Jan Rokita: Macierewicz powinien zostać zdymisjonowany

Jeśli Polska jest krajem odpowiedzialności za słowo i elementarnej odpowiedzialności polityków w ogóle, to ta sprawa skończy się dymisją pana Antoniego Macierewicza z funkcji wiceministra obrony narodowej i szefa Wojskowych Służb Informacyjnych - powiedział Jan Rokita, gość "Sygnałów Dnia".

Jan Rokita: Macierewicz powinien zostać zdymisjonowany
Źródło zdjęć: © PAP

25.08.2006 | aktual.: 25.08.2006 09:52

Sygnały Dnia: Zacznijmy od cytatu, a potem poproszę pana o odpowiedź na pytanie: jak pan sądzi, jak cała ta sprawa się skończy? Cytat znany, ale warto przypomnieć: „Rzeczywiście część z tych osób, byłych szefów resortu spraw zagranicznych, to byli członkowie PZPR, czyli partii komunistycznej, tego sowieckiego namiestnictwa. No i większość spośród nich była w przeszłości agentami sowieckich służb specjalnych. Nie wszyscy, ale większość”. Jak się ta sprawa skończy? Antoni Macierewicz jest autorem tych słów.

Jan Rokita - Jeśli Polska jest krajem odpowiedzialności za słowo i elementarnej odpowiedzialności polityków w ogóle, to ta sprawa skończy się dymisją pana Antoniego Macierewicza z funkcji wiceministra obrony narodowej i szefa Wojskowych Służb Informacyjnych. W Polsce mamy dzisiaj do czynienia z taką sytuacją, kiedy politycy obozu rządowego nazbyt często różne rzeczy, które wstrząsnęłyby normalnymi krajami, mówią, a potem dają do zrozumienia, ze tak im się – jak to się czasem potocznie mówi – chlapnęło. Pamiętam, jak Jarosław Kaczyński mówił (premier dzisiaj), że jego brat ma notatkę o tym, że Samoobronę, czyli partię współrządzącą, założyli Sowieci. Ta notatka podobno leży u Lecha Kaczyńskiego. Jak domagaliśmy się jej ujawnienia, to, oczywiście, nikt tej notatki nie pokazał. Teraz się okazuje, że pięciu ministrów spraw zagranicznych Polski wolnej też było sowiecką agenturą czy rosyjską agenturą. Ale nikt żadnych dowodów w tej materii. W jednym i w drugim przypadku to są sytuacje, które w każdym kraju
europejskim wstrząsnęłyby polityką, ponieważ gdyby wiceminister obrony narodowej we Francji, w Niemczech, Anglii czy Holandii coś takiego powiedział, to wszyscy by uznali, że to musi być prawdą i że są takie dokumenty. Tymczasem jak w Polsce to mówi Jarosław Kaczyński albo Antoni Macierewicz, to ludzie robią miny, machają ręką, najwyżej powiedzą jakąś złośliwość. Tak po prostu w Polsce być nie może, Polska nie może być królestwem Ubu.

To ciekawe, co pan mówi w sprawie tej dymisji, bo znalazłem wypowiedź jednego z pana kolegów z Platformy Obywatelskiej w związku z listem, który Antoni Macierewicz miał wysłać do swojego przełożonego Radosława Sikorskiego. W tym liście podobno było niewiele, w związku z tym jeśli wiceminister zlekceważył ministra, no to minister powinien wystąpić z wnioskiem o dymisję swojego zastępcy, a tymczasem – jak powiada jeden z pana kolegów – do dymisji to owszem, ale raczej Radosław Sikorski.

- Ale wiadomo, że w Ministerstwie Obrony Narodowej, we władzach nad Wojskiem Polskim w tej chwili sytuacja jest dość nienormalna, dlatego że o ile wiceminister, czyli szef Wojskowych Służb Informacyjnych Antoni Macierewicz jest powołany przez premiera Jarosława Kaczyńskiego, ma jego zaufanie, jest przez niego broniony, o tyle minister obrony narodowej Radosław Sikorski jest „odziedziczony” (i tak wszyscy wiedzą: niechętnie „odziedziczony”) po poprzednim rządzie, a zaufanie, jakim go darzy premier, jest dość ograniczone. Już w momencie, kiedy powoływano Macierewicza, który przecież jest od dawna postacią dość – powiedzmy tak grzecznie – kontrowersyjną, wiadomo było, że Radosław Sikorski, jego potencjalny szef, był przeciw, ale mu go wmuszono. Można dzisiaj domniemywać w związku z tym, że to wiceminister ma większe możliwości rządzenia niż minister. Generalnie tak być nie powinno, dlatego że jak tak jest, to zwłaszcza jak tak jest w wojsku, że sierżant jest dużo ważniejszy od majora, to wojsko się dziwi i
wtedy w wojsku porządku nie ma. W wojsku jednak major musi być wyżej sierżanta, bo inaczej to jest nienormalne.

A czy zaskakuje pana postawa wicepremiera Andrzeja Leppera, który mówi, że jeśli do poniedziałku nie będzie dowodów na słowa wiceministra obrony narodowej, to wtedy on wystąpi z wnioskiem o jego odwołanie?

- Pan redaktor wie, że miłośnikiem Leppera ani jego obecności w rządzie to ja nie jestem, ale Lepper Lepperem, a prawda prawdą. Lepper w tej sprawie ma rację. Jeśli ktoś jest wicepremierem w rządzie i mówi się, że pięciu ministrów spraw zagranicznych było agentami i to obcych służb, a na pytanie: „Gdzie są materiały, gdzie są dowody?” wzrusza się ramionami, to każdy roztropny człowiek w takiej sytuacji zareagowałby tak jak Lepper. Są takie sytuacje, w których także Lepper zachowuje się poprawnie. W tym przypadku Lepper zachowuje się tak jak normalny człowiek.

Ale wierzy pan, że wykona ten ruch – jeśli nie będzie dowodów, to wystąpi z wnioskiem o odwołanie wiceministra Macierewicza?

- Powinien być konsekwentny, ktoś w Polsce powinien dotrzymywać słowa. Jak się mówi a, to powinno się powiedzieć be. Został postawiony czas do poniedziałku. Albo do poniedziałku nie tylko Lepper, ale Polska, bo tu nie chodzi o Leppera, chodzi o Polaków, Polacy powinni zobaczyć, jakie to ma dowody Antoni Macierewicz do swoich niesłychanych zupełnie twierdzeń, cała Polska powinna te dowody zobaczyć. To nie może być tak, że to jest tajemnica i jakaś gra dla nielicznych. Wszyscy, tu one powinny leżeć w pańskim studiu i powinna się odbywać nad nimi dyskusja w poniedziałek rano, albo Lepper powinien zgłosić – tak jak zapowiadał – jako wicepremier wniosek o odwołanie Macierewicza. W tej sprawie ten wniosek już dawno złożyła opozycja, tylko pan premier się z opozycją nie liczy. Być może z Lepperem się liczyć będzie.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)