Janina Paradowska o liście Kwaśniewskiego: nie wiadomo, czy istnieje, ale już zrobiła karierę
Janina Paradowska w najnowszej "Polityce" pisze o tzw. "liście Kwaśniewskiego". - Nie wiadomo nawet, czy istnieje, ale już zrobiła karierę w sferze polityki i mediów - przyznaje dziennikarka.
"Czym ma być? Wspólną listą wyborczą znanych polityków, autorytetów lewicy, w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Taką, która może wziąć nawet do 20% głosów w 2014 r. Skąd te 20%? Nie wiadomo. Nie słychać o żadnych badaniach, które by tę liczbę potwierdzały. To raczej intuicja podpowiada, że nazwisko lidera listy co najmniej taki wynik gwarantuje" - pisze Paradowska i przyznaje, że tyle o liście wiadomo na pewno. Miałaby być też początkiem "czegoś": nowego ugrupowania lub kolejną próbą jednoczenia lewicy i marginalizacji SLD.
Dziennikarka zwraca uwagę na brukselskie spotkania eurodeputowanych z kręgu SLD, w większości politycznych przyjaciół Kwaśniewskiego. "Nie chcieliby stracić swych miejsc po następnych wyborach, niektórzy być może mieliby ochotę wrócić do polityki krajowej na znaczące pozycje. Lista Kwaśniewskiego, a następnie partia, nawet odmieniony Sojusz muszą być przedmiotem ich ambicji" - pisze autorka.
Jednak, jak podkreśla, gdy spojrzeć na zbierające się pod skrzydłami byłego prezydenta towarzystwo, nie widać w nim jednak politycznej mocy. "Gdyby wyobrazić sobie listę Kwaśniewskiego, której przewodziłby on sam, a za nim szli: Włodzimierz Cimoszewicz, Józef Oleksy, Ryszard Kalisz, Marek Siwiec, Wojciech Olejniczak wraz z bratem, Janusz Zemke, Andrzej Celiński (...)" - pisze Paradowska i zaznacza, że "lista Kwaśniewskiego zbiera bardzo miłe towarzystwo dyskusyjne, częściowo już emeryckie, częściowo jeszcze w wieku, w którym polityka jest żywiołem, bo poświęciło się jej całe życie". Zwraca jednak uwagę na wzajemne urazy i niechęci, które cechują dawną czołówkę SLD. "I nawet jeśli były publicznie wybaczane, to jednak tkwią jak zadry" - dodaje.
"Nawet jeśli za sobą nie przepadają i zbyt wiele o sobie wiedzą, to lata wspólnej działalności robią swoje, budzą sentyment. Zbierają się więc w fundacji Kwaśniewskiego, struktury i pieniądze są jednak gdzie indziej. One są u Leszka Millera. Zmarginalizowanie Millera nie wydaje się możliwe, bo ostatecznie listy układa ten, kto ma właśnie struktury i pieniądze. Na razie więc lista Kwaśniewskiego dla jednych na lewicy odgrywa rolę mirażu, dla innych - straszaka" - podsumowuje Paradowska.