"Jedno z najbardziej tajemniczych przestępstw". Zapadł wyrok

Mirosław R. i Dariusz L. zostali uniewinnieni przez sąd ws. uprowadzenia i pomocnictwa w zabójstwie dziennikarza Jarosława Ziętary. Wyrok został ogłoszony po 30 latach od zaginięcia Ziętary. – To jedno z najbardziej tajemniczych przestępstw popełnionych w Polsce po 1989 roku. Akta sprawy liczą 87 tomów – powiedział sędzia Sądu Okręgowego w Poznaniu Sławomir Szymański.

"Jedno z najbardziej tajemniczych przestępstw". Zapadł wyrok
"Jedno z najbardziej tajemniczych przestępstw". Zapadł wyrok
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne, East News
Mateusz Czmiel

Sędzia Sławomir Szymański w uzasadnieniu wyroku odniósł się szczegółowo do zgromadzonego materiału dowodowego, w szczególności do zeznań kluczowych świadków w tej sprawie, czyli zeznań Jerzego U., który miał widzieć moment porwania Ziętary, oraz zeznań Macieja B. ps. "Baryła", poznańskiego gangstera, który według prokuratury miał być naocznym świadkiem podżegania do zabójstwa dziennikarza. Sędzia wskazał, że zeznania te były "niezwykle niespójne" i wewnętrznie sprzeczne.

– To jedno z najbardziej tajemniczych przestępstw popełnionych w Polsce po 1989 roku. Doceniamy wkład włożony przez prokuraturę w jej wyjaśnienie. Akta sprawy liczą 87 tomów – powiedział sędzia Sądu Okręgowego w Poznaniu Sławomir Szymański.

Zaznaczył też, że "nie kwestionuje, że Jarosław Ziętara był dobrze zapowiadającym się dziennikarzem (…) natomiast jego dorobek dziennikarski, siłą rzeczy, choćby z uwagi na wiek, był dość ubogi". Dodał, że "oczywiście zgodzić się należy z podnoszonym przez prokuratora stwierdzeniem, że dziennikarz jest niebezpieczny tą wiedzą, której jeszcze nie opublikował", ale – jak podkreślił sędzia – nie wykazano, by Ziętara rzeczywiście takim materiałem dysponował.

Wyrok wydany w środę przez Sąd Okręgowy w Poznaniu nie jest prawomocny.

Proces ws. zabójstwa Ziętary

Proces Mirosława R., ps. Ryba, i Dariusza L., ps. Lala, oskarżonych o uprowadzenie, pozbawienie wolności i pomocnictwo w zabójstwie dziennikarza Jarosława Ziętary toczył się przed Sądem Okręgowym w Poznaniu od stycznia 2019 roku.

Według ustaleń prokuratury, we wrześniu 1992 roku, oskarżeni, podając się za funkcjonariuszy policji, podstępnie doprowadzili do wejścia Ziętary do samochodu przypominającego radiowóz policyjny. Następnie przekazali go osobom, które dokonały jego zabójstwa, zniszczenia zwłok i ukrycia szczątków. Oskarżeni nie przyznają się do winy.

Ponad 60-letni obecnie Mirosław R. i ponad 50-letni Dariusz L., byli w pierwszej połowie lat 90. pracownikami poznańskiego holdingu Elektromis, którego działalnością interesował się Ziętara. W toku postępowania śledczy ustalili, że oskarżeni działali wspólnie z inną, nieżyjącą już osobą.

Sąd zakończył przewód sądowy w połowie września. Prokurator Tomasz Dorosz podkreślił w mowie końcowej, że zgromadzony w sprawie materiał dowodowy "jednoznacznie wskazuje, że oskarżeni dopuścili się zarzucanej im zbrodni". Prokurator odniósł się bardzo szczegółowo do zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego, w szczególności do zeznań kluczowych świadków w tej sprawie, czyli zeznań Jerzego U., który miał widzieć moment porwania Ziętary, oraz zeznań Macieja B. ps. "Baryła", poznańskiego gangstera, odsiadującego obecnie wyrok dożywocia, który według prokuratury miał być naocznym świadkiem podżegania do zabójstwa dziennikarza. Prokurator wniósł o uznanie oskarżonych winnymi zarzucanych im czynów i wymierzenie im kar po 25 lat pozbawienia wolności, a także środka karnego w postaci pozbawienia praw publicznych na okres 10 lat oraz obciążenia oskarżonych kosztami postępowania w całości.

Jacek Ziętara, brat dziennikarza, który w sprawie jest oskarżycielem posiłkowym wniósł o uznanie oskarżonych winnymi i o sprawiedliwy wyrok.

Obrońca Dariusza L., ps. Lala, adw. Agata Michalska-Olek, zaznaczyła, że zarzuty przedstawione jej klientowi są bezzasadne i chybione, a akt oskarżenia nie opiera się na żadnych dowodach. W mowie końcowej obrona także szczegółowo odniosła się do zeznań kluczowych świadków, podkreślając, że są one "wewnętrznie sprzeczne i nie korelują z zeznaniami innych świadków", a także że "nie mają żadnego waloru wiarygodności". Adw. Michalska-Olek wskazywała, że przy tak "poważnych zarzutach nie może być wątpliwości, nieścisłości", nie tylko w odniesieniu do zeznań świadków, ale i całego materiału dowodowego. Obrona wniosła o wydanie wyroku uniewinniającego wskazując, że prokuratura "nie wykazała ani zamiaru, ani motywu, ani zasadności zarzutów". Przekazała także sądowi sporządzone pisemnie ostatnie słowo oskarżonego Dariusza L., w którym oskarżony podkreśla, że jest niewinny i prosi o uniewinnienie.

W środę mowę końcową wygłosił drugi z obrońców. Sąd zapowiedział również, że właśnie tego samego dnia ogłosi wyrok.

Oskarżeni odpowiadali z wolnej stopy. Groziła im kara pozbawienia wolności na czas nie krótszy od 8 lat, kara 25 lat pozbawienia wolności albo dożywocie.

Morderstwo dziennikarza

W wyjaśnieniach składanych przez Mirosława R. w trakcie procesu, a także na wcześniejszym etapie (odczytanych w trakcie rozprawy przez sąd), Mirosław R. nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Podkreślał, że "nigdy w życiu nie popełnił żadnego przestępstwa". - Nie znałem Jarosława Ziętary, nigdy w życiu z nim nie rozmawiałem i nie widziałem go. Nie miałem żadnego powodu, żeby go porywać, nie brałem udziału w żadnym porwaniu. Nie mam wiedzy, czy w ogóle doszło do jakiegoś porwania. Nigdy nie dostałem od nikogo żadnego polecenia czy sugestii, by porwać dziennikarza - mówił.

Jak dodał, "nie mam żadnej wiedzy czy Jarosław Ziętara został zamordowany". "Nie wiem, czy żyje, czy nie żyje. Nic nie wiem. Nie mam nic wspólnego z tą sprawą, jestem niesłusznie oskarżony". Mirosław R. mówił, że 1 września 1992 roku kiedy doszło do porwania dziennikarza był "w zupełnie innym miejscu Poznania" i odprowadzał swojego syna do szkoły na rozpoczęcie roku szkolnego. - Stanowczo zaprzeczam, bym był w jakiejś grupie przestępczej, bym brał udział w zabójstwach, wymuszeniach, pobiciach. Jestem i byłem uczciwym człowiekiem - wskazał.

Drugi z oskarżonych Dariusz L. również nie przyznał się do winy. - Z całą stanowczością chcę podkreślić, że nie mam z tą sprawą nic wspólnego. Nigdy nie widziałem pana Ziętary, ani pana Gawronika - poza jednym przypadkiem, kiedy zeznawałem na jego rozprawie, wtedy widziałem go po raz pierwszy - mówił.

Przed poznańskim sądem toczył się także proces byłego senatora Aleksandra Gawronika (zgodził się na podawanie pełnego nazwiska – PAP), którego prokuratura oskarżyła o podżeganie do zabójstwa Ziętary. Były senator nie przyznawał się do winy.

Senator uniewinniony. Brak wystarczających dowodów

24 lutego tego roku Sąd Okręgowy w Poznaniu uniewinnił Gawronika. Sędzia Joanna Rucińska podkreśliła w uzasadnieniu wyroku, że "prokurator nie wykazał, aby oskarżony był sprawcą zarzucanego mu czynu, czego skutkiem musiało być wydanie wyroku uniewinniającego Aleksandra Gawronika". Wyrok nie jest prawomocny, a prokuratura złożyła już apelację od tego orzeczenia.

Jarosław Ziętara urodził się w Bydgoszczy w 1968 roku. Był absolwentem poznańskiego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Pracował najpierw w radiu akademickim, później współpracował m.in. z "Gazetą Wyborczą", "Kurierem Codziennym", tygodnikiem "Wprost" i "Gazetą Poznańską". Ziętara zajmował się m.in. tematyką tzw. poznańskiej szarej strefy. Z tego powodu – jak wynika z ustaleń prokuratury - miał zostać uprowadzony i zabity.

Ciała nigdy nie odnaleziono

Ostatni raz Ziętarę widziano 1 września 1992 r. Rano wyszedł do pracy, ale nigdy nie dotarł do redakcji "Gazety Poznańskiej". W 1999 r. Ziętara został uznany za zmarłego. Ciała dziennikarza do dziś nie odnaleziono.

Decyzją prezydenta RP Jarosław Ziętara został pośmiertnie uhonorowany Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla rozwoju niezależnego dziennikarstwa. Odznaczenie odebrał 2 września tego roku brat dziennikarza Jacek Ziętara.

Źródło artykułu:PAP
pilnejarosław ziętarazabójstwo
Wybrane dla Ciebie