Jeśli Kościół nie oczyści się z pedofilów, niech się szykuje na utratę władzy nad Polakami
Dosyć hipokryzji. Dosyć bezkarności – i bezczelności przestępców w sutannach. Łatwo powiedzieć, gorzej zrobić, bo Kościół w Polsce to wciąż państwo w państwie, a co gorsza, ludzie Kościoła nie rozumieją, dlaczego coś miałoby się zmienić. I papież Franciszek tu nie pomoże.
"Błagam o wybaczenie za te grzechy, za te skandale i zdrady, które spotkały tak wielu w bożej rodzinie" – powiedział Franciszek w Irlandii. Tej Irlandii, w której, po ujawnieniu trwającego kilkadziesiąt lat procederu ukrywania przez kościelnych zwierzchników straszliwych zbrodni ludzi Kościoła wobec dzieci, Kościół ów stracił bezpowrotnie rząd dusz. To w Irlandii i w USA po raz pierwszy okazało się, jak wielka jest góra lodowa, której na imię pedofilia w Kościele katolickim i jej ukrywanie.
Na jakiej wysokości tej góry znajduje się Polska? I ile tej góry jest ukryte jeszcze pod powierzchnią wody?
W 2002 r. śledztwo dziennikarzy amerykańskiej gazety "Boston Globe" ujawniło wieloletni proceder tuszowania pedofilii co najmniej 200 księży przez arcybiskupa Bernarda Law. Schemat, który wykryto w Bostonie, powtarzał się potem w kolejnych diecezjach w USA i w innych krajach: zwierzchnicy księży – jeśli sami nie byli umoczeni w przestępstwa przeciw dzieciom – zamiast donieść jak najszybciej władzom, dostarczyć dowody przestępstw i wyrzucić księży-przestępców z Kościoła, tuszowali skandale, kupowali milczenie ofiar, bagatelizowali ich zeznania, a podejrzanych księży po prostu przenosili po parafiach, gdzie przestępcy nieraz popełniali kolejne zbrodnie.
Upadek Kościoła
Od 16 lat regularnie w Kościele wybuchają kolejne pedofilskie skandale. Kanada, Meksyk, Belgia, Malta, Niemcy, Holandia, Norwegia, Chile. I znowu USA, konkretnie stan Pensylwania, gdzie w ubiegłym tygodniu wyszedł na jaw trwający dekady pedofilski proceder ponad 300 księży, których ofiarą padło ponad 1000 dzieci (najmłodsze miało 18 miesięcy). I wygląda na to, że miarka się przebrała.
Na nic ostre słowa Franciszka, który po tygodniu milczenia napisał, że pedofilia w Kościele to "kultura śmierci", i ocenił, że Kościół katolicki "nie zaopiekował się najmniejszymi" i ich "opuścił". To niestety wiemy od lat. Na nic kolejne zapowiedzi papieża "wzmożenia wysiłków, aby zapobiegać zbrodniom i ich ukrywaniu" - nawet jeśli istotnie Benedykt XVI zaczął, a Franciszek kontynuuje proces "czyszczenia" Kościoła. Wciąż w tej sprawie dzieje się za mało, za wolno, zbyt niekonsekwetnie. Jedna z ofiar kościelnej pedofilii, które w dobrej wierze dołączyły do Papieskiej Komisji ds. Ochrony Nieletnich, już zrezygnowała w proteście przeciw oporowi kurii rzymskiej. Na nic fakt, że do końca 2016 r. kilkudziesięciu biskupów straciło stanowiska za ukrywanie swoich podwładnych-pedofilów. Tym razem Kościołowi się nie upiecze, ludzie żądają nie słów, a czynów. A jak czynów nie ma, to jest jak w Irlandii, w której sekularyzacja społeczeństwa postępuje lawinowo. Albo jak w Polsce.
Polski Kościół nie jest święty
Tak, w Polsce, gdzie od początku lat 80. odsetek ludzi chodzących na msze zmalał o około 20 punktów procentowych. W Polsce, w której dokonuje się pokoleniowa laicka rewolucja: w grupie wiekowej 40 plus 55 proc. deklaruje praktykowanie co niedziela, ale w grupie młodszych niż 40 lat tylko 26 proc. A to wszystko nawet bez ujawnienia skandalu na miarę Spotlight czy zbrodniczego gangu księży-pedofilów z Pensylwanii, choć od lat wychodzą na jaw kolejne przypadki, jak sprawa proboszcza z Tylawy, jak sprawa księdza Pawła Kani z Wrocławia, jak przerażające wyznania ofiary proboszcza z diecezji bielskiej, jak sprawa arcybiskupa Wesołowskiego na Dominikanie. Jak opisana przez Justynę Kopińską sprawa księdza Romana, który przez kilkanaście miesięcy gwałcił nastoletnią Kasię, w lutym 2009 roku dostał za to osiem lat bezwzględnego więzienia, miał zostać wyrzucony z kapłaństwa, a w 2017 r. okazało się, że dalej jest księdzem i ma kontakt z dziećmi.
Mimo ujawniania przez media tych i kolejnych spraw polskie diecezje katolickie nadal odmawiają ujawnienia statystyk dotyczących polskich księży-pedofilów, twierdzą, że takich informacji nie mają (i rzeczywiście mogą ich nie mieć), najwyżsi rangą hierarchowie polskiego kościoła plotą bzdury, próbując obarczyć odpowiedzialnością… dzieci, a szeregowi księża nie umieją odróżnić pedofilii od homoseksualizmu, bo nikt ich tego nie nauczył.
– napisał jezuita, ks. Grzegorz Kramer. Doskonale zrozumiał to, czego wciąż nie najwyraźniej rozumie Episkopat Polski i wielu mniej lub bardziej prominentnych przedstawicieli nie tylko polskiego kleru.
Zrozumiał to, że wyjątkowość sytuacji księży oskarżonych o pedofilię nie przejawia się w tym – jak najwyraźniej wielu z nich na całym świecie wciąż sądzi - że wyroki sądów świeckich ich nie dotyczą, a ich osądzić może tylko Kościół (jak to od lat 60. XX w regulował wewnętrzny watykański dokument). Wyjątkowość sytuacji księży przejawia się w tym, że robią w "biznesie" moralności. W "biznesie" zasad. Krótko: mówią ludziom, co jest dobre, a co złe. Ponoszą więc szczególną odpowiedzialność przed tymi ludźmi, przed społeczeństwem, jeśli sami czynią zło.
Chmury nad Janem Pawłem II
Przy okazji raportów o pedofilii kleru w USA padło nazwisko Karola Wojtyły. Wiadomo, że choćby ambasada Watykanu w USA słała do Jana Pawła II informacje o problemie pedofilii. Niewytłumaczalne jest, dlaczego tak długo w łaskach polskiego papieża pozostawał założyciel Legionu Chrystusa, Marcial Maciel Delgado, który molestował dzieci przez całe dziesięciolecia. A to początek długiej litanii oskarżeń.
Chciałoby się powiedzieć, że w przypadku Polski wszystko sprowadza się do pytania: Czy Jan Paweł II wiedział o skali pedofilii w Kościele? Czy kochany przez miliony Polaków papież ponosi – i jaką część – winy za cierpienia gwałconych dzieci przez ostatnie ćwierć wieku? Jeśli wiedział, to straszne zło zatriumfowało nad Kościołem.
Ale polskiego papieża już nie ma. Są za to w Polsce księża, których pedofilię ujawniono, i którzy wciąż nie ponieśli kary. Wciąż jeszcze jest tak, że gdy na wsi lub w małej miejscowości ofiara zbierze się na odwagę i oskarży księdza, społeczność staje przeciw ofierze w obronie duszpasterza. Polska wciąż czeka na swoją aferę "Spotlight" i na raporty, takie jak te cztery z Irlandii, dokumentujące potworne zbrodnie. Oby się okazało, że nie ma do nich podstaw. Bo jeśli są, to – piszę to bez satysfakcji - najpierw coraz więcej ludzi zacznie, jak w ubiegły weekend, zawieszać na bramach kościołów dziecięce buciki. A potem polski Kościół może zacząć pakować walizki. Tylko nie wiadomo, czy będzie miał dokąd pójść.