Jan Kozłowski, który zrezygnował z kierowania pomorską PO, czeka na interwencję Tuska
Marszałek pomorski Jan Kozłowski, który zrezygnował z funkcji przewodniczącego pomorskiej Platformy Obywatelskiej, oczekuje teraz na opinię lidera PO Donalda Tuska. Od jego reakcji uzależnia m.in. zmianę swojej decyzji i powrót na stanowisko szefa regionalnej Platformy.
Oprócz Kozłowskiego, ze stanowiska jednego z wiceprzewodniczących regionalnej PO zrezygnował także prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, a z funkcji skarbnika prezydent Sopotu Jacek Karnowski.
Do tej sytuacji doszło podczas posiedzenia Rady Regionalnej Platformy w Gdańsku, podczas której wybierano 14 osób do zarządu partii.
We wtorkowej rozmowie z PAP Kozłowski wyjaśnił, że kandydaci do tego gremium zostali wcześniej uzgodnieni między grupą posłów z nim związaną (m.in. Marek Biernacki i Jerzy Budnik, reprezentujący nurt konserwatywny w PO, tworzony przez b. działaczy SKL- PAP) a posłami z frakcji liberalnej, do której należą m.in. posłowie Krzysztof Lisek, Sławomir Nowak i Tadeusz Aziewicz (b. członkowie Unii Wolności i Młodych Demokratów).
W trakcie tajnego głosowania przepadł jednak zaproponowany przez Kozłowskiego przewodniczący sejmiku pomorskiego prof. Brunon Synak. O jeden głos pokonał go zgłoszony z sali przez posła PO Jerzego Kozdronia, lider kartuskiej PO Juliusz Zielonka.
To nie był przypadek. Wcześniejsze ustalenia nie zostały dotrzymane. Zamiast merytorycznej pracy mamy gierki polityczne. Jeżeli mam się tak dalej szarpać, to szkoda mojego czasu. Mówiąc w uproszczeniu, doszło do pęknięcia liberalno-konserwatywnego - powiedział Kozłowski.
Dodał, że grupa działaczy PO wywodząca się z Unii Wolności i Młodych Demokratów próbowała wcześniej uniemożliwić wejście Synaka do Rady Krajowej Platformy, lecz po interwencji Kozłowskiego u Tuska pomysł ten udało się zablokować.
Profesor Synak jest osobą, którą bardzo cenię. Wolę z mądrym stracić, niż z mądrym inaczej zyskać - dodał Kozłowski.
Wiceprzewodniczący pomorskiej PO Krzysztof Lisek powiedział, że decyzja Kozłowskiego o rezygnacji z przewodniczenia PO jest "zbyt emocjonalna". Potrzebna nam jest teraz odrobina spokoju, mam nadzieję, że czas będzie leczył rany - dodał.
Podkreślił, że Synak jest "ważną postacią" w Platformie, ale "z powodu jednej osoby nie może dojść do rozpadu partii". To było normalne, demokratyczne głosowanie i czasami może zdarzyć się, że ktoś je przegra - wyjaśnił Lisek.
Zdaniem Liska, dopóki Kozłowski swojej decyzji w sprawie przewodniczenia pomorskiej PO oficjalnie nie złoży na piśmie, dopóty należy to traktować jedynie jako zapowiedź rezygnacji.
Kozłowski poinformował, że w każdej chwili może złożyć odpowiednie pismo - i jak podkreślił - daje tylko jeden procent szansy na zmianę swojej decyzji ws. rezygnacji z kierowania pomorską PO.
Wyjaśnił, że oprócz stanowiska Tuska, przesądzające w tej sprawie będzie też "usunięcie przyczyny", dla której złożył rezygnację tzn. zasiadanie Synaka w zarządzie regionalnej Platformy. Kozłowski zapowiedział jednocześnie, że tym razem to on, w sposób "autorski", dobrałby skład władz partii.
Kozłowski został powtórnie wybrany liderem pomorskiej Platformy 22 kwietnia tego roku, na zjeździe w Gdyni.
Podczas wyboru lidera partii na Pomorzu starły się ze sobą dwie frakcje: konserwatywna - opowiadająca się za wyborem dotychczasowego szefa ugrupowania Jana Kozłowskiego i liberalna - której kandydatem był poseł Krzysztof Lisek.
Po pierwszym głosowaniu komisja licząca głosy poinformowała o nieznacznym zwycięstwie Kozłowskiego, następnie utrzymywała, że wybory muszą być powtórzone. Z rywalizacji wycofał się ostatecznie poseł Lisek. Jan Kozłowski w powtórzonym głosowaniu uzyskał 275 głosów; 109 delegatów było przeciw.