"Jeśli Janusz Piechociński nie wejdzie do rządu, koalicja się rozpadnie"
Nowy szef PSL stwierdził w rozmowie z "Gazetą Polską Codziennie", że koalicja wymknęła się spod kontroli. Czy inni politycy też tak sądzą? - Koalicja sprawnie funkcjonuje i ma się dobrze - mówi Jan Bury, przewodniczący klubu PSL. Dodaje jednak, że prezes ma prawo do własnej oceny. Czy ocena Piechocińskiego nie wzbudza niepokoju u mocniejszego koalicjanta?
- Piechociński chce w ten sposób pokazać różnicę między sobą a swoim poprzednikiem - uważa Andrzej Halicki (PO) i podkreśla, że w koalicji wszystko gra. A może gra też sam nowy prezes PSL? - To licytowanie się, ale nie wiem, czy uda mu się coś osiągnąć - mówi Zbigniew Ziobro (SP). - Jeśli jednak panowie (Tusk i Piechociński) by się rozeszli, to nie ronilibyśmy łez - kontynuuje lider Solidarnej Polski.
Zdaniem Ryszarda Kalisza, Piechociński w końcu "poszedł po rozum do głowy i pokazuje, że potrafi być stanowczym politykiem". Według posła Sojuszu nowy szef PSL wobec Platformy "może pozwolić sobie na bardzo dużo". PO nie ma alternatywy, a rząd mniejszościowy oznaczałby diametralny spadek notowań PO. Czy rzeczywiście może dojść do rozłamu koalicji? Według Jerzego Polaczka (PiS) tak się stanie, jeśli Janusz Piechociński nie wejdzie do rządu.
Jeśli jednak wejdzie, to na jaką pozycję? Wydaje się, że zależy mu na tece ministra transportu. Nawet obecny minister Sławomir Nowak deklaruje już swoją gotowość odejścia, co Polaczek ocenia jako zwyczajną szansę na "zwianie" z resortu, który Nowaka przerasta. Natomiast w tej zagrywce Nowaka Andrzej Rozenek (RP) upatruje wyrachowanej gry PO. - Jeśli doszłoby do przejęcia przez ludowców ministerstwa transportu kosztem ministerstwa gospodarki, to oznaczałoby, że PSL został ograny przez samego siebie - mówi.
Reporter: Dominika Leonowicz, Zdjęcia: Tomek Górski