Jerzy Hausner: musi być proporcja między rozmowami a działaniem
Istnieje zawsze jakaś proporcja pomiędzy tym, ile czasu spędzamy na rozmowy, a ile czasu spędzamy na to, żeby załatwiać sprawy, które wynikają nie tylko z rozmów ze związkami zawodowymi, bo to nie jest jedyny partner, z którym przedstawiciele rządu musza rozmawiać. Tylko z wieloma innymi partnerami i podmiotami. Jeżeli tylko będziemy zajmowali się gaszeniem pożaru, jeżeli tylko będziemy zajmowali się rozmowami i reagowaniem w ten sposób, to zapewniam, że nie da się żadnych spraw poważnie i systemowo rozwiązać - powiedział we wtorek w Salonie politycznym Trójki minister pracy Jerzy Hausner, odpowiadając na zarzut, że nie było go podczas negocjacji ze związkami zawodowymi górników.
10.12.2002 10:42
Jolanta Pieńkowska: Panie ministrze, dlaczego ani pana, ani ministra Jacka Piechoty nie było wczoraj w Katowicach?
Jerzy Hausner: Bo nie było takiej potrzeby. Tam było trzech wiceministrów, którzy są przygotowani do podejmowania negocjacji w szczegółowych sprawach. Podstawowe rzeczy zostały z moim udziałem i ministra Piechoty omówione w zeszłym tygodniu. Wydawało się, że stanowiska zostały bardzo zbliżone. Przecież my praktycznie byliśmy bardzo blisko porozumienia. I gdyby nie stanowisko jednego ze związków zawodowych, to wszystkie inne były gotowe tamto porozumienie, w zeszłym tygodniu, zawrzeć.
Jolanta Pieńkowska: Ale gdyby był pan i był minister Piechota, to być może rzeczywiście doszłoby już wczoraj do podpisania porozumienia, a negocjacje nie trwałyby kilkunastu godzin i właściwie nie zakończyły się niczym?
Jerzy Hausner: A na jakich przesłankach pani opiera takie rozumowanie? Bo wszystkie doświadczenia dotychczasowe negocjacji ze związkowcami z tego sektora szczególnie pokazują, że negocjacje trwają po kilkanaście godzin. Bo przecież tam jest 14 rozmówców, 14 związków zawodowych. Nie ma żadnego znaczenia, czy rozmówcą jest wiceminister, czy minister, czy wicepremier.
Jolanta Pieńkowska: Nie do końca tak, bo wczoraj omal nie doszło do zerwania tych rozmów, jak związkowcy zobaczyli, że nie ma ani pana, ani ministra Piechoty, tylko są wiceministrowie.
Jerzy Hausner: Po pierwsze myśmy przecież to wyraźnie powiedzieli, że zaczynają się rozmowy w poniedziałek, że będzie je prowadził wiceminister Kossowski. On tutaj jest głównym koordynatorem tego programu. Oprócz tego mył mój główny zastępca, który zajmuje się rynkiem pracy, bo to jest problem, który ja wnoszę do rozwiązania i był wiceminister finansów. Więc były wszystkie kompetentne osoby. Ja chciałbym zresztą zwrócić uwagę przy tej okazji, że bardzo wiele osób domaga się z jednej strony od przedstawicieli rządu dialogowania, a z drugiej strony domaga się działania. To umówmy się, że istnieje zawsze jakaś proporcja pomiędzy tym, ile czasu spędzamy na rozmowy, a ile czasu spędzamy na to, żeby załatwiać sprawy, które wynikają nie tylko z rozmów ze związkami zawodowymi, bo to nie jest jedyny partner, z którym przedstawiciele rządu musza rozmawiać. Tylko z wieloma innymi partnerami i podmiotami. Jeżeli tylko będziemy zajmowali się gaszeniem pożaru, jeżeli tylko będziemy zajmowali się rozmowami i
reagowaniem w ten sposób, to zapewniam, że nie da się żadnych spraw poważnie i systemowo rozwiązać. Więc musi być jakaś proporcja.
Jolanta Pieńkowska: Ale to jest tak, że rząd się zajmuje tym gaszeniem pożarów. Dlatego, że tak, jak zajął się stoczniowcami, tak, jak w tej chwili zajmuje się górnikami, tak, jak w tej chwili zajmuje się sytuacją Fabryki Kabli w Ożarowie, to tylko i wyłącznie dlatego, że ci ludzie zaczęli strajkować.
Jerzy Hausner: To nie jest tak. Ożarów zresztą jest przypadkiem, który jest w bardzo szczególny sposób relacjonowany. Wczoraj, rozpoczęły działalność dwa urzędy pracy, zresztą bardzo dobrze przygotowane do tego, by rozpatrywać w indywidualny sposób sprawy poszczególnych osób. Czy ktoś zwrócił na to w ogóle uwagę? Że w tym Ożarowie dzieją się w tej chwili pozytywne rzeczy. To już zniknęło z zainteresowania mediów. Pokazuje się tam, gdzie sa ogniska zapalne. Ja, oczywiście z polecenia premiera, zajmowałem się...
Jolanta Pieńkowska: Znaczy wszystkiemu są winni dziennikarze?
Jerzy Hausner: No nie, pani przesadza. I pytając dotychczas w sposób, w który pani pyta i teraz pani po prostu przesadza. Ja rozumiem, że pani rolą jest sprowokowanie mnie do określonego zachowania, ale niech pani nie przesadza. Niech pani patrzy po prostu w sposób obiektywny na to, jak wygląda sytuacja. Ja się zająłem sprawami Ożarowa, przecież to nie znaczy, że ja się mogę codziennie sprawami zajmować. Są ludzie, z Agencji Rozwoju przemysłu, bardzo kompetentni, z Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości, z Urzędów Pracy, ludzie od marszałka, ludzie od starosty powiatowego, ludzie od burmistrza, przecież wystarczy, ze ja codziennie sprawdzę, czy tam rzeczy idą we właściwym kierunku, a będę zajmował się setkami innych problemów. Domaganie się, żebym jeździł wszędzie, a potem krytykowanie mnie za gaszenie pożarów jest po prostu nieporozumieniem. (Polskie Radio/mag)