Jarosław Gowin: mam w nosie literę prawa
- Takie zdanie nie powinno paść - tak były minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski skomentował w TVN24 wypowiedź swojego następcy Jarosława Gowina. Obecny minister sprawiedliwości stwierdził, że "ma w nosie literę przepisów", a państwo powinno stać "na straży interesów obywateli, a nie interesów sitwy tworzonej przez część środowisk prawniczych".
20.09.2012 | aktual.: 21.09.2012 08:02
Zażądanie z sądów przez ministra sprawiedliwości akt spraw dot. szefa Amber Gold Marcina P. nastąpiło w oparciu o obowiązujące przepisy - poinformował resort, odpowiadając na zarzuty medialne, że mogło dojść do złamania ustawy o ustroju sądów powszechnych.
- Mam w nosie literę przepisów, ważny jest ich duch i ważne jest to, że Polacy mają prawo żyć w państwie, gdzie wymiar sprawiedliwości stoi na straży interesów obywateli, a nie na straży interesów sitwy tworzonej przez część środowisk prawniczych. Ja wiem, że ta sitwa jest dzisiaj przerażona tym, co robię i chcę, żeby stąd poszedł jasny przekaz do tej sitwy: nie zastraszycie mnie - powiedział Gowin.
Były minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski krytycznie odniósł się do komentarza Gowina. Zdaniem b. ministra "takie słowa nie powinny paść", podkreślił jednak, że rozumie emocje, które towarzyszyły Gowinowi. Pytany o to, kogo Gowin nazwał "sitwą", Kwiatkowski wyraził nadzieję, że minister mówił "o splocie różnych interesów z różnych środowisk, który doprowadził do tego, że przez tyle czasu mogła funkcjonować piramida finansowa Amber Gold".
Wcześniej w komunikacie resortu zaznaczono, że "działania ministra sprawiedliwości w postaci żądania z sądów akt spraw dotyczących pana Marcina P. zostały podjęte w oparciu o obowiązujące przepisy prawa i brak jest obiektywnych podstaw do kwestionowania uprawnień ministra sprawiedliwości w powyższym zakresie".
"Dziennik Gazeta Prawna" napisał, że z oceny ekspertów wynika, iż żądając takich akt minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, jak również prezes gdańskiego sądu apelacyjnego, złamali ustawę o ustroju sądów powszechnych. Według gazety znowelizowana wiosną ustawa jasno reguluje sposób kontroli - mogą jej dokonywać wyłącznie sędziowie - wizytatorzy na miejscu, w sądzie. Urzędnicy ministerstwa mogą wyłącznie towarzyszyć tej czynności - dodaje dziennik.
Tymczasem - według MS - regulamin urzędowania sądów powszechnych przewiduje, że "akta sprawy (...) przesyła się na każde żądanie po wykonaniu niezbędnych czynności w sprawie: Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej, Ministrowi Sprawiedliwości, Sądowi Najwyższemu, Rzecznikowi Praw Obywatelskich, Rzecznikowi Praw Dziecka oraz sądowi odwoławczemu". "Przepis ten stanowi jeden z instrumentów pozwalających ministrowi realizować zadania ustawowe" - dodano w komunikacie.
Rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku Tomasz Adamski powiedział, że "Ministerstwo Sprawiedliwości zwróciło się do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku o przekazanie akt ośmiu spraw karnych Marcina P., zakończonych, wraz z aktami wykonawczymi". "Sąd Apelacyjny zlecił wykonanie tego wniosku Sądowi Okręgowemu i faktycznie te akta zostały przesłane do MS" - wyjaśnił.
W tej sprawie zawiadomienie do warszawskiej prokuratury okręgowej złożył poseł SLD Dariusz Joński. Według niego minister dopuścił się przekroczenia uprawnień funkcjonariusza publicznego. - Mogę potwierdzić, że takie zawiadomienie do nas wpłynęło - powiedział rzecznik prokuratury Dariusz Ślepokura.
Przyznał, że w ustawie o ustroju sądów powszechnych nie ma takiego artykułu, który by stanowił upoważnienie (do przekazania akt), natomiast taki paragraf jest w rozporządzeniu wykonawczym "Regulamin urzędowania sądów powszechnych".
Amber Gold to spółka inwestująca w złoto i inne kruszce, działająca od 2009 r. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji, które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych.
Prokuratura Okręgowa w Gdańsku, która prowadzi śledztwo ws. działalności Amber Gold, postawiła prezesowi tej spółki Marcinowi P. m.in. zarzut oszustwa znacznej wartości. Grozi za to do 15 lat więzienia. Marcin P. przebywa w areszcie.
Wobec Marcina P. orzeczonych było siedem wyroków sądowych, z tego tylko trzy uległy zatarciu. Dotyczyły one m.in. oszustw, wyłudzeń kredytów i przywłaszczenia mienia.