Janów Podlaski. Wiceminister ujawnia wyniki kontroli
Przez długi czas resort rolnictwa w sprawie Stadniny w Janowie zapewniał, że sytuacja jest pod kontrolą. Tymczasem z pisma wiceministra rolnictwa Szymona Giżyńskiego wynika, że kontrola Inspekcji Weterynaryjnej wykazała "uchybienia w odniesieniu do warunków bytowania zwierząt i w stosunku do jakości paszy".
03.08.2020 | aktual.: 03.08.2020 20:26
Pismo datowane jest na czerwiec 2020 r. Wiceminister Szymon Giżyński odpowiadał w nim na pytania posła Jarosława Rzepy z PSL zaniepokojonego sytuacją w stadninie. O dramacie koni informowały dwie posłanki opozycji: Joanna Kluzik-Rostkowska i Dorota Niedziela, które w maju pojawiły się w stadninie z poselską interwencją. W mediach społecznościowych opublikowały zdjęcia brudnych boksów i stojących we własnych odchodach krów.
Okazało się, że w tym samym czasie, kiedy posłanki opozycji pojawiły się w stadninie, odbywała się kontrola weterynaryjna. W dużej części potwierdziła doniesienia posłanek opozycji.
" W dniach 19-21 maja Inspekcja Weterynaryjna szczebla powiatowego przeprowadziła kontrolę w Stadninie Koni w Janowie Podlaskim. W trakcie kontroli stwierdzono uchybienia w odniesieniu do warunków bytowania zwierząt, zapewnienia całodobowej obsługi zwierząt, prowadzenia wymaganej dokumentacji dotyczącej m.in. identyfikacji koni oraz jakości paszy dla zwierząt. W chwili obecnej trwa postępowanie pokontrolne związane z wszczęciem postępowania administracyjnego oraz wdrożeniem działań naprawczych. 3 czerwca Główny Lekarz Weterynarii zobligował Lubelskiego Lekarza Weterynarii do przedstawienia, do dnia 15 czerwca, pełnych informacji o wynikach kontroli, zaleceniach oraz wdrożonych działaniach naprawczych" - czytamy w piśmie wiceministra Szymona Giżyńskiego.
Według urzędnika, wyniki kontroli mogą zostać upublicznione w trybie dostępu do informacji publicznej po zakończeniu postępowania administracyjnego.
Przypomnijmy, że już kontrole urzędników z Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa w 2019 roku sygnalizowały nieprawidłowości. W zakresie hodowli bydła stwierdzono m.in. w pomieszczeniach, gdzie przebywają zwierzęta - ściany są wilgotne silnie zabrudzone odchodami; odchody zwierząt nie są usuwane odpowiednio często; ściółka wilgotna wymieszana jest z odchodami; brak dezynfekcji i białkowania ścian; pasza małowartościowa.
Z kolei w zakresie hodowli koni, m.in. "zastrzeżenia budzi jakość słomy używanej do ścielenia"; "w trakcie karmienia stwierdzono bardzo złą jakość siana".
Przypomnijmy, że po interwencji posłanek Koalicji Obywatelskiej, minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski zarzucił im, że informacje o złym stanie zdrowia zwierząt są wyssane z palca, powołując się przy tym na opinie ekspertów, którzy przeprowadzili kontrolę w stadninie tego samego dnia, którego odwiedziły ją posłanki.
Ardanowskiemu wówczas odpisał były redaktor naczelny "Konia Polskiego" Marek Szewczyk. Opublikował on na blogu HipoLogika.pl notatkę sporządzoną przez Głównego Lekarza Weterynarii, Bogdana Konopkę, który 12 maja przeprowadził oględziny stadniny w Janowie Podlaskim.
W notatce czytamy m.in.: "Pasza: siano o złej jakości, zatęchłe, wybierane lepsze do karmienia, przetrząsane w stajni. Zaleciłem, aby przetrząsać na zewnątrz, przed stajnią. Kopyta zaniedbane – nie strugane od co najmniej 5-6 miesięcy. Brak 162 paszportów dla koni – konie opisane przez związek, ale stadnina nie złożyła wniosku o wydanie, co wiąże się z zapłatą. Konie niedożywione".
Teraz okazuje się, że zastępca Ardanowskiego - wiceminister Szymon Giżyński przyznaje, że w Stadninie miały miejsca uchybienia.
"W trosce o sytuację stadniny poleciłem panu Tomaszowi Chalimoniukowi, pełnomocnikowi ds. hodowli koni, objęcie specjalnym nadzorem przygotowanie i realizację programu naprawczego w Stadninie Koni w Janowie Podlaskim" - informuje Giżyński w odpowiedzi na interpelację posła PSL.
Sytuacja w stadninie zaczęła się pogarszać od 2016 roku. Ku zaskoczeniu został wówczas odwołany wieloletni prezes ośrodka - Marek Trela. W 2018 roku strata wyniosła 3,273 mln zł. W 2017 roku sprzedano zaledwie 6 koni za w sumie ok. 400 tys. euro. Rok później sprzedano zaledwie trzy, za 259 tys. euro. Ostatnia aukcja, z 2019 roku, wyglądała już nieco lepiej. Kupcy wylicytowali 14 koni za łączną kwotę prawie 1,4 mln euro. To jednak wciąż dużo mniej niż w rekordowym 2015 r. , kiedy sprzedano kilkanaście koni za łączną kwotę około 4 mln euro.