Jarosław Kaczyński zmiażdży Ewę Kopacz w Warszawie?
Ewa Kopacz potwierdziła: w nadchodzących wyborach zamieni Radom na Warszawę. Wystartuje do parlamentu z najbardziej prestiżowego okręgu. W stolicy zmierzy się z szefem Prawa i Sprawiedliwości Jarosławem Kaczyńskim. W dwóch ostatnich wyborach lider warszawskiej listy PO Donald Tusk bez problemu pokonywał Kaczyńskiego. Czy Ewie Kopacz uda się powtórzyć dobre wyniki swojego poprzednika? - Raczej nie dostanie pół miliona głosów, jak Tusk w 2007 roku, ale wcale nie jest skazana na porażkę - mówi WP dr Łukasz Młyńczyk, politolog z Uniwersytetu Zielonogórskiego. - Twardy elektorat PO to kupi. A okręg warszawski to wciąż wyborcy PO - twierdzi z kolei specjalista ds. wizerunku Zbigniew Lazar.
20.07.2015 | aktual.: 20.07.2015 20:53
- Taka jest moja przymiarka, chciałabym się zmierzyć z szefem największej partii opozycyjnej, Jarosławem Kaczyńskim, który - mam nadzieję - będzie startował z Warszawy i dlatego powiedziałam, że będę startować z jedynki w Warszawie. Choć bardziej naturalnym moim okręgiem byłby albo Radom, gdzie mam miejsce zamieszkania, albo Gdańsk, gdzie mam mieszkanie, ale postanowiłam, że będzie to taka próba sił - wyznała w niedzielę premier Ewa Kopacz.
Prezes PiS nie zadeklarował jeszcze, z którego okręgu powalczy o mandat poselski, ale ciężko się spodziewać, by zdecydował się na start spoza Warszawy. Zrobił to tylko raz, w 1989 roku, gdy został senatorem z okręgu elbląskiego. W ostatnich wyborach do Sejmu zdobył ponad 202 tysiące głosów.
PO straci, PiS zyska w stolicy?
- Jarosław Kaczyński jest liderem Prawa i Sprawiedliwości i będzie startował oczywiście w Warszawie jako nasz lider na pierwszej pozycji - potwierdziła kandydatka PiS na premiera Beata Szydło. - Nie ścigamy się w stolicy z panią premier Kopacz. Rozumiem, że to pani Kopacz postawiła sobie za cel, czy nawet punkt honoru, żeby się zmierzyć z liderem największej partii opozycyjnej. Skoro jest to jej marzenie, niech je spełnia - zapewnia rzeczniczka PiS i dodaje, że listy Prawa i Sprawiedliwości są dopiero układane. O listach muszą już myśleć wszystkie partie.
Okręg Warszawa 1, czyli samo miasto stołeczne, uchodzi za najbardziej prestiżowy. Jest największy, zawsze jest tu do obsadzenia około 20 mandatów. W Sejmie zasiada aż 11 posłów PO z Warszawy. Donald Tusk w 2011 roku zdobył tu blisko 375 tysięcy głosów, wciągnął za sobą do Sejmu aż 10 osób. By zostać posłem, wystarczyło zaledwie około 4 tysięcy głosów. - Teraz już tak dobrze nie będzie - mówi nam warszawski poseł PO. - O 11 posłach z Warszawy Platforma może raczej zapomnieć. Sukcesem będzie wprowadzenie do sejmu siedmiu, może ośmiu osób - przewiduje w rozmowie z Wirtualną Polską dr Łukasz Młyńczyk, politolog z Uniwersytetu Zielonogórskiego. - Faworytem tegorocznego starcia Kopacz-Kaczyński wydaje się być dziś prezes PiS, ale pani premier nie jest skazana na klęskę. Zwłaszcza, że odrobiła lekcję i wyraźnie zabrała się do pracy - dodaje rozmówca WP, ale zaznacza, że o półmilionowym wyniku Donalda Tuska w 2007 roku Ewa Kopacz nie może raczej myśleć. - Rok 2007 to były złote czasy PO. Donald Tusk zebrał wiele
głosów niekoniecznie oddanych na Platformę, a raczej przeciw PiS. Ponadto, nawet w sensie osobowościowym, Tusk jest innego typu politykiem. I gdyby on sam kandydował, z pewnością miałby wynik dużo lepszy od tego, który osiągnie Ewa Kopacz - stwierdza politolog i zastanawia się, jak warszawscy wyborcy zareagują na jedynkę na liście przywiezioną prosto z Radomia.
Kaczyński żeby wygrać, musi być Reaganem
- Twardy elektorat PO to kupi. A okręg warszawski to wciąż wyborcy PO. Stolica to teren dla PO bardzo bezpieczny. Przypomnę, jak wiele osób krytykowało Hannę Gronkiewicz-Waltz. A gdy przyszło najpierw do referendum w sprawie jej odwołania, a potem do wyborów samorządowych, bez większego problemu zwyciężyła. PO decyzją o wystawieniu Kopacz w Warszawie mówi też "my się nie boimy" - zauważa specjalista ds. wizerunku Zbigniew Lazar. - Tak więc z wizerunkowego punktu widzenia to dobra decyzja - uważa Lazar. Ekspert nie chce przewidywać jaki wynik ostatecznie zrobi premier Kopacz. - Do wyborów zostały trzy miesiące. W polityce to bardzo dużo czasu. I może zdarzyć się wszystko. Z wygraną Kaczyńskiego włącznie - podkreśla Lazar, lecz zaraz dodaje, że lider PiS będzie miał w stolicy trudniej. Głównie ze względu na wizerunek, który wciąż towarzyszy i jemu, i partii, z której się wywodzi.
- W Warszawie wciąż panuje antypisowska moda. Stolice i duże miasta wszystkich krajów przyciągają ludzi o poglądach liberalnych, podkreślających przywiązanie do wolności jednostki. A partie konserwatywne, jak PiS, zakładają przestrzeganie określonych reguł. Jest więc naturalne, że mają w dużych miastach mniejsze poparcie. Odwrotnie jest na prowincji. Mimo to Jarosław Kaczyński wciąż ma szansę, by w Warszawie powalczyć z Ewą Kopacz, ale boję się wskazać faworyta tej batalii - przyznaje Zbigniew Lazar. Bo nawet Ewa Kopacz może roztrwonić kapitał zaufania, jaki jej partia ma w stolicy. - W tak gorącej kampanii, z jaką mamy do czynienia teraz, wystarczy jedna niefortunna wypowiedź. Dodatkowo jeśli stratedzy PiS będą pracować nad swoim szefem w kontekście komunikowania się ze społeczeństwem, jeżeli on tę naukę przyjmie, to wszystko jest możliwe. A Jarosław Kaczyński już pokazał, że wiele potrafi się nauczyć. Kaczyński musi być Reaganem i musi się nauczyć sprzedawać swoje konserwatywne wartości tak, by nie zrażać
do siebie odbiorców. W tym wyborców z Warszawy. Ze swojego okręgu - zaleca rozmówca Wirtualnej Polski.
Kidawa-Błońska zagrożeniem dla Kopacz?
Pierwszy raz od wielu lat Jarosław Kaczyński dostaje w stolicy szansę na podjęcie z przedstawicielem PO równej walki. W 2007 i 2011 roku sromotnie przegrywał ze startującym z tego samego okręgu Donaldem Tuskiem. Zdaniem komentatorów dziś lidera PiS bez problemu mogłaby zdystansować jedynie, od pokoleń związana z Warszawą, Małgorzata Kidawa-Błońska. Obecna marszałek Sejmu w 2011 roku była dwójką PO. Uzyskała bardzo dobry, drugi wynik. Dziś jest drugą osobą w państwie. Skąd wystartuje w nadchodzących wyborach? Nie wiadomo. Platforma gorączkowo szuka odpowiedniego okręgu dla jednej ze swoich najbardziej znanych twarzy. Być może wystartuje ze zwolnionego przez Kopacz Radomia. Dlaczego Kidawa-Błońska znów nie może być druga? - Z pewnością zagroziłaby wynikowi Ewy Kopacz, która będzie walczyć z Kaczyńskim - mówi WP jeden z polityków PO. - W Warszawie wszyscy mają grać na premier - dodaje.
Za startem Ewy Kopacz z Warszawy przemawia kilka argumentów. - Gdyby nawet cały okręg radomski zagłosował na panią premier, to i tak byłaby za Jarosławem Kaczyńskim. I wcale nie z powodu niskiego poparcia. Okręg radomski jest po prostu dużo mniejszy niż Warszawa, mieszka tam mniej ludzi. A mniej ludzi znaczy mniej głosów. Dla wszystkich - wyjaśnia Zbigniew Lazar. Wystawienie Ewy Kopacz w stolicy jest posunięciem logicznym także z innego punktu widzenia. - To element szerszej taktyki ze strony PO. Gdyby pani premier wystartowała z Radomia, to wysłałaby społeczeństwu sygnał, że gra toczy się między nią, a Beatą Szydło, która startuje z powiatu chrzanowskiego. Decydując się na Warszawę, Ewa Kopacz znów przekierowuje uwagę na Jarosława Kaczyńskiego. PO znów przypomina wyborcom, kto jest w PiS najważniejszy. Kto będzie rządził w Polsce jeśli PiS wygra - uważa dr Młyńczyk. Jego zdaniem to Platformie będzie bardziej zależało na nagłośnieniu faktu, skąd startuje Ewa Kopacz i z kim konkuruje. - PiS nie będzie
prowadził wokół tego jakiejś szerokiej kampanii. Po pierwszego dlatego, że dla wyborców w Warszawie Jarosław Kaczyński na liście to nic nowego. A po drugie uwaga ma się koncertować na Beacie Szydło - ocenia Młyńczyk.
Będzie remis ze wskazaniem?
Politolog zapytany o wynik starcia w Warszawie uważa, że ostateczne wyniki obojga liderów najważniejszych partii będą oscylować wokół remisu. - Ale w porównaniu z poprzednimi wyborami PO najpewniej straci, a PiS zyska - podsumowuje dr Młyńczyk i zauważa, że zwycięstwo jednego z kandydatów należy postrzegać raczej w kategoriach prestiżu osobistego. Wszak wyniki będą znane po wyborach i nie będzie można ich już wykorzystać w kampanii. - Natomiast kiepski wynik Ewy Kopacz, a za taki uznany będzie każdy poniżej 100 tysięcy głosów, może realnie zagrozić jej przywództwu w PO - przewiduje dr Łukasz Młyńczyk.