Jarosław Pietras: musimy zmobilizować Wielką Brytanię ws. unijnego budżetu
Teraz mamy sytuację, w której Wielka Brytania sprawując przewodnictwo w UE nie przedstawia dokumentów, które by pokazywały jaki może być kształt budżetu. Natomiast wyczuwamy, że jest niechęć do przyjęcia budżetu, który by miał kształt zapewniający nam bazową pozycję. Dlatego, że bez zaangażowania się premiera bezpośrednio w rozmowy z premierem kraju, który sprawuje prezydencję nie ma wielkich szans na postęp - powiedział Jarosław Pietras, minister ds. europejskich, gość "Salonu Politycznego" Trójki.
23.11.2005 | aktual.: 23.11.2005 19:41
Jolanta Pieńkowska: Premier leci dziś ze swoją pierwszą wizytą zagraniczną do Brukseli i do Londynu. Wiadomo, że Brytyjczycy nie przedstawili jeszcze budżetu na lata 2007 - 2013. Jaka będzie strategia rządu w tej sprawie?
Jarosław Pietras: Muszę powiedzieć, że stoimy w znacznie trudniejszej sytyacji niż to było w czasie prezydencji luksemburskiej - czyli w maju, czerwcu tego roku. Wtedy premier Luksemburga Junker przedstawiał bardzo konkretne propozycje, przedstawiał wszystkim premierom. Rozmawiał dwustronnie ze wszystkimi i powoli rysował się kształt kompromisu, który niestety nie został przyjęty.
Teraz mamy sytuację, w której Wielka Brytania sprawując przewodnictwo w UE nie przedstawia dokumentów, które by pokazywały jaki może być kształt budżetu. Natomiast wyczuwamy, że jest niechęć do przyjęcia budżetu, który by miał kształt zapewniający nam bazową pozycję. Stąd właśnie ta wizyta, dlatego, że bez zaangażowania się premiera bezpośrednio w rozmowy z premierem kraju, który sprawuje prezydencję nie ma wielkich szans na postęp.
Chodzi o to byśmy mobilizowali naszych partnerów w Unii Europejskiej - w szczególności Wielką Brytanię - do pójścia do przodu i przedstawienia takiej propozycji, która przynajmniej z naszego punktu widzenia w sprawach dla nas ważnych - a przynajmniej dwóch takich bardzo ważnych obszarach tj. rolnictwa i polityki spójności - zapewniłaby perspektywę funkcjonowania na lata 2007 - 2013.
A jaka jest szansa, że taka propozycja zostanie nam przedstawiona?
- Pewnie będzie tak, choć są to trochę spekulacje, trochę wyobrażenia - Brytyjczycy trzymają niektóre liczby głęboko schowane, przyglądają się dyskusji w Europie, przyglądają sie postulatom poszczególnych państw i w ostatniej chwili mogą wyjść z jakimś bardziej poszerzonym dokumentem. Taki pierwszy dokument zapowiadany jest gdzieś na 5 grudnia. Przypomnijmy szczyt czternastego. Czyli to jest właściwie 9 dni przed szczytem.
- Ale wtedy właśnie przedstawianie naszego komentarza do tej propozycji to byłoby dużo za poźno, w związku z tym jedyna strategia jaką mógł przyjąć premier jest taka, żeby to uprzedzić.
Pojechać i próbować się dowiedzieć. A jaka jest szansa, że się dowie?
- Nie chodzi o to, żeby się dowiedzieć co Brytyjczycy zaproponują, bo pewnie Blair tego konkretnie nie powie, ale żeby powiedzieć, że dla nas niektóre rzeczy są konkretnie ważne. Że jeśli takiego kompromisu by nie było i nie byłoby propozycji brytyjskiej to nowe państwa członkowskie, które mają początkową fazę wykorzystywania funduszy będą w najtrudniejszej sytuacji.
To jak to się ma do zapowiedzi, że Polska poprze ten projekt budżetu zaproponowany przez Brytyjczyków?
- My mówimy o dwóch budżetach. Jeden to jest budżet na 2006 rok gdzie mieliśmy bardzo poważny dylemat w jaki sposób postąpić w konkretnych głosowaniach nad kształtem tego budżetu i poprawkami Parlamentu Europejskiego, które ten budżet powiększały, ale tylko na rok 2006. Uważaliśmy, że ze względów politycznych warto jest poprzeć Parlament Europejski, po drugie, że ten budżet na 2006 rok może być punktem odniesienia do sytuacji, w której byłoby fiasko w grudniu. I wtedy budżet na 2007 byłby przedłużeniem. Punktem odniesienia przy kształtowaniu budżetu na 2007 rok to co jest zawarte w propozycji na 2006.