Jan Parys ma zarzuty za nienależne pobranie premii w Fundacji
Były wiceszef zarządu Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie Jan Parys ma już zarzut prokuratury za nienależne pobieranie premii w latach 1998-2000. Grozi mu do 8 lat więzienia. Takie same zarzuty mają też trzej inni byli członkowie zarządu Fundacji.
Poinformowała o tym prowadząca śledztwo w tej sprawie Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście Północ. Nie podano szczegółów zarzutów, oprócz podania inicjałów podejrzanych - J.T., J.P., J.P. i A.T.
Nieprawidłowości w działalności Fundacji wykazała Najwyższa Izba Kontroli, która ustaliła, że członkowie zarządu Fundacji w latach 1998-2000 pobrali niezgodnie z prawem 362 tys. zł tytułem premii kwartalnych. Chodziło o b. szefa Fundacji Jacka Turczyńskiego, wiceprzewodniczących Jacka Pająka i Jana Parysa oraz sekretarza zarządu Andrzeja Tłomackiego. Izba zaleciła, by pieniądze oddano. Zalecenie nie zostało wykonane.
Zarzuty prokuratury dotyczą art. 296 par. 1 i 2 kodeksu karnego. Par 1. stanowi: "kto, będąc obowiązany na podstawie przepisu ustawy, decyzji właściwego organu lub umowy do zajmowania się sprawami majątkowymi lub działalnością gospodarczą osoby fizycznej, prawnej (...) przez nadużycie udzielonych mu uprawnień lub niedopełnienie ciążącego na nim obowiązku, wyrządza jej znaczną szkodę majątkową, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5". Par. 2 przewiduje, że "jeżeli sprawca przestępstwa określonego w par. 1 działa w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8".
Sprawa wywołała wówczas wiele kontrowersji oraz protesty środowisk kombatanckich. Parys zwracał uwagę na "rentowność fundacji i sprawne zarządzanie jej środkami". Podkreślał, że premie spowodowały, iż "o połowę wzrosła efektywność pracy członków zarządu".
W 2003 r. wszyscy oni zostali odwołani, a nowy prezes Fundacji Jerzy Sułek wystąpił do sądu o zwrot nieprawnie pobranych premii. Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił uchwałę zarządu Fundacji, przyznającą premie. W 2005 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie uznał zaś, że premie pobrano bezprawnie.
Z kolei w grudniu 2005 r. śródmiejska prokuratura wszczęła postępowanie sprawdzające, czy wszcząć śledztwo w sprawie niegospodarności w Fundacji za czasów Sułka. Jeden wątek sprawy dotyczył nagród, które przyznało sobie szefostwo Fundacji (Sułek pobrał w ciągu dwóch lat 100 tys. zł; jego zastępcy - po 20 tys); drugi - kilkuset tysięcy euro, które miały trafić do ofiar hitleryzmu, a które muszą być zwrócone Austrii. Sułek zapewniał, że nie było żadnych nieprawidłowości.
Austriacki partner fundacji - Fundusz Pojednania, Pokoju i Współpracy - przysłał do niej kontrolę; według wyników, popełniono błędy w rozliczeniu około 600 tys. euro z puli austriackiej. Te pieniądze muszą wrócić do Wiednia. Sułek tłumaczył, że były problemy ze znalezieniem spadkobierców ofiar.
W poniedziałek śródmiejska prokuratura podała, że nie prowadzi obecnie żadnych innych postępowań co do jakichkolwiek innych członków zarządu tej fundacji.