Jarosław Kaczyński: PiS składa zawiadomienie do prokuratury generalnej ws. stenogramów
PiS składa zawiadomienie do prokuratora generalnego ws. udostępnionych niedawno przez prokuraturę wojskową nowych stenogramów z kokpitu prezydenckiego TU-154M, który rozbił się w Smoleńsku. Jak powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński, "rzekomo nowa metoda, która została zastosowana do odczytania stenogramów, nie miała prawa doprowadzić do zrozumienia większej ilości słów". - Doszło do fałszerstwa, prokuratura posługuje się sfałszowanym materiałem ws. katastrofy - mówił z kolei szef zespołu ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej Antoni Macierewicz.
16.04.2015 | aktual.: 16.04.2015 21:37
O skierowaniu do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta zawiadomienia dotyczącego nowych ekspertyz poinformowali w czwartek na konferencji prasowej szef PiS Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz, wiceszef PiS, kierujący też zespołem parlamentarnym ds. katastrofy smoleńskiej.
- Doszło w ostatnich dniach do zabiegu wyjątkowo wręcz skandalicznego, mianowicie nieudolnie sfałszowana taśma czy, dokładniej, odczytanie taśmy zostało potraktowane poważnie, nie tylko przez media, i stało się przedmiotem kampanii w istocie wpisującej się w kampanię wyborczą, ale także stało się elementem dokumentacji procesowej - mówił Kaczyński na konferencji prasowej poświęconej stenogramom.
Jak ocenił, "mamy tu do czynienia z sytuacją złamania prawa karnego". Chodzi o dwa przepisy Kodeksu karnego - art. 231, który mówi o niedopełnieniu obowiązków lub przekroczenie uprawnień przez funkcjonariusza publicznego, oraz art. 233, zgodnie z którym m.in., kto jako biegły przedstawia fałszywą opinię mającą służyć za dowód w postępowaniu sądowym lub w innym postępowaniu prowadzonym na podstawie ustawy, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Kaczyński wyjaśnił, że niedopełnienie obowiązków lub przekroczenie uprawnień dotyczy prokuratorów prowadzących śledztwo ws. przyczyn katastrofy smoleńskiej. Fałszerstwa zaś mieliby dopuścić się biegli, którzy sporządzili nowe opinie dotyczące zapisu rozmów z kokpitu tupolewa.
- Jest bardzo wiele argumentów, które wskazują na to, że mamy tutaj do czynienia z nadużyciem i to nadużyciem "piętrowym", bo z jednej strony jest to nadużycie, które służy działalności medialnej i kampanii wyborczej, a z drugiej strony jest to nadużycie procesowe - to jest sprawą tutaj najpoważniejszą - mówił Kaczyński.
Jak wyjaśnił, "nowa metoda która została zastosowana, w żadnym wypadku nie miała prawda doprowadzić do zwiększenia ilości odczytanych słów". - Te badania po prostu nie miały znaczenia - podkreślił Kaczyński.
Jak mówił, "jest wiele dowodów na to, że doszło do działań niezgodnych z prawem". - Pewne sformułowania z tej analizy pana Andrzeja Artymowicza (to on jako biegły przedstawił nowe odczyty stenogramów - przyp. red.) znalazły się w internecie jeszcze przed wykonaniem właściwych badań - zaznaczał prezes PiS.
Macierewicz: doszło do fałszerstwa
Z kolei szef parlamentarnego zespołu smoleńskiego Antoni Macierewicz stwierdził, że "analiza Artymowicza jest wytworem swoistej operacji medialnej". - Mamy do czynienia z fałszem, którego celem jest sfałszowanie przyczyn katastrofy - powiedział. - To jest przestępstwo, którego ściganie musi nastąpić i prędzej, czy później z pewnością nastąpi, bo zmierza ono do sfałszowania całości tego śledztwa - stwierdził szef zespołu parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiej.
Jego zdaniem, działania Artymowicza "od początku były nakierowane negatywnie". Poseł PiS podkreślił, że "nowa ekspertyza jest niewiarygodna". - Ta osoba, jeszcze zanim została powołana jako biegła, już rozstrzygnęła wszystkie wątpliwości w tej sprawie - argumentował Macierewicz.
- Rzekoma nowa metoda Andrzeja Artymowicza jest fikcją, nie ma nic wspólnego z rzeczywistymi badaniami - zaznaczał. Podkreślił, że w nowej ekspertyzie "nie zostało odczytanych żadnych więcej słów". - Zostały zmienione słowa. Ta tzw. ekspertyza jest szalbierstwem - podkreślał poseł PiS.
Szef sejmowego zespołu podkreślił, że zawiadomienie do prokuratury dotyczy "niedopełnienia obowiązków, nadużycia uprawnień oraz sfałszowania szeregu opinii mających służyć jako dowód w sprawie".
- To działanie nie było działaniem nieintencjonalnym. Chodziło o to, by odrzucić wiarygodną opinię biegłych z instytutu im. Sehna, nowa ekspertyza to celowe fałszerstwo - mówił Macierewicz.
Pytany o dowody na fałszywość ekspertyzy Artymowicza, powołał się na opinie Petera Frencha i prof. Grażyny Demenko. - To są dwie osoby utytułowane, kompetentne, które cieszą się zaufaniem środowiska naukowego. (...) Obie te osoby stwierdziły, że mamy do czynienia z działaniem nieprofesjonalnym, które skutkuje fałszerstwem - powiedział polityk PiS.
Dodał, że "materiał dowodowy jest szerszy". - Dysponujemy szeregiem opinii profesjonalistów, którzy wielokrotnie wskazywali, że metodologia użyta przez Artymowicza jest fikcyjna - wskazał poseł, zapowiadając, że materiał dowodowy zostanie przekazany prokuraturze. - Prokurator dowie się o tym pierwszy, kiedy (...) się o to zwróci - zapowiedział Macierewicz.
Prokuratura nie komentuje
Rzecznik prasowy prowadzącej śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej Naczelnej Prokuratury Wojskowej ppłk Janusz Wójcik zaznaczył, że prokuratura nie komentuje wypowiedzi polityków.
Z kolei szef zespołu smoleńskiego przy kancelarii premiera Maciej Lasek, odnosząc się do wystąpienia polityków PiS, powiedział, że nie komentuje spraw związanych ze sposobem działania prokuratury. Zwrócił jednak uwagę, że "trudno mówić o sfałszowaniu stenogramów, które w zakresie określającym przyczynę wypadku - bo nie mówimy o didaskaliach - są w dużej części takie same jak stenogramy odczytane zarówno przez Instytut Ekspertyz Sądowych dla prokuratury, jak i Centralne Laboratorium Kryminalistyczne dla komisji Millera, jak i nawet MAK".
Nowe stenogramy
Prokuratura prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej ujawniła w zeszłym tygodniu stenogram z nowego odczytu nagrań z kokpitu Tu-154 wraz z opiniami biegłych. Na stronie internetowej NPW zamieszczono dwa dokumenty. Pierwszy zatytułowany: "Cyfrowe przetwarzanie i analiza dźwięku rejestratora dźwiękowego MARS-BM samolotu TU-154M" (opracowany przez Andrzeja Artymowicza) - wraz ze stenogramem oraz drugi zatytułowany: "Opinia w zakresie fonetyczno-akustycznej analizy zapisów dźwiękowych z samolotu TU-154M", opracowany przez prof. Grażynę Demenko.
Upubliczniony stenogram dotyczy ok. 40 ostatnich minut lotu Tu-154. W ostatniej fazie lotu w stenogramie pojawiają się wypowiedzi osoby oznaczonej jako DSP (w stenogramie nie ma wyjaśnienia tego oznaczenia, ale według mediów chodzi o dowódcę Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika). Poinformowano, że przy obróbce materiałów z rejestratora rozmów w kokpicie zastosowano nowatorskie metody, poprawiające jakość i czytelność, a stenogram powstawał "dzięki wielomiesięcznej pracy grupy odsłuchowej".
W opublikowanym stenogramie pojawiają się m.in. wypowiedzi przypisane dowódcy Sił Powietrznych (DSP): "Faktem jest, że my musimy to robić do skutku" - o godz. 8.35 (przy tej wypowiedzi umieszczono znak zapytania - przyp. red.), "Po-my-sły!" - o 8.40.11 i "zmieścisz się śmiało" - o godz. 8.40.22 (w obu przypadkach pewność odczytu - 3 w czterostopniowej skali).
Pierwsza wypowiedź przypisywana DSP pojawia się o 8:22 "Mówisz to po angielsku", w rozmowie z N - nawigatorem.
DSP miał - według biegłych z opinii Artymowicza - w ostatniej fazie lotu podawać wysokość, na jakiej znajduje się samolot - o godzinie 8:40:24 - "230 metrów" oraz 8:40:42 - "100 metrów".
Ujawniona także w czwartek druga opinia, opracowana przez prof. Grażynę Demenko, ocenia, że w kabinie samolotu niewątpliwie przebywały inne osoby, z pewnością można przyjąć, że niektóre frazy należały do dyr. Mariusza Kazany. Nie można też wykluczyć, iż niezidentyfikowany głos wypowiadający pod koniec lotu frazę "sto metrów" (czy też frazę "dwieście trzydzieści metrów") mógł należeć do gen. Andrzeja Błasika lub innej osoby o podobnym głosie.
Wcześniej stenogram na swych stronach internetowych ujawniło radio RMF FM.