"Jeden kandydat lewicy"
Minister spraw wewnętrznych Ryszard Kalisz (SLD) uważa, że powinien być jeden kandydat lewicy na prezydenta. W niedzielę w radiowej "Trójce" powiedział on, że namawia Włodzimierza Cimoszewicza, aby kandydował.
01.05.2005 | aktual.: 01.05.2005 11:14
Marszałek Sejmu nie podjął jeszcze decyzji w sprawie kandydowania. Arkadiusz Kasznia (SdPl) ocenił, że Cimoszewicz "hamletyzuje". W sobotę start w wyborach oficjalnie ogłosił lider SdPl Marek Borowski.
"Chciałbym, aby był wspólny kandydat lewicy - powiedział Kalisz. - Ale porozumienie to musi być rozmowa, a nie stawianie przed faktem dokonanym". Według Kalisza, jeśli wystartują zarówno Borowski, jak i Cimoszewicz, to "głosy się rozbiją" i kandydat lewicy może nie wejść do II tury wyborów.
Kasznia ripostował, że SdPl jest oddzielną partią, a jej działacze zdecydowali się wystawić Borowskiego jako swojego kandydata na prezydenta. "Borowski nie hamletyzuje jak Cimoszewicz" - powiedział. "Cimoszewicz nie może się wykokosić" - dodał.
Z kolei eurodeputowany Parlamentu Europejskiego Marcin Libicki z PiS powiedział, że jak wynika z badań, to kandydat PiS Lech Kaczyński w II turze wygrywa z każdym rywalem.
Kasznia zadeklarował, że 5 maja SdPl będzie głosowała za samorozwiązaniem Sejmu, tak aby wybory parlamentarne odbyły się w czerwcu.
Kalisz uważa natomiast, że 5 maja "zaobserwujemy zjawisko absencji po prawej stronie". Przypomniał, że do skrócenia kadencji potrzeba głosów co najmniej 307 posłów, a każdy, kto będzie nieobecny to tak, jakby głosował przeciw. Ocenił też, że uzyskanie 307 głosów poparcia dla samorozwiązania Sejmu będzie "niezwykle trudne".
"PiS będzie w komplecie" - zapewnił Libicki. Platforma też - deklarował poseł PO Łukasz Abgarowicz.
Kalisz przyznał, że zgodnie z decyzją Rady Krajowej SLD prawie cały klub Sojuszu najprawdopodobniej zagłosuje przeciw samorozwiązaniu. Jak dodał, jest kilka takich osób jak on, które uważają, że wybory parlamentarne powinny odbyć się w czerwcu.
Premier Marek Belka zapowiedział, że jeśli Sejm nie zdecyduje o przyspieszeniu wyborów, to on poda się do dymisji. Ale, jak przypomniała szefowa Kancelarii Prezydenta Jolanta Szymanek-Deresz, decyzja co do dalszego funkcjonowania rządu należy do prezydenta, który może takiej dymisji nie przyjąć i powierzyć Radzie Ministrów sprawowanie rządu do czasu wyłonienia nowego gabinetu.
"Prezydent już zapowiedział, że Polska potrzebuje stabilizacji, spokoju również w czasie kampanii, i że nie przyjmie dymisji" - powiedziała. "Powtarzam słowa pana prezydenta, że nie można przyjąć dymisji rządu, kiedy do końca kadencji pozostają trzy miesiące" - dodała.