Jarosław Kaczyński podsłuchany. "GW" publikuje nowe taśmy

"Gazeta Wyborcza" pisze o kolejnej taśmie Jarosława Kaczyńskiego. Nagranie miało zostać zrobione niecały tydzień po tym, które już znamy. "Pożyczanie na zasadzie, że później będzie udzielony kredyt i z tego kredytu się to spłaci, nie wchodzi w grę" - mówi na nim prezes PiS.

Jarosław Kaczyński podsłuchany. "GW" publikuje nowe taśmy
Źródło zdjęć: © Forum | Michał Dyjuk
Patryk Osowski

- Jest kampania o charakterze czysto politycznym pod tytułem: partia buduje wieżowiec, azjatyckie stosunki czy nawet zgoła stwierdzenie, że to ja buduję, a w związku z tym jestem niezwykle zamożnym człowiekiem. Nie możemy sobie na to pozwolić - tłumaczy na nagraniach przyczynę rezygnacji z projektu Jarosław Kaczyński.

Kolejne spotkanie w siedzibie przy ul. Nowogrodzkiej

Przypomnijmy, że z rozmowy na pierwszej taśmie dowiedzieliśmy się, jak spółka Srebrna planowała wybudowanie w Warszawie dwóch wieżowców. Prace nad tą inwestycją Jarosław Kaczyński powierzył austriackiemu biznesmenowi Geraldowi Birgfellnerowi. Na nagraniu słychać, jak prezes PiS tłumaczy mężczyźnie, że na razie nie może zapłacić mu za wykonaną pracę, ponieważ nie ma do tego podstawy prawnej. Podkreśla, że niezbędna jest albo decyzja sądu, albo znalezienie umożliwiających to przepisów. Do stenogramu z całej rozmowy dotarł portal Money.pl. Jest dostępny TUTAJ.

By znaleźć alternatywne rozwiązanie, Kaczyński zadeklarował, że 2 sierpnia przyjdzie na spotkanie z kancelarią prawną Baker McKenzie. "Ona też pracowała przy projekcie. Prezes miał nadzieję, że jej prawnicy znajdą sposób na to, jak zapłacić za prace Austriaka" - informuje "Gazeta Wyborcza". Kolejne spotkanie, z którego pochodzi druga taśma Kaczyńskiego, odbyło się - podobnie jak pierwsze - w centrali partii PiS przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie.

Nie było na nim Grzegorza Tomaszewskiego (kuzyna Jarosława Kaczyńskiego, który został nagrany na wcześniejszym podsłuchu). Uczestniczyli z kolei: Kaczyński, Birgfellner, jego żona (jednocześnie tłumaczka) oraz czworo prawników z Baker McKenzie.

Jarosław Kaczyński: "Załóżmy, że to jest około dwóch milionów"

Zaczął Kaczyński: – My jesteśmy gotowi naprawdę to zapłacić państwu w możliwie szybkim terminie – powiedział prawnikom, odnosząc się do kwoty 101 tys. euro, na które kancelaria wyceniła swoje usługi.

– Sprawa druga to jest kwestia tej znacznie większej sumy. Dwa miliony trzysta tysięcy złotych minus to, co dotyczy państwa [czyli Baker McKenzie], bezpośrednio. Załóżmy, że to jest około dwóch milionów. I tutaj jest sprawa no dalej jeszcze idąca z tego względu, że tu nie ma tytułu odnoszącego się do spółki Srebrna – kontynuuje Jarosław Kaczyński.

Z jego słów wynika, że będzie chciał "znaleźć sposób" na zaspokojenie roszczeń Birgfellnera. Mówi, że te roszczenia "mają podstawy", są udokumentowane, plus są jeszcze dokumenty, w opracowaniach niektórych z nich prawnicy z Baker McKenzie uczestniczyli.

Kaczyński deklaruje: – W końcu ja byłbym gotowy zeznać [w sądzie], że rzeczywiście te przedsięwzięcia były robione na korzyść spółki, w ostatecznym rachunku miały służyć spółce Srebrna.

Potem ponownie tłumaczy, że całą sprawę należy jednak rozpatrywać w kontekście wyborów: – To jest perspektywa dalsza, to jest wycofanie się na miesiąc czy na trzy, czy to już jakby, po prostu nierealne, no ale gdyby doszło do zmiany władzy w Warszawie – to jest mało prawdopodobne, ale niewykluczone – to i tak my byśmy z innych względów nie mogli tego prowadzić. I w związku z tym branie, znaczy pożyczanie, na zasadzie założenia, że później będzie udzielony kredyt i z tego kredytu się to spłaci, nie wchodzi w grę.

Kaczyński: "My wiemy, jak w Polsce funkcjonuje prawo"

"Gazeta Wyborcza" podkreśla, że Jarosław Kaczyński tak otwarcie mówi w imieniu spółki, ponieważ miał do tego "podkładkę prawną". 2 lutego 2018 r. miał ją otrzymać pełnomocnictwo od swojej sekretarki Barbary Skrzypek, która ma udziały w Srebrnej.

Kaczyński tłumaczy jednak, że ma związane ręce. Chciałby budować, ale nie może. W tym miejscu wskazuje głównie na polityków Platformy Obywatelskiej, którzy mają w Warszawie bardzo silną pozycję, a nigdy nie pozwolą na inwestycje prezesa PiS w stolicy.

– Mieliśmy taki plan, który został najpierw zablokowany na poziomie możliwości dostania tak zwanego "wz, czyli warunku zabudowy, zapowiedziano nam to różnymi kanałami z udziałem ważnych polityków Platformy Obywatelskiej, że w żadnym razie ta budowa nie będzie nam udzielona. To na zasadzie, że niektórzy z tych polityków byli kiedyś radnymi Warszawy - mówi Kaczyński.

W tym miejscu Kaczyński cytuje posła PO Marcina Kierwińskiego, od którego miał kiedyś usłyszeć: "Nie wybudujesz mi tego".

- I takich sygnałów było bardzo wiele i ponieważ my wiemy, jak w Polsce funkcjonuje prawo, ta opowieść o państwie prawa to kompletna bajka, w związku z tym musimy zaniechać tego przedsięwzięcia. Przy czym, powtarzam, zaniechać czegoś, co jest i tak w tej chwili niemożliwe do zrealizowania, chyba że by była po tym zmiana władzy - dodaje Kaczyński.

Negocjacje trwają jeszcze chwilę, ale rozmowa nie prowadzi do żadnych nowych wniosków. Jarosław Kaczyński zwraca się w kierunku prawników, ale ci mieli dać mu wyraźnie do zrozumienia, że w danej chwili nie widzą satysfakcjonującego ich rozwiązania.

Jarosław Kaczyński kończy spotkanie sugerując, że może pod koniec sierpnia należy odbyć kolejne.

Beata Mazurek i Ryszard Terlecki o nowej aferze taśmowej: "Tak działa Platforma"

Co po opublikowaniu pierwszej z taśm mówili przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości?

– Nie wiemy, czy to oznacza, że zmienia się linia polityczna "Gazety Wyborczej". Z tego tekstu wyłania się obraz polityka niezwykle kompetentnego, w zakresie ekonomii i prawa – mówił Ryszard Terlecki podczas konferencji w Sejmie. Polityk nie krył zdziwienia, że "GW", dotychczas krytyczna wobec PiS i Jarosława Kaczyńskiego, zdecydowała się na pozytywną dla lidera tej partii publikację.

– W naszej ocenie artykuł okazał się jednym wielkim niewypałem. Nie ma w nim absolutnie żadnego dowodu na jakiekolwiek nielegalne działania polityków PiS czy prezesa Kaczyńskiego – podkreśliła rzeczniczka partii Beata Mazurek.

Jak dodała, w trakcie nagranej i opisanej rozmowy, prezes PiS pokazał natomiast "jak Platforma rządziła w Warszawie".

– Opisuje warszawską rzeczywistość, w której to czy osoba fizyczna czy firma, która nie jest powiązana z ratuszem, nie ma możliwości na uzyskanie zgody na przeprowadzenie inwestycji w Warszawie. I najważniejszym aspektem tej rozmowy, w naszej ocenie, jest wypowiedź prezesa Kaczyńskiego o politykach Platformy, Hannie Gronkiewicz-Waltz i Marcinie Kierwińskim, którzy odgrażali się, że nigdy nie pozwolą na powstanie tego typu inwestycji – stwierdziła Mazurek.

Źródło: "Gazeta Wyborcza", Wirtualna Polska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2031)