Jaka Unia po Brexicie? Dwie propozycje: Steinmeier kontra Kaczyński
• Francusko-niemiecka propozycja reformy Unii nie jest "ultimatum" dla Polski
• List Steinmeiera i Ayraulta to przepis na Europę dwóch prędkości
• Propozycje nie cieszą się poparciem Angeli Merkel
• Swoją wizję radykalnej reformy UE przedstawił też Jarosław Kaczyński
• To krok dobrym w kierunku - twierdzą eksperci
Szefowie MSZ Niemiec i Francji, Walter-Frank Steinmeier oraz Jean-Marc Ayrault przedstawili w niedzielę swoją wizję nowej koncepcji Unii Europejskiej po Brexicie. Wspólne, niekonsultowane szerzej pismo polityków - opisywane w niektórych mediach jako "ultimatum" i plan budowy "superpaństwa" - nie jest ani jednym, ani drugim. Przesłanie dokumentu jest jasne: to wezwanie do budowy "unii wielu prędkości", z integracją wszystkich państw w kluczowych obszarach bezpieczeństwa, obrony i polityki azylowej oraz radykalnie pogłębioną integracją w obrębie strefy euro w zakresie polityki gospodarczej i fiskalnej. Jak wskazuje w rozmowie z WP Tomasz Krawczyk, ekspert ds. polityki europejskiej Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego, dokument zawiera w większości stare i proponowane już wcześniej rozwiązania, takie jak mechanizm podziału uchodźców, lepsze dzielenie się danymi wywiadowczymi czy wspólna straż graniczna. Zdaniem eksperta, mimo że autorami listu są szefowie dyplomacji Francji i Niemiec, nie jest to też oficjalne
stanowisko obu krajów. To m.in. wynik wewnętrznej rywalizacji i odmiennych wizji między partiami w niemieckiej koalicji rządzącej.
- Interpretuję to jako stanowisko dwóch polityków socjalistycznych. Te pomysły nie są zaskoczeniem, bo od dawna krążyły one w dyskusjach. Większość z nich nie ma poparcia kanclerz Merkel - zaznacza Krawczyk, dodając że w niemieckim rządzie za politykę europejską odpowiada nie szef MSZ, lecz kanclerz wraz z ministrem finansów, Wolfgangiem Schaeueble. Z dużym dystansem do listu Steinmeier-Ayrault odniósł się także rzecznik Merkel Steffan Seibert, który określił go jako "jedną z propozycji".
Zdaniem Krawczyka, propozycja jest "balonem próbnym", lecz nie ma szans na realizację i jej zgłoszenie w obecnym momencie byłaby szkodliwa.
- To wynik niezrozumienia rzeczywistości, która doprowadziła do Brexitu i nierozpoznanie tego kryzysu tożsamości, jaki dzisiaj trawi cały projekt integracyjny. Dziś pytania stawiane są nie o kształt, lecz o sens integracji. Ten list mija się kompletnie z rzeczywistością i jest arogancki według wszystkich państw UE. Na pewno nie ułatwi to zadania pani kanclerz Merkel - mówi ekspert.
Jednak jak mówi Marcin Zaborowski, prezes Fundacji Schumanna i dyrektor warszawskiego biura Center for European Policy Analysis (CEPA), deklaracja Steinmeiera i Ayraulta odzwierciedla sposób myślenia znacznej części europejskich elit "starej" Unii.
- To naturalna konsekwencja Brexitu. Należało się spodziewać, że pojawi się propozycja "ucieczki do przodu" i zwiększenia poziomu integracji, przynajmniej wśród państw założycielskich, a bardzo możliwe że zostanie to poszerzone na całą strefę euro. Polska w tym kontekście będzie marginalizowana - mówi WP ekspert. - Nastrój wśród państw szóstki jest taki, że należy tej ucieczki do przodu dokonać i nie można pozostać spraw takimi, jakie one były. Wielka Brytania zawsze była największym hamulcowym dalszej integracji. W takiej sytuacji wśród elit narasta przekonanie, że należy iść do przodu - dodaje.
List ministrów spraw zagranicznych Francji i Niemiec nie był jednak jedynym pomysłem integracyjnego "skoku naprzód" ogłoszonym w ostatnich kilkunastu godzinach. O swoim pomyśle na nowy kształt Unii mówił w poniedziałkowym wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" prezes PiS Jarosław Kaczyński.
- Trzeba utrzymać Europę państw narodowych, ale ściśle ze sobą współpracujących, najlepiej tworzących konfederację, która będzie miała potężną pięść i będzie się liczyła na świecie - powiedział lider partii rządzącej. Wedle tej wizji, Unia Europejska miałaby własną, dużą armię (na którą każdy kraj przeznaczałby 2 proc. budżetu) i własnego prezydenta, co idzie znacznie dalej w kierunku idei budowy "superpaństwa" niż jakiekolwiek inne przedstawione dotąd propozycje. Jednak jednocześnie Kaczyński proponuje, by odebrać Unii kompetencje w większości pozostałych obszarów polityki.
- Ta wizja jest dość mało spójna, bo z jednej strony mówi się o tym, że integracja powinna być luźniejsza, ale z drugiej że potrzebujemy superwspólnotowych rozwiązań. Widać tu wewnętrzną walkę w głowach polityków PiS-u: jest świadomość tego, że UE jest bardzo potrzebna Polsce, ale z drugiej strony się jej nie lubi - mówi Zaborowski. - Ale duch propozycji Kaczyńskiego jest pozytywny. Dotąd słyszeliśmy tylko same negatywne rzeczy na temat UE, teraz mamy pewną pozytywną inicjatywę. Dlatego oceniam to jako deklarację, że przyszłość Polski leży w Unii i należy o niej myśleć kreatywnie - dodaje.
Pozytywnie pomysł ocenia też Krawczyk. Według niego, koncepcja Kaczyńskiego jest dobrym punktem wyjścia do dyskusji nad fundamentalną zmianą Unii Europejskiej. Jednak aby mieć szansę go wcielić, potrzebne będzie poparcie Niemiec.
- Musimy sobie uświadomić, że nadchodzą bardzo trudne czasy dla Polski. Musimy wykonać skok do przodu i razem z Niemcami podjąć się głębokiej reformy Unii Europejskiej. Powinniśmy uświadomić kanclerz Merkel, że potrzebna jest zmiana całego sposobu i narracji integracji europejskiej. Dalsze trwanie przy obecnym modelu skończy się tym, że Unia się rozpadnie - i to nawet nie w długiej perspektywie - mówi Krawczyk. - Mam nadzieję, że już w naszym rządzie trwają prace nad konkretnymi propozycjami. Muszą być bardzo spójne i konsultowane z Niemcami. Myślę, że konsultacje w tym temacie między Angelą Merkel a Beatą Szydło są w tym momencie dziejową koniecznością - podkreśla.