PolskaJarosław Kaczyński: źródło zamachu mogło być w Polsce

Jarosław Kaczyński: źródło zamachu mogło być w Polsce

Musimy bez żadnych wątpliwości ustalić, czy doszło do zamachu. Jeśli to się potwierdzi, to będzie oznaczało, że mamy do czynienia z aktem terroru porównywalnym do ataku z 11 września. Nie chodzi o liczbę osób, ale o skalę. W cywilizowanym świecie nie było takiego wydarzenia, jak likwidacja całego przywództwa jakiegoś państwa – mówi Jarosław Kaczyński.

Jarosław Kaczyński: źródło zamachu mogło być w Polsce
Źródło zdjęć: © WP.PL | Konrad Żelazowski

16.04.2012 | aktual.: 16.04.2012 09:01

Czy dopuszcza Pan hipotezę, że źródło lub pomysłodawca ewentualnego zamachu są z Polski?

Jarosław Kaczyński: Uczciwe śledztwo powinno uwzględniać również taką wersję zdarzeń, bo tak też mogło być. Jednak do zbadania tego konieczne jest uchwalenie odrębnej ustawy.

Dlaczego?

Tylko specjalne prawo pozwoli na skuteczne i wnikliwe śledztwo. Musimy bez żadnych wątpliwości ustalić, czy doszło do zamachu, czy nie. Jeśli się to potwierdzi, to będzie oznaczało, że mamy do czynienia z aktem terroru porównywalnym do ataku z 11 września. Nie chodzi o liczbę osób, ale o skalę. W cywilizowanym świecie nie było takiego wydarzenia jak likwidacja całego przywództwa jakiegoś państwa.

Prokurator generalny twierdzi, że do tej pory nie znaleziono dowodów na to, że do katastrofy doszło w wyniku działania osób trzecich.

- Takie wypowiedzi pana Andrzeja Seremeta, ale i wielu innych, które przekazał on opinii publicznej, to najlepszy argument za tym, że incydentalne prawo, na podstawie którego będzie przeprowadzone śledztwo w sprawie 10 kwietnia, jest wręcz konieczne.

Nietrudno się domyślić, jaka będzie reakcja drugiej strony – PiS chce specjalnej ustawy, by przydzielić śledztwo swoim prokuratorom.

Absolutnie nie. Chcemy ustawy, by dać odważnym prokuratorom szansę na śledztwo nieskrępowane strachem politycznym ich przełożonych.

Ale nawet gdyby w ewentualnym zamachu wzięli udział Polacy, to trudno sobie wyobrazić, że działaliby bez jakiejś pomocy rosyjskiej.

- Prawdopodobnie tak.

Czy widzi Pan szansę na pociągnięcie do odpowiedzialności sprawców katastrofy po stronie rosyjskiej?

- Przyznam, że zwyczajem tego państwa jest niewyciąganie konsekwencji z działań nieskierowanych wobec jego obywateli. Jednak nie można wykluczyć, że w Rosji nastąpi taka dynamizacja sytuacji politycznej, która doprowadzi do rzetelnej współpracy naszych i rosyjskich instytucji śledczych przy wyjaśnianiu przyczyn katastrofy. Wielkich nadziei z tym nie wiążę, ale nie wykluczam.

Jakimi możliwościami dysponujemy już dziś, by wymusić na Rosjanach np. oddanie wraku samolotu?

- Procesem przed trybunałem haskim. Przecież samolot jest naszą własnością. Gdy rząd Donalda Tuska twierdzi, że jesteśmy w tej sprawie bezradni, to kłamie. Poza tym jest jeszcze sfera walki wizerunkowej. Polska dyplomacja nie zrobiła nic, by zdjąć z nas odium po obelgach z konferencji MAK-u. Swoją biernością pozwoliła, by świat bezkrytycznie przyjął wersję zdarzeń gen. Anodiny, choć dziś już żaden polityk PO nie odważy się na mówienie o pijanym polskim generale. Ale świat ciągle zna tylko takie informacje.

By skutecznie bronić interesu i dobrego imienia Polski, nie można wybierać polityki płynięcia w głównym nurcie. To naprawdę składa się w całość – bezkrytyczne robienie tego, co chcą choćby Niemcy, doprowadziło ten rząd na pozycję bezwolnego obserwatora, który musi się podporządkowywać regułom gry. My powinniśmy te reguły ustalać. Należy zadać pytanie, czy naszym zachodnim sąsiadom opłaca się rzetelne wyjaśnienie katastrofy, czy wolą spokojne relacje z Rosją? Nawet jeśli Tusk nie ma nic wspólnego z tragedią z 10 kwietnia, to sparaliżował śledztwo, by nadal grać rolę potulnego, nieznaczącego wiele obserwatora. Ale to jego słabość, a nie słabość Polski była motorem tych działań. Tusk redukuje pozycję naszego kraju do własnych kompleksów i małych aspiracji.

Skąd się bierze taka zaciekła niechęć tzw. mediów głównego nurtu do rzetelnego wyjaśnienia przyczyn katastrofy?

Nie chcę wchodzić w szczegółowe analizy. Jednak sądzę, że dobrym tropem są fakty dotyczące pochodzenia największego kapitału w Polsce. Myślę, że stąd bierze się lęk przed rządami Prawa i Sprawiedliwości. Jest jeszcze sprawa powiązań z Rosją. Litwini twierdzą, że na ich terenie działało przynajmniej trzy tysiące agentów rosyjskich. Ilu ich było u nas? Nie znam takich danych. Ale nie sądzę, by było ich mniej. Przed Polską jest jeszcze długa droga budowania bezpieczeństwa państwa. Poza tym w naszym społeczeństwie istnieje tradycja ustępowania Rosji. Bardzo wyraźna już od XVII w. Część z nas ma poczucie, że stamtąd pochodzi jakaś siła. A to przecież nieprawda. Gdyby dzisiejsza Rosja była tak potężnym państwem, jak to stara się nam wmówić, to kraje nadbałtyckie nie miałyby najmniejszych szans na niepodległość. Tymczasem są niepodległe i przez ostatnie 18 lat mimo rosyjskich aktów wrogości dobrze sobie radziły. Każdy z nich jest nieporównywalnie słabszy od Polski.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)