PolskaJapońska choroba Kawasaki na Pomorzu

Japońska choroba Kawasaki na Pomorzu

Przypadek bardzo rzadkiej w Polsce choroby, która niezwykle często atakuje dzieci w Japonii i Korei, zdiagnozowali specjaliści z Kliniki Kardiologii Dziecięcej i Wad Wrodzonych Serca Akademii Medycznej w Gdańsku u małej mieszkanki Gdyni.

Japońska choroba Kawasaki na Pomorzu

30.01.2008 | aktual.: 25.05.2018 15:01

Dzięki ich błyskawicznej pomocy udało się podać dziewczynce lekarstwo, które uchroni ją przed groźnymi powikłaniami. U 11-miesięcznej Kingi lekarze wykryli chorobę Kawasaki.

Na początku wydawało się, że to typowa dziecięca infekcja, z którą Kinga - karmiona piersią i do tej pory zdrowa jak rzepka - z łatwością sobie poradzi. Tym bardziej że dostała antybiotyk.

Tymczasem gorączka, zamiast spadać - rosła, pojawiła się wysypka - relacjonuje mama Kingi. Dziecko stawało się coraz bardziej niespokojne.

Gdy słupek rtęci w termometrze sięgnął 42 stopni, rodzice przerazili się na dobre. Wezwany lekarz wystawił skierowanie do laryngologa. Okazało się, że Kinga ma również zapalenie gardła i uszu. Gdy następnego dnia wysypka jeszcze się nasiliła, a oczy dziecka wyglądały jak przekrwione, popędzili do Szpitala w Wejherowie.

Lekarze z oddziału pediatrii zajęli się córeczką niezwykle serdecznie - przyznaje mama Kingi. Wydawało się, że sytuacja jest opanowana. Jednak mniej więcej po tygodniu leczenia pani doktor wysłuchała w serduszku Kingi podejrzane szmery.

I choć lekarze bardzo starali się nie straszyć rodziców, mama i tata Kingi byli przerażeni. Pediatrzy z Wejherowa uznali, że niezbędna jest konsultacja specjalistów z gdańskiej Akademii Medycznej. Swoimi podejrzeniami podzielili się ze znanym na Wybrzeżu kardiologiem dziecięcym - prof. dr. hab. med. Janem Erecińskim. Kinga trafiła do Kliniki Kardiologii Dziecięcej i Wad Wrodzonych Serca w Akademickim Centrum Klinicznym przy ul. Dębinki.

Karetka była jeszcze w drodze, a profesor już zamawiał w szpitalnej aptece immunoglobulinę.

Objawy pasowały do choroby Kawasaki - tłumaczy kierownik kliniki, prof. Jan Ereciński. Mijał właśnie dziesiąty dzień choroby. Podanie do tego dnia immunoglobuliny, czyli gotowych przeciwciał, łagodzi dolegliwości i chroni dziecko przed niebezpiecznymi powikłaniami w krążeniu wieńcowym. Dodatkowo leczy się ją aspiryną. Bo choroba Kawasaki to inaczej zapalenie naczyń krwionośnych. Nieleczona bywa groźna, szczególnie dla serca. Nawet u dziecka może doprowadzić do zawału.

Po raz pierwszy opisał tę chorobę w 1967 roku Tomisaku Kawasaki z Tokio, wzbudzając olbrzymie zainteresowanie w całym świecie medycznym. Z Japonii i Korei, gdzie dzieci do 5 roku życia atakuje najczęściej, przywędrowała do Europy. Stamtąd do Polski. Dziesięć lat temu pierwszy przypadek choroby Kawasaki odnotowano na Pomorzu.

Nie wiadomo, co ją powoduje - wirus, czy bakteria - twierdzi prof. Ereciński. Na szczęście wiemy, jak ją leczyć.

Szczęśliwym zbiegiem okoliczności w aptece ACK, który z powodu zadłużenia ma ogromne problemy z zakupem czegokolwiek, w tym leków, nie zabrakło immunoglobliny.

To drogi lek - przyznaje Hanna Kuźniar, kierownik apteki w szpitalu przy ul. Dębinki.

Dawka dla Kingi kosztowała około 5 tysięcy zł. Lek jest trudno dostępny. Dlatego wiele szpitali w Polsce ma problemy z jego zdobyciem.

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz

szpitalchorobadziecko
Zobacz także
Komentarze (0)