Jeff Sessions spotykał się z rosyjskim ambasadorem. Kolejny rozdział rosyjskiej afery
Prokurator generalny i jeden z czołowych ludzi z otoczenia Donalda Trumpa Jeff Sessions dwukrotnie spotkał się z rosyjskim ambasadorem Siegiejem Kisliakiem, mimo że mówiąc pod przysięgą zaprzeczał jakimkolwiek kontaktom z Rosjanami - ujawnił "Washington Post". Tymczasem na jaw wychodzą kolejne szczegóły na temat rosyjskich koneksji współpracowników Trumpa.
02.03.2017 | aktual.: 02.03.2017 19:49
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sessions z Kisliakiem spotkał się w czerwcu i wrześniu ubiegłego roku. Do pierwszej rozmowy doszło w kuluarach konferencji konsewatywnego think-tanku Heritage Foundation. To drugie spotkanie miało miejsce niedługo po tym, jak pojawiły się podejrzenia o operacji rosyjskich służb, której celem było wpłynięcie na przebieg amerykańskich wyborów. Sessions, wówczas senator z Alabamy, zasiadający w komisji sił zbrojnych, był jednym z najbardziej prominentnych zwolenników Trumpa. Szczegóły rozmów z Kisliakiem nie są znane, jednak niezależnie od nich sprawa może mieć znaczące konsekwencje dla nowego prokuratora generalnego.
Zeznając pod przysięgą podczas przesłuchania w Senacie, na którym rozważana była jego nominacja na prokuratora generalnego, Sessions zaprzeczał bowiem, by miał jakiekolwiek kontakty z Rosjanami podczas kampanii wyborczej. Jego rzeczniczka Sarah Isgur Flores tłumaczy, że Sessions spotkał się z Kisliakiem nie jako działacz kampanii Trumpa, lecz przedstawiciel senackiej komisji. Co więcej, rozmowa miała mieć "powierzchowny" charakter i być jednym z 25 innych spotkań z ambasadorami różnych krajów - w tym Polski. W środowym oświadczeniu prokurator generalny nazwał oskarżenia "fałszywymi", tłumacząc że podczas spotkań nie dyskutował z Kisliakiem na tematy związane z kampanią.
Tłumaczenia te mogą jednak nie wystarczyć, by nie dopuścić do skandalu. Wcześniej za kłamstwa na temat rozmów z rosyjskim ambasadorem zmuszony do odejścia został gen. Michael Flynn, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego. Co więcej, jak podało CNN, amerykański kontrwywiad uważa Kisliaka za czołowego oficera rosyjskiej Służby Wywiadu Zagranicznego (SWR) werbującego agentów służby. Jak mówi WP były funkcjonariusz Agencji Wywiadu Michał Rybak, taki porządek rzeczy byłby nietypowy, lecz nie niemożliwy.
- Wieloletni oficer drugiej linii przecież może awansować w strukturach MSZ. Jest to również możliwe z samego faktu bycia niemożliwym. Dobrze jest mieć wysoko postawionego oficera, który jedzie na przykrycie, którego część osób się nie spodziewa - mówi ekspert Business Intelligence Agency.
Po ujawnieniu spotkań w mediach i wśród polityków Partii Demokratycznej natychmiast pojawiły się głosy wzywające Sessionsa do odejścia ze stanowiska. Jak przypominali mu krytycy, kłamstwo pod przysięgą skutkowało impeachmentem prezydenta USA Billa Clintona w 1999 roku - czego Sessions był wówczas gorliwym zwolennikiem. Niektórzy republikanie, jak senator Lindsey Graham - prywatnie przyjaciel polityka - wezwali go do wykluczenia się ze śledztwa w sprawie rosyjskiej ingerencji w wybory, które prowadzi podległy mu departament sprawiedliwości.
Ale to może być tylko początek problemów zarówno samego polityka, jak i administracji Trumpa.
- Jeśli media jeszcze trochę pogrzebią, to znajdą więcej ciekawych rzeczy związanych z Sessionsem - mówi WP były specjalista brytyjskiego ministerstwa spraw wewnętrznych ds. przestępczości zorganizowanej i prania brudnych pieniędzy.
Jak podał "Wall Street Journal", kontaktami polityka z Rosjanami zainteresowały się amerykańskie służby - choć nie jest jasne, jakie są rezultaty śledztwa i czy nadal jest w toku. Sessions jeszcze do niedawna uchodził za przedstawiciela głównego nurtu, jeśli chodzi o politykę zagraniczną. Był krytyczny wobec Rosji i był zwolennikiem wzmocnienia wschodniej flanki NATO. Kiedy jego nazwisko pojawiało się w kontekście możliwych kandydatów na doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego, ekspert instytutu German Marshall Fund Michał Baranowski - który rozmawiał z ówczesnym senatorem stwierdził w rozmowie z WP, że byłby to dobry wybór dla Polski. Jednak w ciągu kampanii stanowisko polityka ewoluowało w kierunku bardziej koncyliacyjnego wobec Moskwy. W czerwcu Sessions chwalił już Trumpa za jego chęć doprowadzenia do pojednania z Rosją.
Co więcej, wszystko wskazuje na to, że związki polityka z Rosją wykraczają poza kontakty z rosyjskim ambasadorem. Jednym z bliskich współpracowników polityka jest były ambasador USA w Berlinie Richard Burt, który od kilku lat jest lobbystą na rzecz rosyjskiego Alfa Banku należącego do oligarchów Piotra Awena i Michaiła Fridmana. Historia ich związków z Kremlem jest skomplikowana, jednak obu podejrzewa się o przyjazne stosunki z Władimirem Putinem. Burt lobbował też za budową kontrowersyjnego rosyjskiego gazociągu Nord Stream II, któremu sprzeciwia się Polska i inne kraje regionu. Lobbysta miał być współautorem przynajmniej jednego przemówienia Trumpa w kampanii.
Według niektórych relacji, to Sessions - za pośrednictwem Burta lub swojego doradcy Richarda Dearborna - stał za rekomendowaniem Trumpowi jako doradcy Cartera Page'a - biznesmena związanego z Gazpromem, wobec którego krąży najwięcej podejrzeń o związki z reżimem Putina. Według doniesień mediów, a także według raportu byłego brytyjskiego szpiega Christophera Steele'a, Page spotykał się z oficerem rosyjskich służb Igorem Diwejkinem; miał także dyskutować zniesienie antyrosyjskich sankcji z szefem Rosnieftu i ważnym sojusznikiem Putina Igorem Sieczinem.
Wszystko wskazuje też na to, że to nie koniec afery na temat powiązań Trumpa i jego ludzi z Kremlem. W środę nowe rewelacje przedstawił "New York Times". Jak pisze dziennik, o tajnych spotkaniach w Europie między przedstawicielami Kremla a doradcami Trumpa informowały Waszyngton sojusznicze służby, m.in. Brytyjczycy i Holendrzy, zaś amerykański wywiad przechwycił zapisy rozmów rosyjskich oficjeli dyskutujących między sobą o swoich spotkaniach ze współpracownikami Trumpa. To oznacza, że nową administrację może wkrótce czekać kolejne już polityczne trzęsienie ziemi.