Jan Wójcik: papież potrzebuje cudu w sprawie uchodźców i terroryzmu islamskiego
• Trwa dyskusja polskiej prawicy i lewicy ws. słów papieża o uchodźcach
• Watykan stawia również na dialog międzyreligijny z przywódcami islamu
• Publicysta Jan Wójcik uważa jednak, że jest to "kulawy dialog", bez poparcia w masach
• Krytykuje papieża za niedostateczne działania, by zatrzymać ludobójstwo chrześcijan na Bliskim Wschodzie
• "Można wysnuć wniosek, że Kościołowi bardziej na rękę są męczennicy (...) niż konflikt w ich obronie"
"Jest! Skrytykował! Ale im dowalił". "Oj, taka tam krytyka, nie dosadna, niewyraźna". Mniej więcej tak wyglądała dyskusja lewicy i prawicy na temat tego, czy papież Franciszek odniesie się do podejścia do kwestii uchodźców, jakie reprezentuje polskie społeczeństwo i rząd.
Tak naprawdę dyskusja ta była przewidywalna i wisiała w powietrzu na długo przed wizytą, bo zarówno głowa Stolicy Apostolskiej wyraźnie pokazywała swą proimigrancką postawę, jak też i rząd RP wielokrotnie korzystał z okazji, żeby wytykać Europie błędy. A okazji niestety nie brakowało. Dlaczego piszę proimigrancki? Bo papież nie ograniczał się tylko do nawoływania, żeby przyjąć tych, co uciekają przed śmiercią, ale także tych, którzy chcą poprawić sobie życie.
I tu rzecz zadziwiająca. Jednym z najpilniej wsłuchanych w głos papieża środowisk okazała się lewica. Ta sama, która przy okazji innych kwestii społecznych i moralnych głośno krzyczy, że Kościół nie powinien mieszać się do polityki. Dla guru środowiska "Krytyki Politycznej" Sławomira Sierakowskiego, papież Franciszek stał się liderem lewicy. Dla redaktora Jacka Żakowskiego nie tylko lewicy, ale całego demokratycznego i liberalnego świata i tylko żal, że Ewa Kopacz nie dofinansowała osadzenia jednej rodziny uchodźców w każdej polskiej parafii, bo wtedy zwycięstwo miałaby w kieszeni.
Ciekawe, co powiedzą ci lewicowi publicyści, kiedy tematem stanie się zaostrzanie ustawy aborcyjnej, bo tu najwyższy hierarcha Kościoła ma zgoła odmienne zdanie? To tylko dygresja, która ponownie pokazuje, że nie los uchodźców jest dla tych środowisk priorytetem, lecz kopanie się z polską prawicą.
Prześladowani
Papież Franciszek, chociaż wielokrotnie popierał przyjmowanie uchodźców, jest jednak w tej kwestii niejednoznaczny. Chcąc odnowić dialog chrześcijańsko-muzułmański spotkał się niedawno z Wielkim Szejkiem Uniwersytetu Al-Azhar, Ahmedem Al-Tajebem. Chociaż świat islamski nie posiada odpowiednika Watykanu, to jednak Al-Azhar uchodzi za najważniejszy autorytet religijny islamu. Tymczasem szejk Al-Tajeb wkrótce po spotkaniu, w czasie ramadanu, zaprezentował cykl nauk, w których popierał karę śmierci dla osób odchodzących od islamu. A to czyni z każdego zmieniającego wyznanie potencjalnego uchodźcy osobę prześladowaną za poglądy, dokładnie w myśl Konwencji Genewskiej. W przeciwieństwie do osób chcących polepszyć sobie życie albo znajdujących bezpieczną przystań 2 tysiące kilometrów przed Monachium.
Na konferencji kończącej wizytę w Polsce, już na pokładzie samolotu, Jego Świątobliwość podkreślił jeszcze raz: - Długo rozmawiałem z wielkim imamem (kairskiego uniwersytetu) Al Azhar. Oni dążą do pokoju i spotkania.
Czy można takie kwestie ustalić w mniej niż 30 minut, jakie trwało spotkanie obydwu liderów według Watykanu?
Trudno więc nie odnieść wrażenia, że dla zwierzchnika Kościoła ważniejszy jest dialog wielkich religii i utrzymanie wrażenia międzyreligijnego zrozumienia niż jego wierni. I nie jest to tylko hipotetyczne rozważanie. Pochodzący z Egiptu intelektualista Magdi Allam odszedł od islamu i przyjął chrześcijaństwo, lecz w końcu je porzucił, ponieważ nie czuł dostatecznej ochrony i wsparcia ze strony religii, do której przystąpił.
Podobnie, śledząc papieskie wypowiedzi w temacie Bliskiego Wschodu, można wysnuć wniosek, że Kościołowi bardziej na rękę są męczennicy umierający tam za wiarę, niż ewentualny konflikt w ich obronie. - Tak jak we wczesnym Kościele przelewanie krwi męczenników stało się zasiewem dla nowych chrześcijan, tak dzisiaj krew wielu męczenników z wielu kościołów staje się źródłem chrześcijańskiej jedności - powiedział Franciszek na spotkaniu z patriarchą Etiopskiego Kościoła Ortodoksyjnego w lutym bieżącego roku. I chociaż jeszcze w 2015 roku wzywał do zakończenia ludobójstwa na Bliskim Wschodzie, to w czerwcu 2016 skrytykował już używanie terminu "ludobójstwo" jako redukcjonistyczne w stosunku do tego, co tam się wydarza. - Prawdą jest prześladowanie, które prowadzi chrześcijan do wiary w treść ich religii - powiedział na sesji pytań i odpowiedzi na University College w Rzymie.
A jednocześnie niezbyt skwapliwie opowiadał się za interwencją, która miałaby to prześladowanie zatrzymać, i tak wyjaśniał to, co odczytano jako wezwanie Watykanu do działań militarnych: - Nie mówię bombardujcie czy rozpocznijcie wojnę, po prostu to zatrzymajcie. Tym samym papież, tak jak uchodźcy, zmierza do Monachium - tylko że jest to Monachium 1938 roku.
Kulawy dialog
Nie tylko jednak w polskim Kościele hierarchowie nie podzielają zdania papieża w sprawie uchodźców. Po zamachach w Nicei konserwatywny biskup katolicki z Passau Stefan Oster napisał: "Kiedy pojawi się w końcu zbiorowy, wielki, zjednoczony protest wszystkich pokojowo nastawionych muzułmanów świata, autentycznie oddanych Bogu, przeciwko wykorzystywaniu ich religii w imię terroru?". Węgierski biskup Laszlo Kiss-Rigo ujmuje to bardziej bezpośrednio: "To nie są uchodźcy. To jest inwazja". Biskup z Pistoi (Toskania) z kolei nie zgodził się na udostępnianie kościołów muzułmańskim uchodźcom do modlitwy. Nawet w Syrii arcybiskup Aleppo Jean-Clement Jeanbart jest przeciwko przyjmowaniu uchodźców, natomiast oczekiwałby od Zachodu jak najszybszego rozwiązania konfliktu.
Na protest, o jakim mówił biskup Oster, liczono we Francji. Francuska Rada Wiary Muzułmańskiej (CFCM) wezwała muzułmanów do uczestnictwa w niedzielnych mszach, żeby pokazać solidarność z chrześcijanami w obliczu śmierci kolejnego męczennika, ojca Jacquesa Hamela zamordowanego przez ISIS w kościele w Saint-Etienne-du-Rouvray. Papież nazwał ten atak "absurdalną przemocą", unikając, jak prawie każdy współczesny lider, związku z religią sprawców.
W ubiegłą niedzielę media mówiły o setkach muzułmanów, którzy pojawili się na mszy w całej Francji. Jednak kamery były zwrócone na katedrę w Rouen, w pobliżu miejsca tragedii, gdzie przyszło może ze stu przedstawicieli islamskiej wiary. Jak podało Associated Press w znacznej części byli to członkowie sekty Ahmadijja, uznawanej przez sunnitów za nieislamską i samą będącą obiektem muzułmańskich prześladowań. W późniejszej wersji artykułu AP ta informacja jednak zniknęła, chociaż zachowała się w innych mediach, które szeroko cytowały doniesienia agencji. W porównaniu do protestów przeciwko karykaturom Mahometa czy zakazowi noszenia chust w szkołach, obecność muzułmanów była jednak niewielka.
Ostatecznie głowa Kościoła chce tylko, żeby Europa wchłonęła uchodźców oraz imigrantów ekonomicznych, żeby zatrzymała ludobójstwo chrześcijan bez użycia broni. Liczy na dialog międzyreligijny z wysokim przedstawicielem islamu popierającym mordowanie apostatów i nie widzi, że ten kulawy dialog nie ma poparcia w masach.
Natomiast za bliskowschodni bałagan papież obwinia politykę Zachodu w ostatnich dekadach i liberalną, zglobalizowaną gospodarkę. Wydaje się, że żeby spełnić życzenia papieża Franciszka potrzebny byłby cud - ale czy na lewicy wierzą jeszcze w cuda?
Lead i śródtytuły pochodzą od redakcji.