Japonia protestuje wobec Chin w związku z incydentem nad morzem
Japońskie MSZ wezwało ambasadora Chin, Cheng Yonghua, by zaprotestować w związku ze środowym incydentem nad Morzem Wschodniochińskim z udziałem samolotów wojskowych obu państw. Pekin odrzucił japońskie oskarżenia.
- Złożyliśmy protest i powiedzieliśmy Chinom, żeby zapobiegały powtórzeniu się takich niebezpiecznych działań - powiedział na codziennym briefingu główny sekretarz japońskiego gabinetu Yoshihide Suga.
Japoński minister obrony Itsunori Onodera poinformował w środę, że dwa chińskie myśliwce Su-27 zbliżyły się na odległość 30 metrów do samolotu japońskich sił samoobrony, lecącego nad Morzem Wschodniochińskim. Wskazał, że japoński samolot wykonywał regularny lot obserwacyjny w międzynarodowej przestrzeni powietrznej. Do podobnego incydentu doszło 24 maja.
Rzecznik chińskiego ministerstwa obrony Geng Yansheng odrzucił w czwartek japońską wersję incydentu i oświadczył, że w rzeczywistości było całkiem odwrotnie - to samolot japońskich sił samoobrony zbliżył się na odległość 30 metrów do chińskich maszyn, które wykonywały rutynowy lot patrolowy w chińskiej strefie identyfikacji obrony powietrznej.
Utworzenie tej strefy w rejonie wysp stanowiących przedmiot sporu terytorialnego Chin z Japonią Pekin ogłosił w listopadzie zeszłego roku. Japonia, USA i Korea Południowa potępiły to jako prowokacyjny akt.
W stosunkach japońsko-chińskich utrzymuje się napięcie w związku ze sporem o suwerenność nad grupą niezamieszkałych wysp na Morzu Wschodniochińskim, nazywanych w Japonii Senkaku, zaś w Chinach Diaoyu. W rejonie archipelagu niejednokrotnie dochodziło do incydentów z udziałem samolotów i okrętów obu stron.
Po rozmowie z japońskim wiceministrem spraw zagranicznych Akitaką Saikim chiński ambasador powiedział dziennikarzom, że wersja wydarzeń przedstawiona przez rząd japoński "różni się od faktów, ustalonych przez Chiny". - Nie mogę zaakceptować protestu i zamiast tego protestuję przeciwko Japonii - dodał.