PolskaJasnowidz uratował podejrzanego ws. Olewnika?

Jasnowidz uratował podejrzanego ws. Olewnika?

Jasnowidz uratował podejrzanego ws. Olewnika?
11.08.2009 12:45, aktualizacja: 11.08.2009 17:06

Jacek Krupiński, podejrzany o udział w grupie przestępczej planującej porwanie Krzysztofa Olewnika oraz współudział w jego uprowadzeniu i przetrzymywaniu wyszedł z aresztu w Sztumie. Taką decyzję podjął sąd apelacyjny w Warszawie. Zażalenie ws. zwolnienia Jacka Krupińskiego złożyła prokuratura. Według siostry zamordowanego argumentacja, jaką posłużyli się adwokaci Jacka Krupińskiego - jakoby informacje o tym, co dzieje się z porwanym, miał on od jasnowidza - jest śmieszna.

Jacek K. - wieloletni przyjaciel, a także wspólnik porwanego w 2001 r. i zamordowanego dwa lata później Krzysztofa Olewnika - przebywał w areszcie od 11 lutego 2009 r., gdy został zatrzymany i postawiono mu zarzuty. Nie przyznał się do zarzucanych mu czynów.

Decyzją sądu zaskoczona jest siostra zamordowanego, Danuta Olewnik-Cieplińska. Jak powiedziała, ciężko jest jej komentować to postanowienie. - Dla mnie jest to oczywiście jakaś porażka - powiedziała Danuta Olewnik-Cieplińska.

Według siostry zamordowanego "śmieszna" jest argumentacja, jaką posłużyli się podczas rozprawy adwokaci Jacka Krupińskiego. U podejrzanego znaleziono bowiem notatki, z których wynikało, że wiedział, co dzieje się z porwanym. Jednak obrońcy tłumaczyli, że zapiski Jacka Krupińskiego to wynik wizyty u jasnowidza, który miał mu podać szczegółowo, co dzieje się z Olewnikiem.

- Myślę, że dla wielu osób to jest śmieszne. Żaden z jasnowidzów, z którymi się kontaktowaliśmy nie był bliski prawdy. Nie jest to więc dla mnie żadna wymówka - wyjaśniła Danuta Olewnik-Cieplińska.

Termin tymczasowego aresztu Jacka Krupińskiego minął we wtorek. Prokuratura Apelacyjna chciała jednak przedłużenia aresztu o kolejne trzy miesiące. Wniosek odrzucił najpierw płocki sąd okręgowy. Uzasadniono, że chociaż istnieje duże prawdopodobieństwo, iż podejrzany ma związek ze sprawą, to nie da się jednoznacznie określić charakteru tego związku. Sąd Apelacyjny w Warszawie utrzymał decyzję płockiego sądu.

- Stoję po stronie prokuratorów. Źle się dzieje w tej sprawie - komentuje decyzję sądu Adam Hofman, poseł PiS w TVN24. Jego zdaniem pojawia się coraz więcej pytań, na które trzeba szybko odpowiedzieć.

"Brak przekonujących dowodów"

Sąd uznał, że prokuratura nie przedstawiła przekonujących dowodów, uprawdopodobniających popełnienie przestępstwa przez Krupińskiego (jego adwokat oświadczył, że Krupiński zgadza się na podawanie jego danych). Były to ponadto - jak mówiła sędzia Małgorzata Mojkowska - te same dowody, a właściwie poszlaki, co we wniosku sprzed trzech miesięcy. W przekonaniu sądu łańcuch tych poszlak nie zazębia się w logiczną całość.

Sędzia Małgorzata Mojkowska po kolei zbijała argumenty prokuratury. - W aktach sprawy nie ma odzwierciedlenia, że Jacek Krupiński może mataczyć. On składa wyjaśnienia, a jest to prawem osoby podejrzanej, zaś zadaniem prokuratury jest ich weryfikacja. Podejrzany ma prawo mówić nieprawdę, ma prawo też nic nie mówić. Ale to nie znaczy, że mataczy - mówiła sędzia. Według sądu, prokuratura nie miała też podstaw do twierdzenia, że Krupinski może się ukrywać. - To prawda, przed aresztowaniem wyjeżdżał za granicę, ale zawsze wracał - mówiła sędzia.

Sąd apelacyjny zaakceptował ustalenia płockiego sądu okręgowego z zeszłego tygodnia, gdy drobiazgowo przeanalizowano przedłożony przez prokuraturę łańcuch poszlak i uznano, że niewystarczająco uprawdopodabnia tezę, że Krupiński dopuścił się przestępstwa.

Według sędzi Mojkowskiej, nie wystarczy sam fakt, że w dniu porwania Olewnika - 27 października 2001 r. - nad ranem na jego posesji świadek widział samochód cabrio, którym jeździł Krupiński, oraz że następnie tym samochodem miał rzekomo pojechać na stację benzynową. Sędzia cytowała zeznanie świadka - szefa stacji: "ja sam nie widziałem Krupińskiego w środku, ale tak mi mówił mój pracownik". - Sam fakt, że dany samochód - będący zresztą własnością Krzysztofa Olewnika, nie świadczy o obecności Krupińskiego w danym miejscu. Wiadomo, że tym samochodem jeździła też żona Krupińskiego - stwierdził sąd.

Istotnym - zdaniem prokuratury - dowodem przeciw Krupińskiemu miały też być zapiski z jego notatnika, który prowadził od 2000 r., a które miały wskazywać miejsce pobytu porwanego Olewnika - np., że porwany przebywa "głęboko w piwnicy". - Nawet nie uprawdopodobniono podejrzenia, że Krupiński wie to od porywaczy, a on sam oświadczył, że dowiedział się tego od siostry Krzysztofa Olewnika. Ta siostra to potwierdza i zeznaje, że kontaktowała się z jasnowidzem, który podał jej takie wiadomości - wyliczała sędzia Mojkowska.

Sąd zdyskredytował też podnoszony przez prokuraturę dowód dotyczący telefonu używanego przez Olewnika. Krupiński - już po porwaniu swego wspólnika w interesach (handlująca stalą firma Krupstal) wyrobił duplikat karty SIM tego telefonu. Ponadto to do niego porywacze wysłali inny telefon, który miał przekazać rodzinie do kontaktu z porwanym. Ten telefon został uaktywniony przed przekazaniem go rodzinie - według prokuratury zrobił to Krupiński.

- Prokuratura nie przedstawiła żadnego dowodu, że to Krupiński rzeczywiście aktywował ten telefon. Natomiast co do duplikatu karty SIM telefonu używanego przez Krzysztofa Olewnika należy podkreślić, że telefon nie był jego własnością - był on zarejestrowany na firmę Krupstal i do jej obsługi. Nie można więc mówić, że Krupińskiemu mogło chodzić tylko o to, by mieć kontrolę nad telefonem Olewnika. Nie można też mówić, że Krupiński wyrobił duplikat w tajemnicy - z akt sprawy wiadomo - choć prokuratura tego we wniosku nie podaje - że wiedziała o tym Danuta Olewnik-Cieplińska (siostra Krzysztofa).

Według sędzi Mojkowskiej, także zeznanie świadka Piotra S., że latem 2005 r. Krupiński był widziany na dworcu kolejowym w Warszawie z policjantem prowadzącym sprawę, podobnie jak wiadomości o rozmowach Krupińskiego z hersztem bandy porywaczy Wojciechem Franiewskim i jednym z zabójców - Sławomirem Kościukiem - nie są wystarczające do uznania, że Krupiński był z nimi w zmowie. - W aktach sprawy jest dowód, że rozmowy dotyczyły nie porwania, ale firmy Krupstal - wymiany jakichś przedmiotów - mówiła.

Sąd odniósł się także do argumentu prokuratury, według której Krupiński miał związki z gangsterami, co każe przypuszczać, że mógł uczestniczyć w porwaniu swego wspólnika. - Z akt sprawy wynika, że nie tylko pan Krupiński, ale także pan Olewnik mieli ścisły związek z osobami przynależącymi do środowisk przestępczych - mowa o żonie pana Krupińskiego i byłej dziewczynie pana Olewnika - podkreśliła sędzia Mojkowska.

- Bardzo się cieszymy z tej decyzji. Sąd przyznał to, co i my twierdzimy - nie ma zazębiającego się łańcucha poszlak - mówił po postanowieniu sądu mec. Grzegorz Buchholz, jeden z obrońców Krupińskiego. Dodał, że gdy jego klient wyjdzie na wolność, łatwiej będzie prowadzić obronę. Nie obawia się on matactwa ze strony swego klienta. Obrona decyzję sądu uznaje za "wygraną bitwę, ale za świadomością czekającej jeszcze wojny".

Tymczasem prokurator Dominika Mońko z prowadzącej śledztwo Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku nie uznaje decyzji sądu za porażkę prokuratury. - Nie oceniamy tego w takich kategoriach. Z decyzją sądu należy się pogodzić i nadal prowadzić postępowanie - powiedziała. Dodała, że w tej sytuacji prokuratura rozważa zastosowanie innych środków zapobiegawczych wobec Krupińskiego - możliwy jest dozór policji, poręczenie majątkowe i zakaz opuszczania kraju. Prokuratura chce przesłuchać jeszcze prawie 30 świadków - przebywających w zakładach karnych, odsiadujących wyroki w innych sprawach.

Śledztwo prokuratury

Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku prowadzi śledztwo, dotyczące nieprawidłowości w postępowaniu organów ścigania związanym z porwaniem Krzysztofa Olewnika. Tamtejsi śledczy badają też wątek ewentualnych nieustalonych do tej pory sprawców uprowadzenia i zabójstwa.

Na początku lipca 2009 r. ekipa tej prokuratury przeprowadziła w Drobinie pod Płockiem, w tym także w domu Krzysztofa Olewnika, odtworzenie zdarzeń związanych z jego porwaniem. Uczestniczył w tym Jacek K. Celem była weryfikacja złożonych wcześniej przez niego wyjaśnień, w których - w ocenie rodziny Olewników, a także jej pełnomocników - jest wiele sprzeczności.

Jacek K. był na przyjęciu w domu Krzysztofa Olewnika, w noc przed uprowadzeniem - z 26 na 27 października 2001 r. Zjawił się też pierwszy na miejscu po porwaniu i powiadomił jego ojca Włodzimierza Olewnika o tym, że coś stało się z Krzysztofem.

Sprawcy uprowadzenia Krzysztofa Olewnika zażądali okupu. W lipcu 2003 r. rodzina zapłaciła 300 tys. euro, jednak porwany nie został uwolniony. Jak się później okazało, miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy został zamordowany.

Proces w sprawie porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika toczył się od października 2007 do marca 2008 r. Sąd Okręgowy w Płocku skazał dwóch zabójców Olewnika - Sławomira Kościuka i Roberta Pazika na kary dożywotniego więzienia. Na ławie oskarżonych znalazło się w sumie 11 osób, ośmioro skazano na kary od roku więzienia w zawieszeniu do 15 lat pozbawienia wolności; jednego z oskarżonych sąd uniewinnił.

Trzech sprawców porwania i zabójstwa Olewnika popełniło samobójstwo. W olsztyńskim areszcie w czerwcu 2007 r. w celi powiesił się Wojciech Franiewski, któremu prokuratura miała postawić zarzut sprawstwa kierowniczego zbrodni. Po ogłoszeniu wyroku przez płocki sąd, na początku kwietnia 2008 r. w podobny sposób w płockim zakładzie karnym popełnił samobójstwo Kościuk. W styczniu 2009 r. w celi tego samego aresztu znaleziono powieszonego Pazika.

Sprawę uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika oraz nieprawidłowości w śledztwie z tym związanym bada sejmowa komisja śledcza, o której powołanie zabiegała rodzina Olewników.

Policjanci związani ze śledztwem dotyczącym Krzysztofa Olewnika: Remigiusz M. i Maciej L. wystąpili do Sądu Okręgowego w Olsztynie z wnioskami o odszkodowanie za niezasadne zatrzymanie przez śledczych rok temu.

Odszkodowaniem dla szefa grupy operacyjnej z Radomia Remigiusza M. (obecnie na emeryturze)
zajmie się olsztyński sąd we wrześniu. Drugi z policjantów Maciej L. także złożył wniosek o odszkodowanie; sąd nie wyznaczył jeszcze terminu sprawy.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także