Jakub Majmurek: Jak PiS skrajną prawicę do mainstreamu wciągało© PAP | Tomasz Gzell

Jakub Majmurek: Jak PiS skrajną prawicę do mainstreamu wciągało

Jakub Majmurek

Jarosław Kaczyński gotów jest znów maszerować z Wszechpolakami i Falangistami. Tak chce dotrzeć do wymarzonego celu – drugiej kadencji.

Nominacja Adama Andruszkiewicza na wiceministra cyfryzacji, odpowiedzialnego m.in. za kontakty z Facebookiem, wywołała falę zdumienia i oburzenia.

Trudno się dziwić. Pomysł, by za ten obszar – w sytuacji, gdy Rosja prowadzi w internecie wojnę informacyjną przeciw Europie, wykorzystując w tym celu skrajną prawicę – odpowiadał skrajnie antyeuropejski, sympatyzujący z Moskwą i Mińskiem polityk, jest jawnie absurdalny.

To tak jakby walkę ze zorganizowaną przestępczością powierzyć znanemu mafiozowi.

Nominacja dla Andruszkiewicza nie jest też wypadkiem przy pracy. PiS nie po raz pierwszy legitymizuje w głównym nurcie polskiej polityki siły i postaci skrajne – antyeuropejskie, antyzachodnie, homofobiczne, wykazujące co najmniej kłopotliwy stosunek do demokracji liberalnej.

Jarosław Kaczyński zakłada, że PiS, by utrzymać hegemonię nie może mieć żadnej konkurencji z prawej strony. Jak widać jest skłonny neutralizować jej groźbę przez kooptację potencjalnych liderów skrajnej prawicy na najwyższe stanowiska państwowe.

Era planktonu

Czy Jarosław Kaczyński faktycznie ma się czego obawiać? Wszelkie samodzielne próby uprawiania polityki przez środowiska katolicko-narodowe kończyły się do tej pory raczej kabaretem. W nowych warunkach ustrojowych - na przełomie lat 80. i 90. - odradza się cały szereg organizacji odwołujących się, mniej lub bardziej dosłownie, do tradycji przedwojennej narodowej demokracji i myśli jej głównego ideologa, Romana Dmowskiego.

Organizacje te od początku są jednak potwornie skłócone i podzielone. Jedyną, której udaje się zaistnieć w poważnej polityce jest Zjednoczenie Chrześcijańsko Narodowe, nawiązujące do względnie umiarkowanego nurtu tradycji katolicko-narodowej. Słynni "trzej muszkieterowie} ZChN w Sejmie kontraktowym – Marek Jurek, Jan Łopuszański i Stefan Niesiołowski (dziś koło poselskie Europejscy Demokraci) – głosili co prawda poglądy, sytuujące się znacznie na prawo od zdrowego rozsądku pierwszych lat III RP, ale ich formacja włączyła się w budowanie głównego nurtu transformacyjnej polityki.

ZChN miało udział w zdominowanych przez środowiska gdańskich liberałów rządach Jana Krzysztofa Bieleckiego, rządach Jana Olszewskiego i wywodzącej się z Unii Demokratycznej Hanny Suchockiej. Mimo antyzachodniej, zwłaszcza antyniemieckiej, retoryki, partia poparła układy stowarzyszeniowe ze wspólnotami europejskimi.

Na prawo od ZChN powstaje jednocześnie wiele formacji narodowych kontestujących kształt demokratycznych i rynkowych przemian, oraz nową prozachodnią orientację Polski. W 1989 roku Roman Giertych reaktywuje przedwojenną Młodzież Wszechpolską – organizację, która w międzywojniu opowiadała się za zamknięciem uczelni wyższych dla Polaków żydowskiego pochodzenia, popierała getto ławkowe, organizowała bojkot żydowskich sklepów i dopuszczała się licznych aktów przemocy.

Deklaracja ideowa organizacji z 1989 roku mówi o budowie "katolickiego państwa narodu polskiego", oraz wypowiada wojnę doktrynom, głoszącym "liberalizm, tolerancjonizm i relatywizm". Założycielski zjazd przyjmuje także deklarację, w której ogłasza, iż zgodnie "ze sprawdzonymi piastowskimi tradycjami", "Polska powinna być rządzona przez Polaków". Na tle antysemickiej tradycji przedwojennej MW takie sformułowania muszą budzić najgorsze skojarzenia.

Ojciec Romana Giertycha, Maciej, włącza się od początku lat 90. w działalność reaktywowanego Stronnictwa Narodowego – niechętnego Unii Europejskiej, Niemcom i NATO. SN nie może porozumieć się z konkurencyjnym Stronnictwem Demokratyczno-Narodowym o bardzo podobnym programie. Część działaczy SN odchodzi z partii, zakładając Stronnictwo Narodowe "Ojczyzna". Na prawo od wszystkich tych ciał sytuują się faszyzujące organizacje takie jak Obóz Narodowo Radykalny, Narodowe Odrodzenie Polski, czy neopogański "Niklot".

Wszystkie te siły funkcjonują przez całe lata 90. jako polityczny plankton. Próbuję dostać się do Sejmu z list takich komitetów jak Unia Polityki Realnej Janusza Korwin-Mikkego. W 1997 roku razem z ludźmi Wałęsy z BBWR tworzą Blok dla Polski. SN stawia w wyborach prezydenckich 2000 roku na postkomunistyczno-narodowego generała Tadeusza Wileckiego, opowiadającego w kampanii o potrzebie rządów silnej ręki. Żadna z tych prób zaistnienia w poważnej polityce nie kończy się sukcesem.

Pomocna dłoń ojca Rydzyka…

Z politycznego niebytu narodowców wyciąga ojciec Tadeusz Rydzyk. To dzięki jego presji w 2001 roku SN, SDN, oraz mikro partyjki takich postaci jak Antoni Macierewicz i Jan Łopuszański, tworzą jeden komitet w wyborach do Sejmu – Ligę Polskich Rodzin.

Liga przekracza próg wyborczy – po bardzo źle ocenianych rządach Jerzego Buzka główny nurt prawicy jest w rozsypce i tworzy się przestrzeń dla nowych, także skrajnych i mocno ekscentrycznych projektów. W okresie przed referendum akcesyjnym Liga – wspólnie z Samoobroną – staje się główną siłą parlamentarną nawołującą do głosowania na "nie" w referendum akcesyjnym. Politycy Ligii – Roman i Maciej Giertychowie, Antoni Macierewicz, Gabriel Janowski – straszyli Unią Europejską, zagrożeniem jakie integracja z Europą miała stwarzać dla polskiej tożsamości, suwerenności, rolnictwa, przemysłu i handlu.

Ta polityka strachu opłaciła się skupionej w Lidze prawicy. W 2005 roku partia znów trafia do Sejmu. Kompromitacja SLD w kolejnych aferach znów stworzyła koniunkturę skrajnym projektom.

...i pomocna dłoń prezesa PiS

W Sejmie V kadencji (2005-07) pomocną dłoń do narodowców wyciąga prezes Kaczyński. Po tym, gdy jego partia po wygranych wyborach nie jest się w stanie porozumieć z PO, LPR i Samoobrona okazują się jedynym zapleczem, na który mogą liczyć gabinety Kazimierza Marcinkiewicza i samego Jarosława Kaczyńskiego. Oba kluby udzieliły gabinetowi Marcinkiewicza wotum zaufania. Kaczyński podpisał z nimi następnie Pakt Stabilizacyjny, regulujący zasady wspierania rządu. Dwa miesiące później, w kwietniu 2006 roku, doszło do zawiązania formalnej koalicji między PiS, Ligą i Samoobroną.

Ministrem edukacji narodowej zostaje wtedy Roman Giertych, a ministrem gospodarki morskiej Rafał Wiechecki. Ten drugi – najmłodszy minister rządu Marcinkiewicza – jeszcze niedawno związany był ze środowiskami kibolskimi. Media obiegło jego zdjęcie, na którym widać jak przyszły minister przez okno wagonu kolejowego – pełnego groźnie wyglądających szalikowców – z mało inteligentnym, agresywnym wyrazem twarzy, wygraża zaciśniętą pięścią fotografowi. Nie znaleziono za to żadnych fotografii – i innych dokumentów – potwierdzających kompetencje nowego ministra w dziedzinie, jaką miał się zajmować w resorcie.

Sam Giertych jest wtedy odbierany zupełnie inaczej niż dziś. Jego urzędowanie w MEN budzi protesty uczniów i studentów. Ówczesny ambasador Izraela w Polsce ogłasza, że będzie unikać kontaktów z nowym ministrem. Giertych zasłynął między innymi odwołaniem szefa Centralnego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli za to, że iż wydał powstały pod auspicjami Rady Europy antydyskryminacyjny podręcznik dla nauczycieli, który zdaniem lidera LPR miał "promować homoseksualizm".

Kolejni Wszechpolacy trafiali na stanowiska wiceministrów i do TVP. Wiceprezesem publicznego nadawcy – na mocy porozumień LPR z Kaczyńskimi – zostaje w maju 2006 roku Piotr Farfał. W młodości zwykły skinhead i wydawca neonazistowskiego zinu "Front". Choć jego przeszłość wyszła na jaw, Farfał przetrwał medialną burzę, a w końcu został pełniącym obowiązki prezesa TVP – w okresie, gdy LPR nie było już w Sejmie, ale Wszechpolacy i ich polityczni alianci zachowali wpływy w zarządzie TVP.

Jak widzimy, za pierwszych rządów PiS Jarosław Kaczyński, nie bał się sięgać po najbardziej skompromitowane skrajnie prawicowymi uwikłaniami jednostki, by utrzymać władzę i nie musieć się nią dzielić z PO. Wprowadzając Wszechpolaków do ministerstw i spółek skarbu państwa na trwale przesunął polską scenę publiczną na prawo i nadał legitymację poglądom, które do tej pory miały miejsce wyłącznie na marginesie.

Dokąd PiS dojdzie z Marszem Niepodległości?

Podobną politykę Kaczyński i jego obóz kontynuowali po utracie władzy. W 2010 roku dochodzi do porozumienia Młodzieży Wszechpolskiej i ONR. Obie siły wspólnie organizują Marsz Niepodległości 11 listopada w Warszawie.

O ile MW, przy maksimum dobrej woli, można uznać za organizację skrajną, lecz nie neofaszystowską, to wobec ONR nie można mieć wątpliwości, że to siła, która trwale powinna pozostać poza granicami cywilizowanej polityki. Nie mniej, wiele prominentnych postaci z PiS i jego zaplecza broniło współorganizowanego przez ONR Marszu Niepodległości.

PiS-owscy dziennikarze i politycy przekonywali, że to pozytywnie nastawiona do świata impreza patriotycznych rodzin z dziećmi, którą atakuje tylko nienawidzące Polski lewactwo. Posłowie i posłanki PiS zjawiali się na imprezach organizowanych przez ONR. ONR-owskie flagi widać było na rządowych uroczystościach ku czci tzw. Żołnierzy Wyklętych.

Gdy PiS objął władzę w 2015 nowy rząd zachowywał się tak, jakby starał się roztoczyć parasol ochronny nad skrajną prawicą. Zwłaszcza kontrolowane przez Mariusza Błaszczaka (później Joachima Brudzińskiego) MSWiA oraz sterowana przez Zbigniewa Ziobrę prokuratura.

Jedną z pierwszych decyzji prokuratury po roku 2015 było wycofanie z sądu – rzekomo w celu uzupełnienia materiałów – sprawy przeciw Justynie Helcyk, działaczce ONR. Helcyk podczas anty imigranckiej demonstracji krzyczała o rządzących Polską "żydowskich imperialistach" oraz zagrażającym ojczyźnie "islamskim ścierwie". Aktu oskarżenie nie rozbudowano, po pół roku po prostu umorzono jej sprawę. Podobnie wyglądała sytuacja byłego księdza Jacka Międlara. 11.11. 2016 roku wygłosił we Wrocławiu przemówienie, atakujące Żydów i Ukraińców. Kiedy postawiono mu zarzuty nawoływania do nienawiści na tle narodowościowym, zastępca Ziobry, Krzysztof Sierak polecił wycofać sprawę z sądu. Znów celem uzupełnienia aktu oskarżenia – zarzutów Międlarowi nie postawiono jednak do dziś. Z kolei w sprawie Piotra Rybaka, skazanego za spalenie kukły Żyda na wrocławskim rynku, prokuratura złożyła apelację, domagając się… łagodniejszego wymiaru kary.

MSWiA wycofało z policyjnych szkoleń, mających uświadamiać stróżów prawa w kwestii ksenofobii i mowy nienawiści, symbol falangi – zresztą po interpelacji awansowanego kilka dni temu posła Andruszkiewicza. W czasie demonstracji nacjonalistów policja wyjątkowo często nie reaguje na oczywiste łamanie prawa – odpalanie rac, rasistowskie hasła i symbole, obecność jawnie faszyzujących organizacji.

W zeszłym roku, na stulecie odzyskania niepodległości prezydent i przedstawiciele rządu poszli w jednym marszu z ONR i zaproszonymi przez niego gośćmi: neofaszystami z włoskiej Forza Nuova, i Partii Ludowej Nasza Słowacja, wprost odwołującej się do tradycji klerofaszystowksiego państwa księdza Tiso – sojusznika III Rzeszy w 1939 roku.

Jak widać po nominacji Andruszkiewicza, to spotkanie nie było przypadkowe. Dla wymarzonego celu – drugiej kadencji – Jarosław Kaczyński gotów jest znów maszerować z Wszechpolakami i Falangistami.

Gotów jest wziąć do rządu posła uznawanego przez węgierski think tank za agenta wpływu Rosji, znanego ze skrajnie nienawistnych wypowiedzi i gloryfikowania żołnierzy antykomunistycznego podziemia, którym udowodniono masowe zbrodnie na ludności cywilnej.

Manewr Kaczyńskiego może przesunąć Polskę jeszcze dalej na prawo, niż pierwsze rządy PiS. Na tle Andruszkiewicza nawet Giertych z 2006 roku wydaje się politykiem umiarkowanym.

Źródło artykułu:WP magazyn
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)