Jesienią wyborów nie będzie!
W filmie Krzysztofa Kieślowskiego pt. „Przypadek” życie Witka, bohatera granego przez Bogusława Lindę może się potoczyć zupełnie inaczej w zależności od drobnego zdarzenia. Jeden szczegół i linia jego życia biegnie już innym torem, ale w przewrotny sposób zmierza do tego samego zakończenia. Przypadek czy przeznaczenie? W naszym życiu politycznym jest tak samo: najrozmaitsze warianty i tzw. scenariusze polityczne prowadzą do tego samego finału: przedwczesnych wyborów parlamentarnych nie będzie.
30.08.2007 | aktual.: 24.09.2007 12:59
Film „Przypadek” miał kompozycję nowelową i składał się z trzech części. W jednej z nich Witek zostaje komunistycznym działaczem, gdy udaje mu się wskoczyć do ruszającego pociągu. W kolejnej odsłonie zostaje na peronie złapany przez sokistę. Poznaje solidarnościowe podziemie i zaczyna zwalczać socjalistyczny ustrój. Mógł też w końcu w ogóle nie zajmować się polityką i zostać mężem oraz ojcem. Film został nakręcony w 1981 roku, ale nawet teraz widać, że rozrzut hipotetycznych dróg biograficznych głównego bohatera jest dość znaczny. Tylko koniec taki sam: Witek w każdej części ma lecieć do Paryża, ale nigdy z różnych powodów tam nie dociera.
Także rozwój obecnej sytuacji politycznej może potoczyć się w niezliczonych kierunkach. Może dojść do głosowania wniosku o samorozwiązanie Sejmu. Premier może złożyć dymisję, a prezydent zakończyć kadencję parlamentu jeśli po trzech próbach nie uda się powołać nowego gabinetu. Może także dojść do konstruktywnego wotum nieufności. Politycy zapewniają, że wszystko może się zdarzyć i dalej potoczyć w nieprzewidzianym i nieznanym kierunku. Wybory mogą być 21 lub 28 października albo 4 listopada. Albo… Tak, możliwy jest jeszcze inny wariant…
Obojętnie co i z jakiego powodu zrobi PiS, PO lub SLD. Partyjni liderzy mogą wsiąść do pociągu, wyskoczyć a nawet rzucić się pod lokomotywę. Finał w każdym „przypadku” będzie taki sam. Choćby zdecydowali się na wariant, który jeszcze teraz nie przyszedł im do głowy. Przedwczesnych wyborów parlamentarnych nie będzie. Wygląda, na to, że politycy muszą zrobić wiele nowych rzeczy po to, żeby wszystko zostało po staremu.
Jaki z tego wniosek? Nasze życie polityczne jest jak kiepski film, bo od początku znamy jego zakończenie…
Marek Dziewięcki, Wirtualna Polska