Jerzy Zięba: wiedziałem, że nie sprzedaję leków

Zamknięty magazyn ze wszystkim produktami, które oferuje firma Jerzego Zięby, to efekt działania policji, która weszła do pomieszczeń w Rzeszowie. – Funkcjonariusze zabezpieczyli wszystko, choć tutaj nic nie jest produktem leczniczym – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską przedsiębiorca Jerzy Zięba.

Jerzy Zięba: wiedziałem, że nie sprzedaję leków
Źródło zdjęć: © East News
Katarzyna Romik

Podejrzany o handel lekami w Internecie Jerzy Zięba oraz dwoje członków zarządu firmy wyjaśniają: - Nie mieliśmy wiedzy, iż oferowane produkty stanowiły produkty lecznicze według niczym nieuzasadnionego poglądu prof. Elżbiety Anuszewskiej z Narodowego instytutu Leków. Żaden z oferowanych produktów nie jest produktem leczniczym i nie znajduje się w "Rejestrze Produktów Leczniczych Dopuszczonych do Obrotu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej”.

Wyjaśnienia Zięby

Jerzy Zięba wyjaśnia, że nie mógł też wiedzieć, że "ktoś bez żadnych podstaw naukowych uzna te produkty za leki."

W rozmowie z Wirtualną Polską podaje przykłady z ekspertyzy, którą przygotowali biegli dla prokuratury.

– Koenzym Q10 w dawce 100 mg nie jest lekiem – odpowiada Jerzy Zięba. Dodaje, że nigdzie na świecie nie jest to lek. – Co więcej, w ekspertyzie mowa jest o subsatncji ubiquinon, a my sprzedawaliśmy ubiquinol. Różnica jest w konstrukcji chemicznej i w działaniu. Widać, że eksperci nawet nie wiedzą o tym – ocenia Zięba.

Podobnie jest ze srebrem i złotem koloidalnym. – Nigdy nie były sprzedawane nawet jako suplement diety ani środek spożywczy. Oferowaliśmy ich roztwór. Nie podajemy też zastosowania – mówi.

Dalej Jerzy Zięba tłumaczy, że jego firma nigdzie nie proponuje leków. – Zarzuca się nam, że oferujemy substancje lecznicze, podczas gdy do innych producentów, jak np. do producenta Mumio, Główny Inspektor Sanitarny Marek Posobkiewicz wysyła informacje, że przyjmuje je do obrotu jako suplementy diety – zauważa.

Ekspertyza biegłych do powtórki

Prokuratura dostała opinię biegłych z Narodowego Instytutu Leków. – Wynika z niej, że opis produktów wskazanych w zarzutach (...) należą do kategorii produktu leczniczego – mówi nam rzecznik Prokuratura Okręgowej.

- Ekspertyza jest nierzetelna, nie poparta jakimikolwiek dowodami naukowymi, np. powołuje się na medycynę indyjską, co wprowadziło prokuratora w błąd. Zgodnie polskim Kodeksem karnym biegły, który przygotowuje niechlujną analizę musi liczyć się w konsekwencjami – ocenił Jerzy Zięba.

Wiadomo, że obrońcy podejrzanych zamówią powtórną ekspertyzę.

Prokurator Łapczyński nie miał jeszcze informacji, by taki wniosek pojawił się w sprawie.

Kłopoty i zamknięcie magazynu

Śledztwo po zawiadomieniu Rzecznika Praw Pacjenta w związku z działalnością Jerzego Zięby nadzoruje Prokuratura Okręgowa w Warszawie.

Podejrzani usłyszeli zarzuty na początku kwietnia. Nie przyznali się do zarzucanych im czynów - podaje prokuratura.

– Postępowanie dotyczy tego, że osoby te podjęły bez wymaganego zezwolenia działalność gospodarczą w zakresie obrotu z wykorzystaniem sieci Internet za pośrednictwem stron internetowych produktami leczniczymi, tj. o czyn z art.125 Ustawy prawo farmaceutyczne – powiedział nam prokurator Łukasz Łapczyński.

Podejrzanym grozi za to kara do dwóch lat więzienia.

Poniedziałkową wizytę policjantów Jerzy Zięba relacjonował na żywo w mediach społecznościowych.

Warszawska prokuratura zapewnia, że w najbliższych dniach poinformuje o postępach w śledztwie.

Masz news, zdjęcie lub film związany z pogodą? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (487)