Jedwabne: prof. Kieres - mordu dokonali Polacy
Prezes Instytutu Pamięci Narodowej, prof. Leon Kieres oświadczył we wtorek, że po dotychczasowych ustaleniach śledztwa w sprawie mordu w Jedwabnem nie da się zaprzeczyć, iż dokonali go Polacy. Do wyjaśnienia pozostaje jednak sprawa udziału Niemców.
Dotychczas ustalono, że w zbrodni brało udział ok. 40 Polaków, a w tym czasie było w Jedwabnem ośmiu niemieckich żandarmów - powiedział Kieres. Jakie znaczenie dla sprawy mają wyniki przeprowadzonej w Jedwabnem ekshumacji, określą we wtorek prokuratorzy.
Podczas prac ekshumacyjnych znaleziono też dwa naboje i ok. 100 łusek karabinowych. Problemy z nimi związane wyjaśnią analizy, przeprowadzone przez specjalistów policyjnych. Zdaniem Kieresa, jest to jeden z najważniejszych problemów, jakie trzeba teraz rozwiązać w śledztwie.
Tymczasem, jak poinformował we wtorek podczas konferencji prasowej prokurator Lucjan Nowakowski z IPN, Instytut przyjmuje, że obecni w Jedwabnem Niemcy użyli broni najprawdopodobniej po zamknięciu stodoły, gdy ofiary usiłowały się z niej wydostać.
Jak powiedział Nowakowski, do takiego wstępnego wniosku doszedł po znalezieniu łusek i nabojów niemieckich podczas ekshumacji. Zaznaczył, że te wstępne ustalenia będą weryfikowane przez specjalistów kryminalistyki.
Z kolei Witold Kulesza - szef pionu śledczego IPN - poinformował, że informacje o ok. 250 ofiarach z Jedwabnego dotyczyły tylko liczby ofiar z dwóch odkrytych przez Instytut mogił, a nie liczby wszystkich ofiar tego mordu. Dodał jednak, że na razie nie ma podstaw do twierdzenia, by ofiary spalone w stodole zostały pochowane gdzieś poza dwoma przebadanymi miejscami pochówku.
Kulesza nie potrafił przesądzić, czy IPN zdobędzie jakieś wiarygodne informacje o ewentualnych innych takich miejscach. Jednocześnie zwrócił uwagę, że jedna z dwóch odkrytych mogił nie była w całości wypełniona ciałami.
Natomiast zdaniem prokuratora Radosława Ignatiewa, który prowadzi śledztwo w sprawie zbrodni w Jedwabnem, 1600 ofiar to tylko jedna z wielu możliwych liczb. Podczas wtorkowej konferencji prasowej w IPN prokurator powiedział, że liczbę tę przyjęto zaraz po wojnie na podstawie informacji od sołtysów. Ignatiew zaznaczył jednocześnie, że inne dokumenty mówią o 900 lub 500 ofiarach.
Nie zajmujmy się cyframi; tam zginęli ludzie i nie ma wielkiego znaczenia, czy to było 250 czy 1600 osób; tak czy inaczej była to taka sama zbrodnia i tak samo będzie ścigana - powiedział Ignatiew.
Ujawnił również, że podczas ekshumacji odnaleziono u ofiar wartościowe przedmioty, m.in. złote i srebrne monety. Świadczy to, że ofiary po mordzie nie były obrabowywane - podkreślił prokurator. (reb, ajg)
Podyskutuj o tym na naszymczacie dnia