Jan Sjunnesson: Tolerancja wobec radykalnego islamu wychodzi Szwecji bokiem
- Jeśli ktoś nie może się zintegrować powinien wyjechać. Możemy nawet za to zapłacić - mówi w rozmowie z WP Jan Sjunnenson, członek Szwedzkich Demokratów. - Trzeba też stworzyć budżet na aresztowania i deportację tych, którzy są w Szwecji nielegalnie.
Szwecja, zaraz po Niemczech, jest krajem najbardziej otwartym na imigrantów. Tylko w latach 2014-15 o azyl ubiegało się w Szwecji 260 tys. osób, głównie z Syrii i Afganistanu. Otwarta polityka budzi coraz większy sprzeciw społeczeństwa. Nagłaśniane są problemy stref wykluczenia („no go”), gangów kryminalnych tworzonych przez przybyszów, a państwo raz po raz jest oskarżane o tuszowanie przestępstw popełnianych imigrantów.
Na tej fali rośnie popularność - niechętnej imigrantom partii - Szwedzkich Demokratów. Według najnowszych sondaży, po tegorocznych wyborach, może ona zostać drugą siłą w szwedzkim parlamencie. Tym samy może powtórzy sukces Wolnościowej Partii Austrii (Freiheitliche Partei Österreichs, FPÖ) i włoskiego Ruchu Pięciu Gwiazd, które współrządzą w swoich krajach. Wszystkie te trzy ugrupowania łączy zdecydowana polityka wobec imigracji z krajów muzułmańskich. Czy będzie to zamykanie radykalnych meczetów w Austrii, czy zamykanie włoskich portów przed nielegalną imigracją, czy wreszcie wydalanie niezasymilowanych imigrantów, jak chcą działacze SD.
Rządzące tymi krajami koalicje, wspólnie z PiS w Polsce, Fideszem Victora Orbana na Węgrzech i czeską Ano mogą mówić jednym głosem w sprawie powstrzymania imigracji do Unii Europejskiej.
Jan Sjunnenson jest jednym z członków SD, dziennikarzem i dyrektorem szkoły. W młodości był działaczem organizacji lewicowych zaangażowanym w pomoc uchodźcom, ale od roku 2012 jest bardzo krytyczny wobec niekontrolowanej imigracji. By skonfrontować lewicę z homofobicznymi poglądami muzułmańskich imigrantów organizował parady gejowskie, których trasa przebiegała przez muzułmańskie dzielnice.
Natalia Osten-Sacken: Czy polityk partii antyimigracyjnej, żonaty z Hinduską, w ogóle dopuszcza, że integracja imigrantów może być udana?
Jan Sjunnesson: Wierzę, że tak. Po prostu widzę niebezpieczeństwo związane z imigracją, ale niekontrolowaną. To normalne, że ludzie przenoszą się do innych krajów w poszukiwaniu pracy. Nie mam absolutnie nic przeciwko temu. Pracowałem z imigrantami, byłem żonaty z imigrantką, a wielu moich znajomych imigrantów miało wysokie kwalifikacje. Na przykład moja żona pracowała na uniwersytecie, a następnie w szwedzkiej firmie telekomunikacyjnej Ericsson.
Uważam więc, że powinniśmy wpuszczać ludzi, których potrzebujemy żeby kraj się rozwijał, a dodatkowo możemy przyjąć niewielkie liczby uchodźców, ale potwierdzonych i zweryfikowanych. Tymczasem obecnie wszystkich tych niewykwalifikowanych imigrantów wpuszcza się do Szwecji jako uchodźców. Problemem jest też niewątpliwie religia przybyszów. Odgrywa ona bardzo ważną rolę w ich życiu, a w tym przypadku jest to islam. Oczywiście nie mam tutaj na myśli świeckich muzułmanów, ale fundamentalistów. Jeśli ktoś jest religijnym konserwatystą, nie może oczekiwać, że w Szwecji będzie praktykował swoją religię tak, jak w kraju muzułmańskim lub modlił się gdziekolwiek pięć razy dziennie.
W Polsce słyszymy dwie narracje o Szwecji. Jedna mówi o państwie ulegającym dekonstrukcji, przeżartym przez strefy "no go". Druga przedstawia Szwecję jako kraj sukcesu gospodarczego, w którym problemem jest skrajna prawica, taka jak Szwedzcy Demokraci, którzy zyskują na popularności antagonizując ludzi.
W pewnych obszarach państwo faktycznie ulega destrukcji. Niektóre usługi medyczne i socjalne są sparaliżowane przez imigrantów, a policja nie jest w stanie kontrolować wszystkich obszarów kraju. Jeśli policzyć PKB, to zawiera się w nim wszystko, także okno, które rozbił w szkole uczeń-imigrant, ponieważ naprawienie go to usługa i w ten sposób pieniądz krąży w społeczeństwie. Nie oznacza to jednak, że PKB wytwarzany przez wybijających szyby imigrantów jest dobry!
Mamy również PKB per capita, który systematycznie spada od 10 lat. Wzrost PKB na osobę wynosi obecnie 0,5 proc., a powinien wynosić około 1,5-2 proc. Problem polega na tym, jak to zostaje wyliczone. Koszty imigracji są kosztami bezpośrednimi i wynoszą 100 miliardów szwedzkich koron (10 miliardów euro). Ale pośrednio, ze wszystkimi kosztami dodatkowymi, to znacznie więcej. Po dwóch latach od przybycia, utrzymanie tych ludzi spadnie na barki gmin, które będą się musiały o nich zatroszczyć. To trudne jeśli w małej gminie przybywa nagle 2000 osób, a ona musi je wspierać, zapewnić im domy i wszystkie usługi. To kosztuje dodatkowo 100-200 miliardów koron! Te obliczenia przeprowadzono za rok 2014.
A przecież w 2015 roku i później, przybyli kolejni imigranci. Teraz znowu trzeba policzyć koszty za żywność, ośrodki dla uchodźców, szkoły, służbę zdrowia. Mój przyjaciel, profesor w szkole ekonomii Jan Tullberg (www.tullberg.org), wyliczył, że tylko w 2015 roku było to 50 miliardów euro. Dla porównania cały szwedzki PKB wynosi 350 miliardów euro rocznie.
Szwedzkie media z kolei twierdzą, że przeciwnicy imigracji przesadzają i dyskusja o strefach „no-go”, gwałtach i przestępczości, to nic innego jak atak na imigrantów, wykluczonych i słabszych ekonomicznie.
Statystyki ilustrujące wskaźniki przestępczości wyraźnie pokazują nadreprezentację imigrantów. Oni są czterokrotnie częściej oskarżani o zabójstwa i gwałty. Nawet szwedzkie gazety przeprowadziły ostatnio takie badania. Gwałt, dla nas, nie jest sprawą akceptowaną i normalną, a jednak w niektórych grupach imigrantów nie tylko jest tolerowany, ale wręcz popełniany wspólnie! Jedno z zestawień pokazuje, że w przypadku gwałtów zbiorowych 99 proc. zamieszanych w nie osób było imigrantami!
Jeśli mówimy o strefach „no-go”, to nie media, ale rząd twierdzi, że nie ma takich miejsc w Szwecji. Ale prawda jest taka, że mamy w kraju 196 miejsc, które nazywane są strefami segregowanymi, 50 z nich to obszary wykluczenia, a 23 - w Malmö, Sztokholmie, Uppsali - to obszary wykluczenia specjalnego zainteresowania. Te „specjalne” obszary oznaczają wysoką przestępczość, wysoki odsetek nielegalnych imigrantów, niskie wyniki w nauce, słabe warunki socjalne.
Są to obszary, w których nie obowiązuje prawo szwedzkie, ale „prawa” lokalne. Usługi publiczne opuszczają te dzielnice, nie inwestują tam przedsiębiorstwa prywatne. Nawet autobusy przestają tam wjeżdżać - jak ostatnio w Uppsali - ponieważ imigranci rzucają w nie kamieniami. W niektórych dzielnicach autobusy nie zatrzymują się na niektórych przystankach, ponieważ ludzie nie płacą za bilety. Kierowcy, którzy zwracali uwagę, że trzeba zapłacić, byli atakowani. Mówimy tutaj o imigrantach z Afryki Północnej, Afryki Wschodniej, Somalii, Erytrei, Afganistanu.
Właściciele sklepów są niepokojeni przez gangi młodzieżowe i często zmuszani do płacenia haraczu "za ochronę". Proszą o zwiększoną obecność policji, ale rzecz jasna policja nie może tam być cały czas. Kolejnym problemem jest to, że obecność policji w tych miejscach bardzo często nie jest akceptowana. Przygotowywane są nawet pułapki na służby publiczne. Młodzi ludzie magazynują na mostach kamienie, które są zrzucane po pojawieniu się radiowozu, karetki pogotowia, wozów pocztowych lub strażackich.
Dlaczego tak się dzieje?
Nienawidzą ich, ponieważ reprezentują władzę państwa, a oni chcą mieć teren pod swoją kontrolą. Wierzą, że jeśli pozbędą się przedstawicieli szwedzkich władz, to mogą stworzyć własne struktury. Ci młodzi ludzie kipią nienawiścią w sytuacji, gdy jesteśmy dla nich mili oferując domy, opiekę społeczną, bezpłatne szkoły. Jeśli jednak za bardzo w nich inwestujemy, to paradoksalnie w pewnym momencie zaczynają się po prostu czuć urażeni. Stajemy się tymi "białymi", którzy mają wszystkie dobra i technologie, a oni są od nas zależni, podczas gdy w kulturze tych młodych mężczyzn ważny jest szacunek.
To ich frustruje. Także islam odgrywa ważną rolę w dzielnicach, w których większość stanowią jego wyznawcy. Według statystyk mamy około 600 tys. muzułmanów wśród imigrantów. I może się zdarzyć, że kiedy państwo im coś daje, to zamiast odczuwać wdzięczność odwołują się do nauk islamu, według których muzułmanie są wyżej postawieni od niemuzułmanów. Często też islam używany jest przez nich jako pretekst i usprawiedliwienie dla okropnych i bezprawnych czynów, a także separuje ich i daje poczucie bycia innymi, lepszymi.
A jako ostatnią, ale jedną z najważniejszych przyczyn, uważam to, iż szwedzkie społeczeństwo traktuje tych ludzi odmiennie niż całą resztę. Cały czas tworzy się dla nich specjalne prawa i rozpieszcza ponad miarę. Człowiek urodzony w Szwecji odnosi wrażenie, że imigranci, szczególnie ci pochodzący z Afryki i Bliskiego Wschodu potrzebują więcej pomocy, niż na przykład Polacy czy Finowie.
Jeśli jednak przyjrzymy się takiemu postępowaniu, to w rzeczywistości największym rasizmem jest nieprzyznawanie im prawa do przejmowania odpowiedzialności za siebie.
To jak Szwedzcy Demokraci zamierzają zachęcić imigrantów do brania odpowiedzialności? Czy macie jakieś określone programy?
Problemem jest to, że oni nie mają żadnych kwalifikacji, nie posiadają umiejętności wymaganych przez rynek pracy. Wśród Szwedów występuje najniższy odsetek niewykwalifikowanych pracowników w Europie i jest bardzo niewiele możliwości dla takich pracowników. Aby znaleźć pracę musisz się rozwijać, uczyć, kończyć kursy.
Do pracy niewymagającej specjalnych kwalifikacji, jak na przykład zbieranie truskawek, przyjeżdżają do nas imigranci z Polski. Kiedyś próbowaliśmy zatrudnić do tego "naszych" imigrantów, ale się nie zgodzili. Woleli nadal pobierać zasiłek. Dlatego najlepszym sposobem zmuszenia ludzi do pracy jest zmniejszenie wszelkiej pomocy socjalnej. Nielegalni imigranci nie powinni mieć prawa do zasiłku, jeśli nie zostali zakwalifikowani w drodze specjalnego postępowania. Również darmowy dostęp do opieki medycznej powinien być zlikwidowany, dla imigrantów nigdzie nie zatrudnionych.
Jeśli chcemy uleczyć chorą sytuację, to po pierwsze należy zamknąć granice, ponieważ nie potrzebujemy więcej niewykwalifikowanych przybyszów. Po drugie, ludzi którzy żyją u nas od lat, a nie podjęli pracy, powinniśmy zmusić do opuszczenia Szwecji. Nie nie w porządku jeżeli ktoś mieszka w jakimś kraju przez 25 lat i nie chce pracować, a korzysta tylko z socjalu. To znaczy, że jest niezintegrowany!
Dlatego Szwedzcy Demokraci chcą stworzyć prawo do odbierania zezwoleń na pobyt tym, którzy nie wykazują się zintegrowaniem. Nie uczą się choćby języka żeby bez tłumacza załatwić jakąś sprawę w urzędzie. Jeśli nie możesz się zintegrować samodzielnie, powinieneś wyjechać. Ludzie z Polski, ze Wschodu, Francji, a nawet Indii nie są na siłę integrowani i muszą sami wszystko sobie wypracować. Jeśli Szwed przyjechałby do Polski i chciał w niej żyć, podjąć pracę, nie mógłby narzekać, że ludzie wokół niego nie mówią po szwedzku!
Szwedzcy Demokraci planują, żeby płacić imigrantom za opuszczenie kraju, około 10 tys. euro na osobę, co ja osobiście uważam za zbyt dużą kwotę. W tym celu wyliczono już potrzebny budżet. To 20 milionów euro. A trzeba jeszcze stworzyć budżet na aresztowania i deportację nielegalnych imigrantów.
Mówimy o deportacji, a co z tymi, którzy pozostaną? Jakie ma pan doświadczenie z pracy w edukacji szkolnej?
Mamy głównie problem z chłopcami. W Szwecji, zgodnie z testami, najlepsze wyniki w szkołach osiągają szwedzkie dziewczęta, potem imigrantki uczęszczające do szkoły, potem szwedzcy chłopcy. Najgorzej wypadają chłopcy-imigranci.
Niektóre z dziewcząt ze środowisk imigranckich mają duże wsparcie rodziny, która chce, aby osiągnęły dobre wykształcenie i zdobyły dobrą pracę. Dziewczęta są także ogólnie bardziej wdzięczne za otrzymywane możliwości, mniej agresywne i mają nadzieję na lepszą przyszłość. Ale szkoły w Szwecji są bardzo sfeminizowane, a chłopcy nie mają szacunku dla nauczycieli. Jeśli pochodzisz z Bliskiego Wschodu, dorastasz w kulturze macho, to masz problemy ze znalezieniem się w takich okolicznościach. Uczniowie atakują nauczycieli, sam zostałem także zaatakowany.
Niekiedy młodzi muzułmanie zmuszają koleżanki w szkole do noszenia chust. Niektóre przychodzą do szkoły z zakrytymi włosami i tam zdejmują zasłonę. I zdarza się, że chłopcy zmuszają je do założenia jej z powrotem. Zachowują się tak zwłaszcza bracia w stosunku do sióstr lub krewni do krewnych.
Co, poza imigracją, uważa pan za największy problem w Szwecji?
Brak wolności słowa. Jeśli nie ma wolności słowa, nie ma demokracji. Wiele rzeczy nie funkcjonuje. Może się również zdarzyć, że ktoś z przyjaciół lub rodziny będzie nękany lub zgwałcony przez imigrantów, a ty nawet nie możesz tego głośno powiedzieć, ponieważ zostaniesz napiętnowany jako rasista.
Jesteśmy niezwykle słabi jako społeczeństwo, jesteśmy w tej kwestii najsłabszym krajem w Europie.Wciąż mamy te lewackie ugrupowania i działaczy lewicowych w rządzie i gminach. Zwykli Szwedzi przez dwa lata czekają na wizytę u dentysty i muszą zapłacić za to 100-200 euro. Imigrant ma taki dostęp od ręki i płaci około 6 euro. Taką niesprawiedliwość obywatele oczywiście widzą, ale nie mogą o tym mówić. Tak więc jesteśmy podwójnie uciskani.
Po pierwsze - ponieważ imigracja i islam stwarzają nam wiele problemów, po drugie - ponieważ nie można się na te tematy wypowiadać. Ludzie czują, że nie mogą wyrazić głośno swojego zdania na temat tego, co się tutaj dzieje i że jest na nich wywierana duża presja. Myślę, że pewnego dnia nie wytrzymają i wybuchną, podobnie jak w Polsce latach 80. Moja żona była imigrantką i nigdy nie rozumiała naszego sposobu myślenia i działania w tej kwestii.
Czy to, o czym rozmawiamy powoduje, że Skandynawowie emigrują?
Tak, wielu Skandynawów emigruje. Znam Szwedów, którzy przeprowadzili się do Polski, a i Polacy też wracają do kraju. Niektórzy z moich rodaków przenoszą się na Węgry, ale większość wybiera Hiszpanię – Majorkę i Wyspy Kanaryjskie. Tak się dzieje, ponieważ nie czują się u siebie swobodnie.
Jak pan widzi przyszłość Szwecji? W wielu krajach prawicowe partie ogłaszają jej upadek i prorokują, że zostanie przytłoczona kryzysem imigracyjnym. Badanie Pew Research przewiduje nawet, że w niedalekiej przyszłości w Szwecji 20 proc. mieszkańców będzie imigrantami.
Jestem optymistą i myślę, że potrzebujemy 10-15 lat, aby rozwiązać problem, który sami stworzyliśmy. Jesteśmy w zasadzie racjonalnymi ludźmi. Pojawiło się wiele naiwnych uczuć i utopijnych idei, wiara w równość kultur i to, że każdy może tu przyjechać i się zintegrować. A teraz musimy stawić temu czoła. I widzę, że sytuacja zmienia się bardzo szybko. Widzę to wśród parlamentarzystów, zwykłych ludzi, a nawet mediów. Musimy tylko zamknąć granicę, uporządkować błędy z przeszłości i po prostu ich nie powtarzać. Na przykład bardzo trudno powinno być fundamentalistycznym muzułmaninem w Szwecji; nie należy zaspokajać ich "specjalnych potrzeb". Jeżeli ktoś chce żyć według radykalnych przepisów swojej religii, to nie może tu mieszkać, ponieważ jest to kraj świecki.
Mamy wolność religii, ale żadna nie może wymuszać dla siebie specjalnych praw. Żywność halal powinna być zabroniona w szkołach i miejscach publicznych. Jeśli ktoś ma problem z wieprzowiną, powinien jeść potrawy wegetariańskie. Konieczne jest również zakazanie modłów muzułmańskich na zewnątrz i głośnego wzywania z meczetów przez muezina, ponieważ głosi on islam innym religiom i jest to rodzaj przemocy.
Nawet jeśli w przyszłości 20 proc. społeczeństwa szwedzkiego będzie imigrantami, to mam nadzieję, że większość muzułmanów wśród nich będzie świeckimi muzułmanami i społeczeństwo będzie o wiele mniej tolerancyjne wobec islamu, niż obecnie. Jeśli nie, to przeprowadzę się do Polski (śmiech).