Jarosław Kaczyński szczerze pogardza Wałęsą. W sądzie było blisko do wybuchu
Wymieniali groźne spojrzenia, nie szczędzili sobie złośliwości. Starcie Kaczyńskiego i Wałęsy w sądzie było jak spotkanie bokserów na ważeniu przed walką. Daria Domaradzka-Guzik, ekspertka mowy ciała, odczytała, jakie uczucia wstrząsały zaciekłymi wrogami.
23.11.2018 | aktual.: 23.11.2018 15:29
Kaczyński i Wałęsa stanęli przed wejściem na salę rozprawą twarzą twarz. Emocjonalne reakcje są zwykle najbardziej szczere. - W przypadku Jarosława Kaczyńskiego mamy więc zaskoczenie, niedowierzanie, wzgarda oraz wypieranie przykryte uśmiechem - oceniła ekspertka. Dodała, że mowa ciała zaprezentowana przez szefa partii Prawo i Sprawiedliwość była bardzo czytelna.
Lech Wałęsa rzucił na zaczepkę w stronę Kaczyńskiego: - Po co ja pana ministrem zrobiłem? To był mój błąd.
- A po co ja pana prezydentem? - ripostował Kaczyński.
Szacunek dla Jarosława Kaczyńskiego, że wytrzymał
Dla Kaczyńskiego spotkanie było szczególnie trudne pod względem emocji. Co było zaskakujące, pojawił się w sądzie w asyście prawnika i ochroniarza, podczas gdy Wałęsie towarzyszyło wielu sympatyków. Po wymianie jeszcze kilku złośliwości, prezes PiS już nie kontynuował sporu. Odszedł na bok, pocierając dłonie - to właściwy jemu gest świadczący, iż woli stonować emocje.
- Duży szacunek należy się dla prezesowi Kaczyńskiemu za powstrzymanie emocji. Wiadomo przecież, że proces dotyczyły bardzo wrażliwej dla niego sprawy śmierci brata w katastrofie smoleńskiej. Lech Wałęsa zachowywał się wybitnie prowokacyjnie i dążył do konfrontacji - mówi Daria Domaradzka-Guzik.
Przypomnijmy, że Lech Wałęsa zranił Kaczyńskiego publikując serię wpisów na Facebooku. Twierdził, że Jarosław Kaczyński podczas lotu samolotu z polską delegacją do Smoleńska, wydał polecenie, nakazał lądowanie, czym doprowadził do katastrofy lotniczej w dniu 10 kwietnia 2010 roku. W pozwie Karczyński domaga się przeprosin i przekazania 30 tys. zł na cele społeczne.
Wkurzając Kaczyńskiego, Wałęsa popełnia błąd
Każde nawiązanie do śmierci brata ("to była debata polityczna" - uzasadniał wypowiedź Wałęsa) w polityce głęboko dotyka prezesa PiS. "Powoduje autentyczny ból i najsilniejsze uczucia" - diagnozowali inni eksperci mowy ciała po wybuchu Kaczyńskiego w Sejmie, w lipcu 2017 roku. Wtedy sprowokowany krzyczał z mównicy sejmowej o zdradzieckich mordach.
Sytuacja zmieniła się, kiedy podczas rozprawy zeznawał Jarosław Kaczyński. Mówił o braku inteligencji Wałęsy, że nie potrafi napisać 10 stron zrozumiałego tekstu. Dla rozstrzygnięcia sprawy pewnie nie ma to wielkiego znaczenia. Kaczyński bierze w ten sposób odwet na chuligańskich zagrywkach Wałęsy sprzed chwili. Przysłuchującego się tym słowom, byłego prezydenta oblał rumieniec.
- To był najwyższy poziom złości. Można było zauważyć przyspieszony, głęboki oddech, zaciskanie pięści, pocieranie ręką twarzy, drapanie po szyi i poprawianie okularów - ocenia ekspertka. Według niej najbardziej ciekawa była mowa ciała Lecha Wałęsy podczas składania zeznań. Zwłaszcza gdy tłumaczył, skąd wie, że Jarosław kazał lądować Lechowi (przypomnijmy, nie ma na to żadnych dowodów). - Zmęczony już długą rozprawą Wałęsa wyraźnie się ożywił. Nachylił się w kierunku sądu, a każde zdanie akcentował zaciśnięciem czy uderzeniem pięści. To pokazywało, że osobiście wierzy w to, co mówi - podsumowuje Daria Domaradzka-Guzik.
Ekspertka dodaje, że trudno wyrokować, kto wygrał starcie. Cała analiza mowy ciała byłego prezydenta i byłego premiera wskazuje, że obaj szczerze sobą pogardzają.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl