Janik: nie było błędu człowieka
"Z mojego doświadczenia muszę powiedzieć, że nie było błędu człowieka, piloci wykazali się najwyższej klasy profesjonalizmem" - powiedział minister spraw wewnętrznych i administracji Krzysztof Janik, odnosząc się do czwartkowego wypadku śmigłowca z premierem na pokładzie, w którym rannych zostało 14 osób.
Minister podkreślił jednak, że specjalna komisja ustali, czy mógł zawieść sprzęt - jak zaznaczył - "nie młody, aczkolwiek niedawno po remoncie".
Podkreślił także, że nie zawiodły procedury, które zazwyczaj stosuje się w tego typu sytuacjach. "Straż pożarna przybyła na miejsce po siedmiu minutach. Wtedy także pojawili się policjanci" - powiedział minister Janik. Dodał, że do dyżurnego zadzwonił oficer BOR-u towarzyszący premierowi. "Natychmiast zostały powiadomione wszystkie służby" - dodał.
Na miejscu wypadku śmigłowca pracują komisje badające przyczyny czwartkowej awarii. Policja i wojsko zabezpieczają teren - w kilku kordonach otaczając miejsce gdzie stoi wrak śmigłowca. Jest także straż pożarna. Wokół obowiązuje trzykilometrowa "strefa ochronna".
Na miejsce cały czas przyjeżdżają mieszkańcy okolicznych miejscowości - ponieważ nikt nie jest dopuszczany w pobliże w wraku, po chwili odjeżdżają rozczarowani.