Jean-Claude Juncker i jego problemy. Czy dotrwa do końca kadencji?
Rwa kulszowa czy skłonność do alkoholu? Niezależnie od powodu, zachowanie szefa Komisji Europejskiej budzi coraz większe wątpliwości. Bruksela na razie ignoruje problem. Ale jak długo może to robić?
Donald Trump nie był jedynym liderem, którego zachowanie podczas szczytu NATO w Brukseli wywołało kontrowersje. Uwagę komentatorów zwrócił na siebie także szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker, który - jak pokazały nagrania - miał w czwartkowe wczesne popołudnie wyraźne problemy z utrzymaniem się na nogach. Przewodniczącemu KE musieli pomagać inni przywódcy, w tym premier Holandii Mark Rutte i prezydent Portugalii Marcelo Rebelo de Sousa. Później już Juncker musiał poruszać się na wózku inwalidzkim.
Rutte powiedział w wywiadzie w holenderskiej telewizji, że Juncker miał problem z plecami. Podobnie sprawę relacjonował Sousa. Sam luksemburski polityk już wcześniej przyznawał, że cierpi na rwę kulszową. Powiedział to w czerwcu w wystąpieniu przed irlandzkim parlamentem, kiedy również z niemałą trudnością doszedł do pulpitu.
- Mam problemy z chodzeniem. Nie jestem pijany. Mam rwę kulszową. Wolałbym być pijany! - żartował Juncker.
Plotki są wszędzie
Nie wszystkich te tłumaczenia jednak przekonują - tym bardziej, że szef Komisji Europejskiej od dawna jest znany zamiłowania do alkoholu. W 2014 roku otwarcie powiedział o tym ówczesny szef eurogrupy Jeroen Dijsselbloem, który stwierdził, że Juncker dużo pije i pali podczas spotkań. Holender później przeprosił za tę wypowiedź, ale nie zatrzymało to spekulacji. Podobnie jak wywiad szefa KE dla francuskiego dziennika "Liberation", w którym jednoznacznie zaprzeczał, jakoby miał problem z piciem. Sęk w tym, że jak odnotował odpytujący go wówczas dziennikarz, podczas rozmowy zdążył wypić cztery kieliszki szampana
Niejednokrotnie jego zachowanie podczas dyplomatycznych szczytów budziło zdziwienie i niesmak wśród ich uczestników - jak wtedy, gdy podczas szczytu w Rydze w 2015 poklepał po twarzy Viktora Orbana z powitaniem "hello dictator!". Obrońcy Junckera zrzucali te zachowania na karb swobodnego stylu polityka. Ale nie uciszyli plotek.
- Osobiście nie wątpię, że Juncker może mieć jakieś schorzenia. Ale jego skłonności do butelki są tutaj dobrze znane wszystkim. Niestety, Komisja woli ignorować problem - mówi WP jeden z brukselskich insiderów, który niejednokrotnie spotykał się z przewodniczącym Komisji.
- Nie jest tajemnicą, że Juncker lubi wypić i bywa pod wpływem na oficjalnych spotkaniach. Nie jest to zresztą jedyny problem obyczajowy, o którym się szepcze na korytarzach - potwierdza w rozmowie z WP były członek polskich delegacji w Brukseli. Jak dodał, polska strona przez pewien czas poważnie liczyła się z możliwością, że Juncker nie dokończy swojej kadencji wygasającej w przyszłym roku. Moment ten jednak nigdy nie nadszedł. Częściowo także dlatego, że ewentualna rezygnacja szefa Komisji wywołałaby szereg innych zmian i w ostateczności unijne organy mogłyby być zmuszone wybrać cały nowy skład KE.
Co zrobić z Junckerem?
Czy taki moment jeszcze nadejdzie? Tego nikt nie wie. Ale choć jeszcze kilka miesięcy temu polscy rządzący mogli mieć nadzieję na taki obrót spraw, dzisiaj perspektywa wymiany szefa KE niekoniecznie przedstawia się korzystnie. To Juncker jest bowiem uważany za gołębia jeśli chodzi o podejście do Polski. Z jego prawą ręką - Niemcem Martinem Selmayrem negocjował Adam Bielan. Selmayr, niedawno awansowany na sekretarza generalnego Komisji, jest kluczową postacią w otoczeniu Junckera i czasem uważany za szarą eminencję i kogoś, kto rzeczywiście pociąga za sznurki.
Niezależnie od tego, jaka była przyczyna czwartkowej niedyspozycji Junckera, problem jego zachowania jest coraz poważniej podnoszony przez poważnych i poważanych komentatorów unijnej polityki.
"To bardzo zawstydzające wideo Jean-Claude'a Junckera(...) to z pewnością nie jest wizerunek, jaki chce prezentować Unia Europejska" - napisał na Twitterze Ryan Heath, znany publicysta Politico Europe. "Mamy do czynienia ze strukturalnym problemem, jeśli lider, który posiada kilka znanych problemów zdrowotnych prezentuje się w ten sposób. Theresa May straciłaby już pracę, gdyby zrobiła to samo" - dodał.
Podobnego zdania był Bruno Macaes, były portugalski minister ds. europejskich.
"To jest nie do przyjęcia. Czy chodzi o problemy zdrowotne, czy nie, on podejmuje decyzje w imieniu milionów ludzi. Zarząd firmy nie zaakceptowałby czegoś takiego od swojego prezesa. Żądałby wyjaśnień" - stwierdził Macaes.
Rzecznicy Komisji Europejskiej odmówili komentarza na temat zdrowia przewodniczącego.