, że swoją wiedzę czerpał ze stacji TVN i TTV. "Innych stacji nie oglądam" - podkreślał podczas przesłuchania.
"Co ciekawe, Sebastian K. zaznaczył, że lubi polityków Nowoczesnej. W szczególności [panią Pihowicz i Katarzynę Lubnauer]" - czytamy na portalu. "Gdyby biuro poselskie należało do posła Budki, pani Lubnauer czy Pihowicz, to nie dokonałbym takiego czynu" - zeznał podejrzany.
Źródło: wPolityce.pl