PolskaJamie Stokes: cała prawda o Enigmie

Jamie Stokes: cała prawda o Enigmie

Trzy rzeczy są pewne w życiu: śmierć, podatki i komentarze o Enigmie pod każdym moim artykułem. Podobnie jak w przypadku śmierci i podatków, nie mogę zrobić nic, aby tym komentarzom zapobiec. Mógłbym ćwiczyć 12 godzin dziennie, unikając przy tym jakiejkolwiek pracy, a i tak nie uniknąłbym ani podatków ani śmierci. Mógłbym napisać o mej miłości do wspaniale przyrządzonych gołąbków, a i tak komuś udałoby się połączyć ten temat z kryptoanalizą w czasach II Wojny Światowej.

29.03.2013 | aktual.: 19.04.2013 08:34

Przeczytaj tekst w oryginale


Nie zrozumcie mnie źle, nie mam nic przeciw czytaniu o Enigmie - to jedna z najbardziej fascynujących historii II Wojny Światowej. Co mnie jednak w tych komentarzach dziwi, to to, że zawsze wychodzą one z jednego z dwóch założeń: albo, że nigdy nie słyszałem o polskim udziale w rozszyfrowaniu Enigmy albo, że słyszałem, ale celowo nie dołączam na końcu każdego napisanego przeze mnie zdania frazy "Polska rozwiązała Enigmę".

A więc - słyszałem o polskim udziale w rozszyfrowaniu Enigmy. Marian Rejewski, Polak, był pierwszą osobą na świecie, której udało się odczytać wiadomość zaszyfrowaną przez niemiecką maszynę. Wykonał wspaniałą pracę, będącą jednym z najbardziej znaczących przykładów zastosowania matematyki w dziejach. Gratulacje. Czy komentujących satysfakcjonuje takie oświadczenie? Nie. Dlaczego? Bo komentującym raczej nie o to chodzi.

Cechą charakterystyczną wszystkich komentarzy o Enigmie jest to, że zawierają dużo wykrzykników. Innymi słowy - są przepełnione złością. Mniej lub bardziej wychyla się z nich przeświadczenie, że Wielka Brytania jakoś Polskę w sprawie Enigmy oszukała. To smutne, bo historia o polsko-brytyjskiej współpracy nad rozszyfrowaniem Enigmy powinna być czymś, co nas łączy, a nie dzieli.

Napiszę to jeszcze raz, na wypadek, gdyby ktoś nie odczytał tego za pierwszym razem: to Polak pierwszy rozszyfrował Enigmę. Niestety, nie był to koniec historii, ani nawet koniec jej początku. Pojawiły się dwa problemy. Po pierwsze, metoda Rejewskiego była bardzo sprytna, jednak odczytywanie wiadomości za jej pomocą wymagało bardzo dużo czasu. Biorąc pod uwagę zbliżającą się z wielkim hałasem niemiecką armię, był to pewien minus. Drugi problem wynikał z faktu, że Niemcy ciągle ulepszali Enigmę i używali jej w różny sposób. A to oznaczało, że rozszyfrowywanie wiadomości trwało jeszcze dłużej.

Prawie każdy kod może zostać złamany, potrzeba do tego jednak ogromnej liczby małych kroków. Osiągnięcie Rejewskiego polegało na znalezieniu sposobu na ominięcie wielu z nich, co pozwalało na rozkodowanie zaszyfrowanych wiadomości w ciągu kilku godzin, nie zaś w ciągu kilku setek lat, które byłyby pewnie potrzebne zwykłemu człowiek zaopatrzonemu w kartkę papieru i długopis. Nawet jednak ta metoda wymagała, by ktoś lub coś wykonywało wiele bardzo szybkich kalkulacji. W tym miejscu historia robi się naprawdę interesująca.

Jeśli pomysł maszyny, która bardzo szybko potrafi wykonywać wiele prostych kroków wydaje ci się znajomy, to pewnie dlatego, że właśnie na taką maszynę patrzysz. To właśnie to, co robią komputery. Rejewski potrzebował zatem komputera. Niestety, warszawski sklep Saturna nie był jeszcze wtedy otwarty. Wpadł na pomysł stworzenia zasilanej prądem maszyny podobnej do komputera (nazwał ją „bombą kryptologiczną”) i zbudował takich sześć. W końcu zabrakło mu jednak części i… czasu.

Metoda Rejewskiego została zaprezentowana w Wielkiej Brytanii i Francji jakieś trzy tygodnie przed wybuchem wojny. Wkrótce potem Francja zajęła się swoimi własnymi problemami z Niemcami, Brytyjczycy natomiast wykorzystali polskie pomysły i zbudowali operację wywiadowczą, która skróciła wojnę o kilka lat. Może was to zaskoczy, ale istnieją też całkiem bystrzy Angole, jeden z nich – Alan Turing zbudował coś, co nazwał „bombą” do złamania Enigmy. Wiem, że wielu z was się to nie spodoba, ale bomba Turinga była lepsza od bomby Rejewskiego. Wykonywała pracę szybciej i można ją było dostosowywać do zmian wprowadzanych w Enigmie przez Niemców.

To tak naprawdę prosta historia. Polak wpadł na genialne rozwiązanie mające na celu ochronę Polski. Brytyjczyk podpatrzył to rozwiązanie i wymyślił maszynę, która pozwalała je wykorzystać w genialny, nowy sposób. Bez pomysłu, maszyna nie zostałaby zbudowana. Bez maszyny, pomysł byłby bezużyteczny. Nie ma kogo wytykać palcami, nie ma co węszyć spisku ani się oburzać.

* Jamie Stokes specjalnie dla Wirtualnej Polski*

Źródło artykułu:WP Wiadomości
internauciWirtualna Polskakomentarze
Zobacz także
Komentarze (193)