Janik: organizatorzy prosili o niekontrolowanie autokarów
Organizatorzy czwartkowej demonstracji górników w Warszawie prosili policję, by nie kontrolowała autokarów, zapewniając, że górnicy nie będą mieć niebezpiecznych narzędzi i nie będzie wśród nich osób pijanych - powiedział w Sejmie szef MSWiA Krzysztof Janik podczas debaty nad sytuacją w górnictwie.
12.09.2003 13:50
Minister odniósł się w ten sposób do pytań posłów m.in. PO i PiS, dlaczego policja nie skontrolowała autokarów przywożących górników na protest i nie odebrała im prętów, trzonów od łopat i kilofów oraz butelek z benzyną, które posłużyły do walki z policją i dewastacji budynków. Andrzej Lepper (Samoobrona) oświadczył natomiast, że burdy, do których doszło podczas demonstracji, to dzieło "agentów Janika", a nie górników upominających się o swoje prawa.
Szef MSWiA, odpowiadając na zarzuty, przedstawił m.in. bilans strat miasta i policji. "Ministerstwo gospodarki wyceniło straty na 120 tys. zł, Kancelaria Premiera na 80 tys. Policja straciła 52 kaski, uszkodzono 80 tarcz oraz 5 policyjnych samochodów" - powiedział. Dodał, że górnicy próbowali też zdewastować ambasadę rosyjską.
"Bandytyzmem" określił rzucanie w policjantów zabezpieczających protest palącymi się kaloszami i kamieniami. "62 funkcjonariuszy odniosło obrażenia; 11 nadal pozostaje w szpitalu, w tym jeden na oddziale neurochirurgii, pozostali na ortopedii i chirurgii" - poinformował. Dla zobrazowania sytuacji pokazał posłom metalowy pręt i kalosz, które odebrano demonstrującym.
"To nie było tak, że wszyscy wczorajsi uczestnicy demonstracji przyjechali do Warszawy upominać się o swoje prawa" - podkreślił Janik. Dodał, że do pierwszych burd doszło już na parkingu przed Torwarem - tam rzucano petardy, a policjanci zauważyli wśród górników osoby, które były nietrzeźwe. "Po godzinie jedenastej organizatorzy poinformowali, że nie panują już nad protestującymi. Policja zwróciła się więc do prezydenta Warszawy, sugerując, że demonstrację powinno się zakończyć. Taką decyzje podjęto około dwunastej" - powiedział minister.
Podkreślił także, że demonstrację zabezpieczała wystarczająca liczba policjantów. "Normą w państwach europejskich jest, że na jednego policjanta przypada 5 demonstrujących (w czwartek demonstrację zabezpieczało 1,2 tys policjantów). Zaufaliśmy organizatorom, którzy zapowiadali, że protest będzie przebiegać pokojowo" - dodał.
W czwartkowej demonstracji wzięło udział 7 tys. górników według policji, 10 tys. według organizatorów. Górnicy protestowali przeciw decyzji Kompanii Węglowej o likwidacji czterech kopalń. Protest miał przebiegać spokojnie, ale - jak ujęła to potem policja, a sami organizatorzy przyznali - sytuacja wymknęła się spod kontroli. Oprócz kilkudziesięciu rannych policjantów i kilkunastu rannych górników inne straty to uszkodzone frontony i wybite szyby budynków resortu gospodarki i siedziby SLD.