Jarosław Kaczyński szczerze o niechęci do Donalda Tuska
"Nie ma wątpliwości, że mimo przegranej na szczycie UE uczyniliśmy dobrze i że - co może zabrzmi paradoksalnie - nasz status, a także osobisty status pani premier w ten sposób się podniósł, a nie obniżył" - przekonuje prezes PiS Jarosław Kaczyński. Tłumaczy też, dlaczego nie lubi prywatnie Donalda Tuska. "Proszę nie żądać od człowieka, by człowiekiem nie był" - mówi.
15.03.2017 | aktual.: 15.03.2017 07:22
- Tak więc to, co się stało, może mieć przejściowe negatywne skutki na rynku polskim, ale generalnie to służy polskiej sprawie i sprawie UE, gdzie trzeba przeciwstawić się tendencjom do jej rozbicia - podkreślił lider PiS w "Rzeczpospolitej".
Kaczyński ocenia decyzję Viktora Orbana
Na pytanie o brak poparcia nawet Węgier dla wyboru Jacka Saryusz-Wolskiego na szefa Rady Europejskiej, Kaczyński odparł: "Być może rzeczywiście były jakieś opóźnienia w rozpoczęciu naszej kampanii, ale to nie zależało tylko od nas". "Zaskoczenie dotyczące poparcia Viktora Orbana nie było radykalne, wiedziałem, że jest pod potężnym naciskiem i wiedziałem, że jest jakby chroniony przez Europejską Partię Ludową. Prowadzić wojnę z własną grupą polityczną byłoby mu wyjątkowo trudno. Ale to nie znaczy, że nie mamy w tej sprawie uczucia zawodu" - wskazał szef PiS.
"Pewnie byłoby lepiej, gdyby wszystko było przygotowane wcześniej" - zaznaczył Kaczyński. "Ale nie sądzę, aby to zmieniło wynik głosowania choćby o jeden głos. To, co się stało, jest wynikiem tego, że Unia została zdominowana przez jedno państwo. A właściwie przez jedną osobę. To jest sytuacja dla Wspólnoty groźna" - dodał.
Zarzuty wobec Tuska. "Proszę nie żądać od człowieka, by nie był człowiekiem"
Kaczyński był też pytany o Donalda Tuska. Powiedział, że "Tusk popierał takie inicjatywy, które w oczywisty sposób były sprzeczne z polskimi interesami". Przytoczył tu przykład kar za każdego nieprzyjętego imigranta. "To jest łącznie 3 mld euro, które mielibyśmy płacić w gruncie rzeczy za nic. To suma równa połowie rocznych kosztów programu 500+" - podsumowuje.
"Tusk popierał wszystkie przedsięwzięcia, które miały zmierzać do wymierzenia Polsce jakichś sankcji za zmiany, które w naszym kraju były przeprowadzane" - mówi.
Zdaniem Kaczyńskiego Tusk od dawna kierował się swoim prywatnym interesem, chciał zostać szefem Komisji Europejskiej. "Już w lecie 2009 roku powiedział mojemu bratu: 'Nie uwierzysz, nie będę kandydował na prezydenta'. Na życzenie Putina aresztowano ludzi z powodu utarczek z rosyjskimi kibicami, bo wtedy wejście w konflikt z Rosją uniemożliwiłoby mu europejski awans. Potem był Smoleńsk, ale o tym mówić nie chcę" - tłumaczy.
Zapytany, czy nie lubi Tuska, Kaczyński powiedział: "Brat bliźniak to bardzo bliski związek. Gdybyście go państwo stracili w związku z niewątpliwą czyjąś działalnością, toby go państwo lubili?". I dodaje: "Gdyby państwo słyszeli nieustannie obelgi, że są schizofrenikami, gdyby obrażanie stało się metodą polityczną, toby go państwo lubili? Gdyby dostali państwo fałszywe taśmy na Rady Bezpieczeństwa Narodowego ze słowami "on mnie zabije", toby go państwo lubili?" Chodzi o przedstawione stenogramy z Tupolewa po katastrofie smoleńskiej, gdzie kapitan tupolewa Arkadiusz Protasiuk miał mówić: "Jak nie wyląduję/wylądujemy, to mnie zabiją/zabije". Prezes PiS tłumaczy, że dlatego nie chodził potem na RBN.
"Proszę nie żądać od człowieka, by człowiekiem nie był. Ale nie kieruję się tym w polityce wobec Tuska" - zapewnił.
Wejście do strefy euro?
Lider PiS był też pytany, czy nie przyszedł czas, by wrócić do dyskusji o wejściu do unii walutowej. "Nie, wejście do strefy euro będzie oznaczać, że albo złotówka zostanie wyceniona wysoko, co uderzy w nasz eksport, czyli w naszą gospodarkę - 45 proc. PKB to eksport, czyli w ostatecznym rachunku nasz poziom życia. Albo ocenimy ją nisko, ale to będzie oznaczać cios w naszą stopę życiową, spadek popytu, a więc również uderzenie w gospodarkę. Nie ma z tego ucieczki" - podkreślił prezes PiS.
Pytany, czy nie można "wycenić euro sprawiedliwie" - tak jak twórcy ustawy frankowej mówili o "sprawiedliwym kursie" - odparł: "To byłoby nie do uchwycenia, eksport by się trzymał, ale Polacy poszliby z torbami". Jak dodał, nie dałoby się utrzymać "jakiejś radykalnej różnicy" między cenami w Polsce a np. w sąsiednich Niemczech. W takim przypadku - wskazał - "spadek stopy życiowej Polaków o 20-25 proc. na wiele lat jest nie do uniknięcia".
Na uwagę, że wiele krajów wchodziło do strefy euro i nie było tam zubożenia, np. na Litwie czy Słowacji, Kaczyński powiedział, że kraje te wchodziły do strefy euro w czasie kryzysu. "Spadek stopy życiowej przeżyły przez kryzys i wtedy weszły do euro. Poza tym - przy całym szacunku dla tych państw - to ich gospodarki są znacznie mniejsze. Trzy kraje bałtyckie mają łącznie niższe PKB niż Mazowsze. Dlatego niektóre mechanizmy gospodarcze działają inaczej" - podkreślił. Według niego Polska może przyjąć wspólną walutę, będziemy mieć 85 proc. PKB Niemiec per capita.
Kaczyński był też pytany, czy jest za utworzeniem korytarzy humanitarnych.
"Utrzymujemy tam jedną rodzinę w Syrii, wdowę z synem"
"Tak. Jeśli chodzi o korytarze humanitarne, pomoc nawet kilkuset chorym osobom, to ja nie mam nic przeciwko temu. To nie moja decyzja, tylko rządu, ale można ją podjąć" - zaznaczył Kaczyński.
"I trzeba pomagać. Ja chodzę do kościoła rektorskiego Redemptorystów na Nowym Mieście i utrzymujemy tam jedną rodzinę w Syrii, wdowę z synem. Tego rodzaju akcje są potrzebne i sam w nich uczestniczę. Ale inną sprawą jest narzucenie społeczeństwu pewnej zmiany sposobu życia związanego z masową imigracją, co będzie się wiązało z obniżeniem poziomu bezpieczeństwa i na to zgody nie będzie. Rozumiem, że ludzie żyjący w strzeżonych domach lub zamkniętych osiedlach mogą sobie pozwolić na luksus pięknoduchowskiej wielkoduszności. Ale obowiązkiem władzy demokratycznej jest troska o tych, którzy sami nie mogą sobie zapewnić bezpieczeństwa" - powiedział szef PiS.