Jan Maria Jackowski u Kamili Baranowskiej: film "Wołyń" będzie kością niezgody w relacjach Polski z Ukrainą
Co oznacza dla relacji polsko-ukraińskich fakt, że w Instytucie Polskim w Kijowie odwołano pokaz filmu "Wołyń"? - Ta sprawa jest dodatkowym elementem, niepotrzebnym, eskalacji napięcia w naszych wspólnych relacjach - ocenił Jan Maria Jackowski w programie "WP rozmowa". W rozmowie z Kamilą Baranowską senator PiS przyznał, że film Wojciecha Smarzowskiego "będzie kością niezgody" w relacjach polsko-ukraińskich.
- Widziałem film pana Smarzowskiego. Uważam, że to jeden z najważniejszych filmów ostatnich lat, bardzo dobry. Stara się pokazać różne strony konfliktu - powiedział gość Kamili Baranowskiej.
Jego zdaniem obraz "będzie kością niezgody" między Ukrainą i Polską. Senator PiS wyznał, że był niedawno we Lwowie i rozmawiał z przedstawicielami tamtejszej Polonii. - Powiedzieli, że bardzo dobrze, iż polski Sejm i Senat podjęły uchwały w sprawie tego, co się stało na Wołyniu, że określono je mianem ludobójstwa - opowiadał Jackowski. Zdaniem przedstawicieli Polonii miało to zmusić Ukraińców do refleksji na temat propagandowej wersji tego wydarzenia, według której był to element walki narodowo-wyzwoleńczej Ukraińców. - Ta wersja nie wytrzymuje próby czasu. Ten film w jakiś sposób byłby elementem tej debaty. W związku z tym przypuszczam, że - ze względów politycznych - mamy do czynienia z próbą zablokowania jego szerokiej dystrybucji - zaznaczył.
Według Jackowskiego, film "na pewno jest trudny, ale bez takich filmów, literatury, badań historyków - będziemy budowali nasze relacje na fałszu". - W pewnych sytuacjach trzeba sprawę postawić do końca jasno. To, że to było ludobójstwo - nie ma co do tego żadnych wątpliwości; że ze szczególnym okrucieństwem - też nie ma żadnych wątpliwości - stwierdził polityk PiS.
- A czy da się oddzielić nasze spory na temat historii od naszych dzisiejszych interesów w stosunku np. do Rosji? - pytała prowadząca program Kamila Baranowska. - Mam nadzieję, że się da - odparł Jackowski. Jego zdaniem, jeśli "strona ukraińska będzie dalej brnęła w apologetykę nacjonalizmu, banderyzmu i zbrodni nacjonalistów ukraińskich" to da Rosji argument, "że mamy do czynienia z recydywą faszyzmu".
Zauważył też, że takie postrzeganie przeszłości "zniechęca do Ukrainy Zachód, który generalnie z dystansem patrzy na wszelkie nacjonalizmy". - To, z punktu widzenia Ukrainy, jest istotne, żeby budować tożsamość narodu ukraińskiego w oparciu o pozytywny przekaz, a nie na zbrodni czy ludobójstwie - powiedział gość "WP rozmowy".