"Gang dyrektorek". Na listach uczniów były zmarłe osoby
Trwa śledztwo ws. 13 osób podejrzewanych o wyłudzanie dotacji na działalność edukacyjną w 18 placówkach. Okazało się, że na listach uczniów często znajdowały się nieżyjące osoby. - Szkoły zakładano po to, by wyłudzać dofinansowania od gmin - powiedział w rozmowie z Onetem prok. Krzysztof Kopania z Prokuratury Regionalnej w Łodzi. Skala przestępstwa sięga niemal 39,5 mln złotych.
Zatrzymane kobiety, w wieku od 30 do 70 lat, miały działać w ramach grupy przestępczej w latach 2016-2023. Osoby te pełniły funkcje dyrektorów placówek edukacyjnych. Miały fałszować dokumenty dotyczące uczniów i frekwencji.
- To były wyłącznie szkoły dla dorosłych. Różnego szczebla - podstawówki, gimnazja, licea i szkoły policealne. Wszystkie niepubliczne, ale ich działalność była dofinansowana przez gminy. One zostały utworzone po to, by wyłudzać dotację. Pomysł polegał na tym, by zwerbować osoby, które udostępnią swoje dane. Na te osoby zakładano spółki, a te spółki tworzyły szkoły dla dorosłych. Do tych szkół robiono nabory i część uczniów to były realne osoby. Ale większość była fikcyjna - tłumaczy prokurator Kopania.
Jak dodaje, niektóre nazwiska należały do zmarłych osób. Z kolei inni "uczniowie" znajdowali się na listach w kilku szkołach. W procederze brało udział aż 18 placówek, które działały na terenie 10 województw.
Zobacz też: ksiądz wprost o dekoracjach na grobach. "Niesiemy tony zniczy"
Jak doszło do wykrycia przestępstwa?
Na trop szajki oszustek jako pierwsi wpadli urzędnicy z Łodzi.
- Miasto udzielało dotacji jednej niepublicznej placówce oświatowej, w której podczas rutynowej kontroli przeprowadzonej przez Wydział Edukacji wykryto nieprawidłowości. Po ich ujawnieniu niezwłocznie zawiadomiliśmy policję i prokuraturę. Placówka, której dotyczyły ustalenia, została zlikwidowana w 2019 roku - powiedział w rozmowie z Onetem rzecznik prezydent Łodzi Jacek Tokarczyk.
Okazało się, że w zajęciach uczestniczy mniej uczniów, niż figuruje na oficjalnych listach.
Co grozi podejrzanym dyrektorkom?
Zatrzymane osoby usłyszały już zarzuty udziału w grupie przestępczej oraz oszustwa na szkodę jednostek samorządowych. Może im grozić nawet do 15 lat więzienia. Organy ścigania analizują obecnie dokumenty, by dokładnie ustalić skalę oszustwa i potencjalnych kolejnych podejrzanych.
Śledztwo wykazało, że część zatrzymanych mogła przyjmować premie w zamian za udział w procederze. Do czasu zakończenia postępowania zatrzymani pozostaną pod dozorem policyjnym z zakazem opuszczania kraju.
Źródło: Onet/Policja