Jastrzębie-Zdrój: dla pieniędzy podpalił dom, w którym zginęła żona i czworo dzieci? Prokuratura chce dożywocia, obrona uniewinnienia
• 19 grudnia Sąd Okręgowy w Gliwicach ogłosi wyrok w procesie Dariusza P., któremu prokuratura zarzuciła, że maju 2013 r. podpalił swój domu w Jastrzębiu-Zdroju, zabijając w ten sposób żonę i czworo dzieci
• Oskarżenie chce dla niego dożywocia. Obrona - uniewinnienia
W poniedziałek zakończyły się końcowe wystąpienia stron w procesie, który toczył się od maja 2015 r. przed rybnickim wydziałem gliwickiego sądu. Prokuratura, według której motywem zbrodni była chęć uzyskania pieniędzy z ubezpieczenia, żąda dla P. dożywocia z możliwością ubiegania się o warunkowe zwolnienie najwcześniej po 35 latach. Podobnej kary chcą oskarżyciele posiłkowi. Dariusz P. i jego obrońca uważają, że to był przypadkowy pożar; wnieśli o uniewinnienie.
- Brak jest nie tylko dowodów, ale i poszlak, które mogłyby być podstawą do skazania - powiedział obrońca podsądnego mec. Eugeniusz Krajcer. Obrona kwestionuje przyjęty przez prokuraturę motyw zbrodni, oraz ustalenia biegłych, według których dom rodziny P. został celowo podpalony, a sam oskarżony był wtedy w jego pobliżu.
Zdaniem adwokata w sprawie powinien wypowiedzieć się inny biegły z zakresu pożarnictwa, a opinia dotycząca miejsc logowania telefonu jego klienta nie jest jednoznacznym dowodem. Zaapelował, by sąd wziął pod uwagę wszystkie wątpliwości - zgodnie z zasadą, że jeżeli nie da się ich usunąć, należy rozstrzygać je na korzyść oskarżonego.
- Ja nie zrobiłbym tego największemu wrogowi. To jest absurdalne, nie ma żadnego uzasadnienia finansowego, ekonomicznego, pomijając wszelkie wartości etyczne, moralne - oświadczył sam oskarżony w "ostatnim słowie" i dodał, że bardzo tęskni za swoimi bliskimi. P. przemawiał ponad dwie godziny, posługując się plikiem notatek.
Przekonywał, że rodzina była, jest i zawsze będzie dla niego najważniejsza i do swojego jedynego syna, który ocalał z pożaru chciałby wrócić - "chociażby dzisiaj".
W opinii obrony, podawany przez prokuraturę motyw - czyli spieniężenie polis - jest nielogiczny. P. podkreślał, że w czasie, gdy doszło do pożaru, miał ok. 2 mln zł długów, pieniądze z ubezpieczenia pozwoliłyby mu pokryć tylko niewielką część zobowiązań. Oceniając opinie biegłych mówił o "spisku", "skrajnej manipulacji, "fantazjach" i "skandalu". Wyraził też przekonanie, że jest ofiarą medialnej nagonki.
Na koniec swojego wystąpienia P., płacząc, przytoczył fragment listu, odczytanego podczas pogrzebu jego bliskich i poprosił sąd, by umożliwił mu powrót do jedynego syna.
- Materiał dowodowy nie pozostawia żadnych wątpliwości. W mojej ocenie, nie ma podstaw do tego, żeby kwestionować winę i sprawstwo oskarżonego - w ten sposób do wygłoszonych w poniedziałek twierdzeń obrony odniosła się prok. Karina Spruś, która przemawiała na poprzedniej rozprawie.
O winie oskarżonego przekonany jest też pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych mec. Jakub Przybyszewski. Adwokat, który reprezentuje teścia, szwagra i szwagierki oskarżonego zaznaczył przed sądem, że oskarżyciele posiłkowi przystępowali do procesu nie po to, by pomagać prokuraturze lub obronie, lecz po to, by brać udział w ustaleniu tego, co faktycznie się stało - poznać prawdę.
- Z upływem czasu, jak długo ten proces trwa, utwierdzaliśmy się w coraz większym przekonaniu o sprawstwie - że oskarżony tę zbrodnię popełnił - podkreślił Przybyszewski i wyliczał ustalenia, które przemawiają za winą oskarżonego, m.in. opinie biegłych. Ocenił, że są one rzetelne.
- Możliwe, że dużo łatwiej byłoby zrozumieć to zdarzenie, gdyby psychiatrzy uznali, że oskarżony jest niepoczytany (...). Mieliśmy do czynienia ze zbrodnią, która prowadzi do ostatniego kręgu piekła - podsumował mec. Przybyszewski. Poparł wniosek prokuratury, dotyczący kary dla P.
Dariusz P. został zatrzymany i aresztowany pod koniec marca 2014 r. Gliwicka prokuratura zarzuciła mu zabójstwo pięciu osób, a także usiłowanie zabójstwa szóstej - najstarszego syna, który ocalał z pożaru.
Według biegłych z zakresu pożarnictwa, zarzewia ognia w domu były w sześciu miejscach. Żaluzje okienne były zamknięte. Z opinii biegłych, którzy badali logowania telefonu podejrzanego, wynika, że P. w czasie wybuchu pożaru był w pobliżu domu. Oskarżony utrzymuje, że znajdował się wówczas w oddalonym o ok. 10 km zakładzie w Pawłowicach, w którym montował meble.
Biegli, którzy kilka tygodni obserwowali Dariusza P. w Szpitalu Psychiatrycznym przy Areszcie Śledczym we Wrocławiu, uznali go za poczytalnego. Stwierdzili u niego cechy osobowości psychopatycznej. Wcześniej dwa inne postępowania przeciwko P. zostały umorzone, bo biegli uznali go za niepoczytalnego. Jak podawała prokuratura, P. najprawdopodobniej symulował niepoczytalność, m.in. czerpiąc wiedzę ze znalezionej u niego w domu książki o psychiatrii.
PAP, oprac. Adam Przegaliński