Jerzy Szteliga: Namysło musi odejść
Jerzy Szteliga chce dymisji władz wojewódzkiego SLD. - Nie wiem, czy nasz kolega jest jeszcze w partii - odgryza mu się opolski lider Sojuszu, Andrzej Namysło.
10.01.2004 09:20
Opublikowane wczoraj wyniki badań poparcia mieszkańców Opolszczyzny dla partii politycznych okazały się druzgocące dla SLD. Sondaż przeprowadziła na zlecenie "Nowej Trybuny Opolskiej" Agencja Badań Marketingowych na reprezentatywnej grupie mieszkańców. O ile na pytanie, na kogo oddawano głosy podczas wyborów we wrześniu 2001 r. - 20 proc. badanych wskazało koalicję SLD-UP, o tyle dziś byłoby skłonnych poprzeć te formację jedynie 8 procent mieszkańców regionu.
Spadek poziomu akceptacji o ponad połowę przy jednoczesnym odejściu prawie połowy członków partii przy okazji niedawno zakończonej weryfikacji, wywołał gniewną reakcję Jerzego Szteligi.
Niedawny "baron" opolskiego Sojuszu skomentował te wyniki dosadnie: - Przy takim poparciu kierownictwo SLD w regionie powinno się podać do dymisji.
Zdaniem Szteligi winę za skrajnie złe wyniki SLD ponosi zarząd wojewódzki partii wraz z jej szefem Andrzejem Namysłą: - Jeśli wskaźniki gospodarcze idą w górę, co lada moment powinno przynieść poprawę bytu Polaków, a notowania partii rządzącej w regionie idą w dół, to nie jest to paradoks, lecz wynik. Wynik tego, że panowie rządzący SLD na Opolszczyźnie wolą widocznie bawić się swoimi wnukami niż partią. Dlatego myślę o zintensyfikowaniu swych kontaktów z mieszkańcami Opolszczyzny, by zacząć w zastępstwie kolegów z partii tłumaczyć, o co chodzi SLD, na czym polega plan Hausnera i czemu warto go poprzeć. Ale z drugiej strony mówię otwarcie: jeśli kierownictwo partii nie ma na to czasu, niech poda się do dymisji i nie blokuje awansu młodym.
Zdaniem Szteligi obecne władze nie zrobiły nic, by zmienić wizerunek Sojuszu: - Ludzie patrzą na nas, a w tle wciąż widzą tylko nasze afery, naszych aresztowanych działaczy. Zbieramy zasłużone lanie, ale nie widać cienia działania, by pokazać także nasze lepsze strony. Andrzej Namysło nie pozostaje dłużny: - Jeśli kolega Szteliga mówi o aferach, to przypomnę, że nie zaczęły się one w dniu mojego wyboru na przewodniczącego, lecz za jego kadencji. To on był przy ich narodzinach, on miał wszelkie szanse, by im zapobiec lub przeciąć w zarodku. Jeśli dziś zbieramy gorzkie żniwo tamtej polityki, to przypominam, że prowadził ją mój poprzednik.
Szteliga kilka razy publicznie, ale także teraz, formułował opinię, że Namysło kurczowo trzyma się stołka lidera partii: - Dlaczego ludzie przestają nas lubić, a nasi członkowie odchodzą? Ot, przykład. Jest spotkanie władz wojewódzkich. Pada wniosek o wpisanie do programu marcowego kongresu partii głosowania nad wotum zaufania dla lidera. I kolega Namysło zaczyna krzyczeć do młodych ludzi, że nie będą mu gówniarze polityki robić za plecami. To jest partia? Ja jestem pyskaczem. Ale jeśli pyskuję, to w konkretnych sprawach. Nigdy na samą propozycję rozmowy. Namysło: - Bzdury. Przeszedłem już głosowanie nad wotum zaufania, nie widzę powodu, bym miał go unikać w marcu.
Tomasz Garbowski, sekretarz Zarządu Wojewódzkiego SLD, uważany za lidera "grupy młodych": - To, czy zarząd pod kierunkiem przewodniczącego pracuje dobrze, ocenią członkowie partii na kongresie. Powiem tylko, że nasz lider rzeczywiście czasem zachowuje się dziwnie. A na pewno jakoś trudno ułożyć mu dobre stosunki z liderem Mniejszości Niemieckiej, co uniemożliwia funkcjonowanie koalicji w regionie.
Andrzej Spór, lider powiatowego SLD w Namysłowie, członek krytykowanego przez Szteligę zarządu wojewódzkiego, także uważa, że pora na daleko idące zmiany: - Powiedzmy sobie wprost, że SLD za Szteligi i SLD teraz to dwie różne partie. Obecny lider nie ma tej charyzmy, jaką miał poprzednik. To kwestia zupełnie różnych osobowości, temperamentów, a może i tego, że Namysło ciągle czuje na plecach oddech Szteligi. I jeśli sam się z nim nie porównuje, to porównują go inni.
Nastroje w opolskim SLD przed marcowym zjazdem są fatalne. Coraz więcej powiatowych struktur zgłasza pretensje do opolskiej centrali o to, że afery z udziałem jego ludzi rzutują na ocenę Sojuszu w terenie. W kilku organizacjach pojawiły się pomysły, by odebrać stolicy województwa niepisany przywilej posiadania szefa. Nie widać jednak nikogo, kto chciałby zająć miejsce dwóch walczących od dawna ze sobą "baronów" - Namysły i Szteligi.
Nie palą się do tego młodzi. Ten bezruch z właściwą sobie dosadnością komentuje Szteliga: - Partyjne basiory czekają wiernie, że może Namysło skapnie im ze stołu jakieś lukratywne posady. Młodzi się boją. Też by chcieli coś zmienić, ale brak im śmiałości.
Namysło: - Kolega Szteliga, zanim zacznie wystawiać cenzurki partyjnej moralności, powinien zacząć od siebie. Wyjaśnić swą rolę w czasach, gdy rodziły się afery wstrząsające do dziś Sojuszem, a przede wszystkim zacząć bywać na spotkaniach swego koła. Według moich informacji, miejska komisja rewizyjna niebawem rozstrzygnie, czy wobec faktu nieobecności posła na spotkaniu, podczas którego weryfikowano jego osobę, jest on, formalnie biorąc, nadal członkiem partii.
Szteliga odpowiada: - Nie pierwszy raz próbuje mi się podłożyć świnię.
Mirosław Olszewski
molszewski@nto.pl